Dongyin, wyspy Matsu, Tajwan. Gdzie nie dotarli Polacy…
Tajwan jest wyspą. Ale prócz tego, że mamy główną wyspę, do Tajwanu należy ponad 150 mniejszych i większych wysepek. W dzisiejszym wpisie zabiorę was na pierwszą z trzech wysp, które odwiedziłem, należącą do archipelagu wysp Matsu, Dongyin. Jest to najbardziej na północ wysunięta wyspa należąca do Tajwanu.
Odwołując się do drugiej części tytułu, pozwoliłem tak sobie nazwać artykuł, bo w polskojęzycznym internecie zupełnie brak porządnych informacji o tym archipelagu. A co za tym idzie – przedstawiony tutaj materiał jest w pewien sposób unikatowy 🙂
Wyspy Matsu – zarys historyczny
Nie można pisać o Wyspach Matsu bez wprowadzenia w ich historię. Jako, że położone są tuż przy Chinach, stanowiły w czasie wojny Tajwańsko Chińskiej pierwszą linię obrony wyspiarskiego państwa przed wielkim sąsiadem.
Nie chcę tutaj wchodzić w całość wojny tajwańsko-chińskiej, która miała miejsce w latach 50-tych XX wieku. Opowiem więc tylko odrobinę o roli Wysp Matsu.
Po przegranej walce z komunistycznym dyktatorem Mao, rząd Chang Kaj-Szeka wraz z dwoma milionami uchodźców uciekł na Tajwan, zakładając Chińską Republikę. Oczywiście nie podobało się to rządom czerwonych, zasiadających wtedy u sterów władzy w Pekinie. Wybuchła otwarta wojna, która nie wiadomo, jakby się skończyła, gdyby nie interwencja Stanów Zjednoczonych. A dokładniej ich interwencja w wojnę Koreańską, a następnie wsparcie Tajwanu i podpisanie paktu oraz dostarczenie broni do obrony przed wielkim sąsiadem.
Wyspy Matsu stanowiły pierwszą linię obrony przed Chinami kontynentalnymi, znajdując się zaledwie kilkanaście kilometrów od chińskiej linii brzegowej. Były często atakowane, bombardowane, ale chińczykom nigdy nie udało się ich zdobyć, ponieważ Tajwańczycy zrobili z nich fortece.
Wszystkie z wysp Matsu przekształcono w dobrze ufortyfikowane i uzbrojone punkty strzelnicze i obronne. Linie brzegowe, zakończone ostrymi jak brzytwa skałami, utrudniają lądowanie desantu morskiego, a ostrzał prowadzony z wykopanych wszędzie w głębi wysp tunelach zupełnie uniemożliwia tego typu akcję zbrojną.
Wyspy Matsu stały się więc niezdobytymi twierdzami i właśnie zobaczenie fortyfikacji jest jedną z najciekawszych rzeczy, dla której można udać się na ten specyficzny archipelag.
____________________
Zobacz moje pomysły na prezenty świąteczne dla podróżników i góroholików!
____________________
Jak się dostać na Wyspy Matsu?
Promem z Keelung :
Moim zdaniem najwygodniejsza forma transportu. Prom na Dongyin płynie nocą (około 9 godzin), rezerwując bilet mamy do dyspozycji łóżko, więc wypoczęci lądujemy na wyspie z rana.
Trzeba uważać, bo prom nie pływa codziennie w tym samym kierunku. Prom, który płynie z poniedziałku na wtorek nocą z Keelung na Dongyin, po dopłynięciu zabiera pasażerów na wyspę Nangan, a następnie wraca do Keelung (dopływa się późnym wieczorem). Następnie prom płynie nocą z wtorku na środę z Keelung na Nangan, a później na Dongyin i powrót za dnia do Keelung.
Rezerwacji promu można dokonać na poniższej stronie internetowej (dostępna wyłącznie w języku mandaryńskim, więc trzeba bawić się translatorem, jeśli nie mówisz w tym języku):
Ceny biletów są różne w zależności od sezonu. Zazwyczaj oscylują w granicach 800 NTD za osobę na łóżku podwójnym oraz 1200 NTD na pojedyncze łóżko.
Samolotem z Tajpej:
Od razu mówię. Nie ma bezpośrednich lotów z Tajpej na Dongyin ponieważ ta mała wysepka nie posiada lotniska. Należy lecieć na Nangan lub Beigan, inne wyspy znajdujące się na archipelagu wysp Matsu i stamtąd przepłynąć promem.
Rezerwacji na samolot możesz dokonać na stronie:
Linii lotniczych Uni Air (podwykonawcy Eva Air)
Koszt loty w jedną stronę to około 1800 NTD.
Co polecam:
Osobiście jeśli wybierasz się na wyspy Matsu polecam “Zwiększyć wrażenia” i popłynąć promem z Keelung na Dongyin, a następnie odwiedzić inne wyspy i wrócić samolotem.
A to dlatego, że podróż samolotem może być… podwójnie ekscytująca. Po pierwsze, nie lecimy samolotem z napędem odrzutowym, a turbośmigłowym AT-7! Który nie wznosi się na wysokość powyżej 3000m! (samoloty odrzutowe latają na wysokości 9-12 tys metrów).
Drugim ciekawym doświadczeniem jest lądowanie…. w centrum miasta. Na lotnisku Songshan w Tajpej. Jest to bardzo fajna opcja, gdy zniżasz się do lądowania pomiędzy ogromem wielkich drapaczy chmur i gęstej sieci autostrad.
Co robić na Dongyin?
W porcie najlepiej wypożyczyć skuter. Teren wyspy jest niewielki, ale nie ma tutaj transportu publicznego, więc albo jesteśmy skazani na taksówki, albo robimy wszystko piechotą, albo skuterem. Skuter to wygodne rozwiązanie, bo wyspa, choć mała, jest bardzo górzysta.
Odwiedzić Yanxiu Tidal Echo:
Po drodze z portu miniemy Visitor Center, ale jest tak nieinteresujące, że NIE POLECAM się tam zatrzymywać. Serio. Nic tam nie ma prócz mapki wyspy.
Yanxiu Tidal Echo zaczyna się przy wjeździe do jednej z baz wojskowych. Mijamy boisko do koszykówki, szlaban do bazy wojskowej i droga się urywa, a zaczynają schody. Można zatoczyć kółeczko, wchodząc na górę klifu, zrobić klimatyczne zdjęcia skalistego wybrzeża i posłuchać specyficznego odgłosu wydawanego tutaj przez fale uderzające w ściany wąwozu.
Zobaczyć Andong Tunnel:
To jest punkt typu MUST SEE na wyspie. Najbardziej imponujące miejsce. Kilkuset metrowy tunel wyżłobiony ręcznie w skale. Wewnątrz znajdują się podziemne pomieszczenia, gdzie w połowie ubiegłego wieku stacjonowali żołnierze, opuszczone składnice oraz wyjścia do punktów strzelniczych. Dopiero dochodząc do punktów strzelniczych można się przekonać, dlaczego wyspy nie zostały zdobyte podczas wojny.
Wyłaniające się z wnętrz gór punkty ostrzału potrafiły przykryć ogniem krzyżowym cały teren wybrzeża. Sieć obronna została skonstruowana w podobny sposób, jak WST Westerplatte przed drugą wojną światową.
Samo wybrzeże jest pełne ostrych skał i wystających z wody głazów, utrudnia więc znacznie podpłynięcie bezpośrednio do wyspy i desant.
A gdyby tego było mało, patrząc z punktów strzelniczych, zobaczysz, że ostre skały wybrzeża porośnięte są roślinami przypominającymi aloes, ale z ostrymi jak brzytwa, twardymi, wielkimi kolcami. Rośliny te zostały tutaj celowo zasadzone, by zapobiec ewentualnemu desantowi spadochroniarzy.
Zobaczyć latarnię morską Dongyindao Lighthouse
Wysuniętą na wschód, niegdyś dbającą o bezpieczeństwo żeglarzy budowlę, której architektura kojarzy się jednoznacznie z europejskimi budynkami tego typu. Po drodze do latarni morskiej warto zatrzymać się przy moście, pośrodku którego znajduje się zejście na schodami na klif, będący bardzo fotogenicznym miejscem.
Wyspa Dongyin składa się tak naprawdę z dwóch wysepek, pomiędzy którymi jeszcze dziesięć lat temu można było jedynie pływać używając promu. W chwili obecnej zbudowano tam jednak most i w tym momencie polecam przejechać na drugą stronę wyspy i udać się na
Najbardziej wysunięty na północ punkt Tajwanu 國之北疆
Najlepszy widok jest o zachodzie słońca. Z podestu widokowego zobaczysz wystającą skałę, znajdującą się około stu metrów od brzegu. To oficjalnie najbardziej północny punkt należący do Tajwanu.
Ale czy to wszystko na wyspie Dongyin?
Nie! Pomiędzy punktami o których napisałem, znajduje się mnóstwo mniejszych i większych opuszczonych baz wojskowych i ciekawych punktów obserwacyjnych. Nie sposób ich przegapić, jadąc lub idąc wzdłuż jedynej drogi wiodącej wokół wyspy.
I jest jeszcze coś. Coś, co sprawiło, że wyspy Matsu stały się tak popularnym kierunkiem turystycznym.
Niebieskie łzy na wyspach Matsu
Wyspy Matsu mają wyjątkowy rodzaj glonów, który w sezonie (zwłaszcza od kwietnia do lipca) potrafi świecić na niebiesko. Jednak nie da się tego zobaczyć za dnia. Dopiero nocą, gdy zapadnie całkowita ciemność, po północy, w pewnych miejscach pojawiają się Niebieskie Łzy. Mnie udało się znaleźć spot na moście wiodącym pomiędzy wyspami. Na żywo widok jest trochę inny niż na zdjęciu, ma żywo Niebieskie Łzy mrugają delikatnym światłem jak świetliki. Ale wystarczy ustawić dłuższy czas naświetlania w aparacie i efekt jest piorunujący!
Jeśli ktoś jest fanem robienia zdjęć drogi mlecznej, to wszystkie z Wysp Matsu są idealnym miejscem by robić takie fotki. Nocą nieomal wszędzie jest tam zupełnie ciemno, sprawia to, że żadne światła naziemne nie przeszkadzają w fotografowaniu nieba.
Z Wyspy nie można odjechać nie kosztując miejscowego przysmaku, ryżu z mięsem (lub bez, jak kto woli) z dodatkiem czerwonego likieru produkowanego na Dongyin. Pychota!
Wyjeżdżając z wyspy zobaczyliśmy “międzynarodowy incydent”. Tajwańska straż przybrzeżna zatrzymała chiński statek rybacki za przekroczenie granicy wód terytorialnych i kradzież…. ośmiornic 🙂
Bardzo fajnie piszesz! Choć zwiedziłam kawał świata to Tajwan wciąż przede mną- dzięki za odgrzanie motywacji do myślenia o dalszych eskapadach. Czytałam i czułam moc płynącą z podróżowania !
Tajwan polecam jako “must see” na liście krajów do odwiedzenia jeśli – lubisz wielkie miasta lub kochasz naturę lub uwielbiasz dobrze zjeść lub lubisz przyjaznych i uśmiechniętych ludzi. A jeśli lubisz średniowieczne zabytki…. to nie masz tu czego szukać 😉
Ale egzotyka i ciekawa historia.
No ja tam nie dotrę.
Dobrze, że to miejsce przybliżyłeś.
Do tunelu bym weszła, mówisz , że ciekawy Nie znoszę tuneli.
Ryż do zjedzenia.
Wszystkie punkty obserwacyjne dla mnie, lubię.
Bardzo fajna relacja, dzięki 🙂
Dzięki 😉 To była pierwsza, najmniejsza i w zasadzie najmniej ciekawa z trzech wysp, które tam odwiedziłem. Dopiero pozostałe dwie zrobią porządne wrażenie! 🙂
Ciągle ta Azja za nami chodzi i jakoś nie możemy tam dotrzeć i w obecnej sytuacji to już nie będzie takie proste. Trzeba było nie odkładać w nieskończoność…
Mam nadzieję, że w przyszłym roku cały świat wróci do normy i będziemy mogli podróżować dalej. Nie widzę innej opcji, bo inaczej osoby takie jak ja – uzależnione od podróży, zaczną umierać 😉
Widzę, że Tajwan to byłby dla mnie ciekawy kierunek. Super podróż 🙂
Niewątpliwie! Zapraszam 🙂