Jak zmarnować sobie życie
Byliśmy dziećmi. Nie mieliśmy nic, a mimo wszystko mieliśmy wszystko. Mieliśmy słońce, las, mały staw w lesie. Każdy przedmiot był zabawką, bo przecież gałąź to jednocześnie karabin, latająca miotła czy miecz. W zależności od tego, co chciałeś trzymać w ręce, stawałeś się czarownikiem, żołnierzem, rycerzem czy kimkolwiek sobie zamarzyłeś. Kilka naprędce skleconych desek, klej, sznurek i bryza papieru, mała pomoc ze strony starszych i – PYK! Mamy latawiec. LATAWIEC! Możemy dotknąć chmur i nieba.
Ten latawiec jest jak samolot, albo nawet lepszy, bo to my nim rządzimy. Jakieś czary sprawiają, że unosi się w powietrzu- wystarczy się rozpędzić i go puścić, a on leci do góry. Bez silników, bez niczego, lata sam!
Dlaczego dzieci są takie szczęśliwe? Bo nikt im nie tłumaczy, że czegoś się nie da zrobić. Uwierzą we wszystko, w siebie, w innych, w czary. Nie muszą rozumieć miliona praw, pędu, tarcia, grawitacji, żeby puścić latawiec. Dla nich latawiec to latawiec, ma latać, ot cała filozofia. A to, że lata, to już frajda sama w sobie.
Później dorośliśmy. Nauczyliśmy się reguł i praw, nauczyliśmy się kwestionować otaczającą rzeczywistość. Sam fakt, że coś widzimy, wcale nie oznacza, że jest to dla nas prawdziwe. Dziecięca naiwność zniknęła gdzieś w natłoku nauki, obowiązków, planów.
Z wiekiem stajemy się mniej szczęśliwi. Gubimy po drodze tą dziecięcą radość, skupiając się na rzeczach, które wydają nam się ważne.
Zastanów się jak wygląda Twój dzień.
Pobudka, śniadanie, praca, obiad, popołudnie i robienie niczego. Kolacja, sen.
W weekend jakieś spotkanie ze znajomymi przy grillu, wypad z kumplami do baru, albo wesele jak się trafi.
Nie zastanawiałeś się kiedyś, że to straszna nuda i rutyna? W takim życiu nic się nie dzieje. Masz mniej lub bardziej wygodną pozycję w pracy, poza tym nie robisz absolutnie nic. No, może czasami wyskoczysz na ryby, czy pojeździć na rowerze.
Popatrz na to wszystko z takiej strony. Wyobraź sobie, że jesteś stary, a twoje wnuki pytają cię, co zrobiłeś ekstra w życiu. Co im powiesz? Że zrobiłeś drugi fakultet? Awansowałeś w pracy? Kupiłeś sportowy samochód, czy byłeś po pięciu latach pierwszy raz w Grecji na wakacjach? Nie masz wrażenia, że to wszystko jest tak jałowe, jak ziemia po wybuchu jądrowym? Suche to, jak pustynia.
Czasami może podziwiasz ludzi, którzy robią coś ekstra. Skaczą ze spadochronami, przechodzą piechotą dżunglę amazońską, przepływają kajakiem Missisipi albo ruszają z plecakiem w świat i jadą autostopem przez Azję. Może się zastanawiasz- co to za ludzie? Skąd w nich taka energia? Jak oni to robią? Ewentualnie należysz do malkontentów i tylko wyśmiewasz takie osoby, kwitując – a na cholerę im to potrzebne, za robotę by się wzięli. Jeśli tak, to nie czytaj dalej.
Zdajesz sobie sprawę, że TY jesteś właśnie takim człowiekiem, który może coś zrobić? Który może wstać z kanapy i zacząć działać? Serio. Ci wszyscy wyczynowcy, podróżnicy czy ludzie z ciekawymi historiami, to nie jakieś osoby z kosmosu, to nie obcy z innej planety, a takie same osoby jak ja i ty. Tylko nie boją się realizować swoich pomysłów.
Wiesz ile dziennie marnujesz czasu? Bo „jesteś zmęczony”, „bo teraz nie jest czas na coś innego”, „bo nie masz akurat ochoty”. To są tylko wymówki. Zastanów się ile godzin dziennie spędzasz przed telewizorem, przed komputerem przeglądając bez celu internet, przed Facebookiem scrollując bez sensu tablicę, przed Youtube oglądając kolejną kompilację tak zwanych „śmiesznych wpadek”. Założę się, że wyjdą ci jakieś kosmiczne liczby. Oczywiście, jeśli zrobisz to sumiennie. Jeśli nie, prawdopodobnie powiesz, że wcale nie tak bardzo dużo.
A teraz odpowiedz sobie, co można by było zrobić w tym czasie pożytecznego? Wiesz, że jak podsumujesz zmarnowane godziny, to w tym czasie jesteś się w stanie nauczyć całkowicie nowej umiejętności, albo zarobić dodatkowe pieniądze, ewentualnie zrobić coś „ekstra”?
Nasz mózg ma to do siebie, że każde zmiany traktuje z rezerwą. Boi się ich, unika, stara się znaleźć wytłumaczenie. Dam ci przykład. Chcesz schudnąć. Jak każda osoba, która chce schudnąć, masz w głowie jakieś podstawy jak to zrobić – będę biegał/pływał/jeździł na rowerze, zmienię dietę, mniej cukru, piwa, więcej ruchu etc. A co z tego robisz? Przecież dzisiaj ci się nie chce, dzisiaj miałeś za dużo pracy, deszcz kropi to nie będziesz się narażał na chorobę, jak raz zjesz fast food to nic się nie stanie, karnety na basen podrożały. Wymówki! Drugi przykład – chcesz rzucić palenie. A Twój mózg? To nie takie łatwe, to trzeba stopniowo, przydałyby się jakieś leki, próbowałem i i tak się nie udało, łatwo ci mówić, palę już tyle lat, dziś się wnerwiłem to nie będę rzucał.
Jesteś jedną chodzącą wymówką. Bo dzieci, bo szkoła, bo praca, bo rodzina, bo dom, bo obowiązki, bo zmęczenie. I najweselsze ze wszystkiego – jutro! Jutro zacznę trenować, jutro rzucę palenie, jutro coś zmienię. Wiesz co zrobisz jutro? Nic. Pomyślisz, że wczoraj miałeś jakiś głupi pomysł na zmiany ale już ci przeszło.
I tak całe życie. Życie wymówek, skupiania się na rzeczach nieistotnych, bo wszyscy mówią ci, że właśnie tak masz robić, tak masz żyć, tak się powinno. I wcale nie sugeruję, żebyś nagle porzucił rodzinę i pracę, wręcz przeciwnie. Jeśli twoja praca ci nie odpowiada, to ją zmień. To nie jest coś niemożliwego, nieosiągalnego i odległego. Da się. A rodzina? W niczym ci nie przeszkadza, zacznij z nimi coś robić, zabierz ich gdzieś, odklej żonę od żelazka, a dzieci od tableta. Żyj.
W jednej książce, niestety nie pamiętam tytułu, znalazłem fantastyczne sformułowanie – „Czysta podłoga jest efektem zmarnowanego, nudnego życia”. Skup się na ciekawych rzeczach, zainspiruj się, stwórz coś. To nie musi być spektakularne, wystarczy, że oderwiesz się od codzienności – idź w góry, zacznij biegać, napisz książkę, maluj, śpiewaj. Zrób coś!
I przestań w końcu słuchać wszystkich dookoła! Naprawdę, z mojego życia wynika, że tylko maleńki procent ludzi popchnie cię do przodu, do działania. Każdy inny będzie próbował wmówić ci, że to co robisz nie ma sensu, że to co robisz to “głupoty”, strata czasu. Nie słuchaj ich. Działaj!
Odzyskaj radość z bycia dzieckiem. Zobaczysz, że zrobienie czegoś dla siebie podniesie ci poziom endorfin i ogólne samopoczucie. Zobaczysz, że wspomniany wcześniej latawiec ma po prostu latać, a nie musisz wiedzieć i zastanawiać się – dlaczego. Po prostu pobądź z nim w chmurach przez chwilę.
Chyba, że wolisz na pytanie wnuków odpowiedzieć – nie idźcie drogą dziadka – dziadek zmarnował sobie życie, nic nigdy nie osiągnął, a jedyne czym jest, to sumą wykresów i tabelek w Excelu w ZUSie. Dziadek tak często zaczynał coś jutro, że brakło mu dni, by faktycznie zacząć. A teraz, gdy nie ma już wielu „juter”, dziadek pluje sobie w twarz i marzy, żeby puścić latawiec.
Mitologia dzieciństwa, osnuta wokół czasem bohaterskich, czasem zwyczajnych osobowości przybieranych przez dziecko i wokół scenariuszy codziennych zabaw, tworzy się bezwiednie. Z czasem mitologia znika, a zostaje tylko umysłowe „oprogramowanie” zdobyte w dzieciństwie. Porządek odwraca się. Trzeba pogodzić się z tym i mieć świadomość, że wgranie nowego oprogramowania wymaga odpowiednich technik, bombardowania podświadomości pozytywnymi komunikatami, planowaniem strategicznym własnego życia itd… A czy można od nowa stworzyć swoją – dorosłą już – mitologię? Z tekstu wynika, że tak i w pełni się z tym zgadzam. Każde nasze „ponadprzeciętne” osiągniecie – czyli wyrażające naszą wrażliwość, nasze prawdziwe pragnienia, to, kim jesteśmy – stanowi… Czytaj więcej »