Mroźna królowa beskidów czyli Babia Góra zimą
Babia Góra to najwyższy szczyt Beskidu Żywieckiego, ma wysokość 1725 m. Co roku jest odwiedzana przez tysiące turystów. Babia Góra dorobiła się nawet przydomków, nazywana jest Matką Niepogód i Kapryśnicą, bowiem pogoda na niej potrafi zmieniać się jak w kalejdoskopie. Dla mnie Babia Góra stała się swego rodzaju hobby, odwiedziłem ją wielokrotnie startując z różnych punktów i wybierając różne trasy, wszedłem na nią latem i wszedłem zimą, dniem i nocą, by zobaczyć wschód słońca, raz również zostałem na niej aż do zachodu słońca, by zejść na dół nocą. Jako że w tej chwili panują na niej jeszcze zimowe warunki i zalega śnieg, opiszę jak wygląda najlepsza i najbardziej widokowa trasa do zrobienia zimą, o czym pamiętać i na co uważać.
Co przygotować na zimową wycieczkę na Babią Górę.
Zima jest zdecydowanie trudniejszym sezonem do uprawiania wędrówek górskich niż lato, trzeba więc się odpowiednio przygotować. Nie obejdzie się bez butów trekkingowych nad kostkę, ubioru na cebulkę, wody oraz przekąsek. Mimo, iż pora jest zimowa, warto ubrać się w taki sposób, by dopasowywać ilość warstw do panujących warunków. Gdy zaczynamy podejście, organizm bardzo szybko się rozgrzewa, a z powodu gęstego zalesienia wiatr najczęściej nie jest zbyt odczuwalny, dlatego warto ściągnąć ciepłą kurtkę i iść w lżejszej warstwie, by się już na samym początku nie przegrzać. Osobiście uważam, że znacznie lepiej czuć się odrobinę za zimno niż odrobinę za ciepło podczas wysiłku fizycznego.
Na zimowy trekking nie wolno zapomnieć o rakach lub raczkach, bowiem na Babiej Górze szlaki często są oblodzone i brak tej części ekwipunku może w najgorszym wypadku uniemożliwić podejście, do tego powodując ryzyko złamania nogi. Osobom nieobytym z chodzeniem w rakach zdecydowanie polecam raczki. Na Babią Górę w zupełności wystarczą, ale nie wymagają dodatkowych umiejętności przy chodzeniu, jak raki (w rakach bardzo łatwo rozpruć sobie spodnie lub się przewrócić). Raki i raczki z łatwością można wypożyczyć w Zawoi, cena za dzień wypożyczenia waha się w granicach 20-30 złotych.
Warto zabrać ze sobą również termos z ciepłą herbatą, by rozgrzać się po dotarciu na szczyt, na którym zazwyczaj wieje silny i porywisty wiatr.
Oto lista pozostałego sprzętu, który powinno się ze sobą zabrać na zimową wycieczkę na Babią Górę:
– Plecak
– Latarka (w zimowych warunkach czasami idzie się wolniej niż się zakładało, więc warto mieć latarkę w razie, gdyby dopadł nas zmierzch)
– Odzież termoaktywna (warstwa pierwsza)
– Bluza polarowa lub softshell (warstwa druga)
– Ciepła kurtka (warstwa trzecia, zewnętrzna)
– Rękawiczki
– Nieprzemakalne spodnie (całkiem dobrze spisują się spodnie narciarskie)
– Stuptuty (wymagane, jeśli posiadasz niższe buty i obawiasz się, że nasypie się do nich śnieg)
– Czapka i Szalik
– Telefon z naładowaną baterią i zainstalowaną aplikacją „Na Ratunek”
Skąd zacząć trekking na babią górę
Najlepszym punktem startowym do wycieczki na Babią Górę jest Przełęcz Krowiarek. Wejście na szlak znajduje się tuż za sporym parkingiem, na którym trzeba uiścić opłatę w wysokości 15 zł za całodniowy postój. Na Przełęcz Krowiarek dostaniemy się jadąc z Zawoi w kierunku Zubrzycy Górnej. Należy uważać i nie pozostawiać samochodu w miejscu do tego nieprzeznaczonym, ponieważ za blokowanie drogi i parkowanie w miejscach z zakazem służby porządkowe często zostawiają bilecik za wycieraczką, a cena bileciku znacznie przekracza piętnastozłotową opłatę parkingową. Wejście do Babiogórskiego Parku Narodowego jest płatne, opłata wynosi 5 zł za bilet normalny i 2.50 zł za ulgowy. Ciekawostką jest, że zamiast standardowego biletu, otrzymujemy pocztówkę z pięknym widokiem na Babią Górę.
Z Przełęczy Krowiarek, zwanej też Przełęczą Lipowską, odchodzą dwa szlaki – czerwony oraz niebieski. By się nie nudzić, zobaczyć jak najwięcej i mieć możliwość odpoczynku po zdobyciu szczytu (o tym później) polecam zacząć wyprawę szlakiem czerwonym. Szlak czerwony w tym miejscu jest częścią Głównego Szlaku Beskidzkiego, czyli najdłuższego polskiego szlaku pieszego, liczącego sobie 500 kilometrów.
Według znaków wejście na szczyt Babiej Góry powinno zająć nam 2,5 godziny. Oczywiście czas ten zależy od osobistych predyspozycji fizycznych oraz warunków panujących na szlaku. Zimą czasami trzeba poświęcić nawet dwa razy więcej czasu, by dostać się na Diablaka (główny, najwyższy szczyt Babiej Góry). Do przejścia jest 4,6 kilometra, w tym do pokonania mamy 732 metry przewyższenia.
Przełęcz Krowiarki – Sokolica
Po uiszczeniu opłaty, ruszamy szlakiem czerwonym, który od razu trawersuje zbocze. Szlak składa się z kamiennych i drewnianych schodów, które zimą bywają zupełnie niewidoczne, bowiem zazwyczaj pokrywa je śnieg. Tutaj najczęściej zaczyna się rozróżniać turystów przygotowanych i nieprzygotowanych – szlak zimą bywa bardzo śliski, więc osoby nieposiadające raków lub raczków często walczą tutaj z grawitacją, zaś osoby odpowiednio wyposażone dziarsko ruszają dalej. Pierwsza godzina marszu pozbawiona jest szczególnych widoków, musimy pokonać zbocze i przejść przez sosnowy las. Ciekawostką jest, że niektóre z rosnących tutaj sosen mają ponad 300 lat!
Po około godzinie dotrzemy do pierwszego ze szczytów Babiej Góry, błędnie nazywanego Sokolicą (1368m). Błędnie nazwanego, bowiem ponad sto lat temu miał tutaj swoje domostwo orzeł przedni, przez mieszkańców omyłkowo brany za sokoła.
Miejsce jest całkiem fotogeniczne, warto więc zatrzymać się i pstryknąć kilka pamiątkowych fotografii przed pójściem dalej. Przechodzenie przez barierki może być niebezpieczne, zwłaszcza zimą, bowiem tuż za barierkami znajduje się urwisko, a w śniegu nie sposób odróżnić gdzie kończy się twardy grunt, a zaczyna pokrywa śnieżna.
Sokolica – Diablak
Od Sokolicy zmienia się nieco krajobraz, już nie ma lasu, za to pojawia się kosodrzewina. Po około półgodzinnym marszu, dojdziemy do kolejnego ze szczytów Babiej Góry – Kępy (1519m). Roztacza się stąd znacznie lepszy widok niż z Sokolicy, przy dobrej pogodzie można nawet dojrzeć majaczące w oddali Tatry. W czasie drugiej wojny światowej w kosodrzewinie porastającej Kępę, rozbił się niemiecki samolot transportowy. Tuż za Kępą przechodzimy przez wypłaszczenie zwane Zarubanym.
Kolejny, już przedostatni szczyt, do którego dotrzemy po 25 minutach to Gówniak (1644m), dawniej zwany Wołowymi Skałkami. Kiedyś pasterze wypasali tutaj woły, nazwę bieżącą nadano więc kierując się ogromnymi ilościami zalegających tutaj odchodów. Niektórzy na mapach próbowali zaznaczać ten szczyt jako „Główniak” ale jest to tylko próba nadania temu miejscu bardziej politycznie poprawnej nazwy. Wokół szlaku latem mija się tutaj słupki graniczne oznaczone literami „S” i „D”, zimą najczęściej zalega na nich śnieg. Znaki te oznaczają przebieg granicy niemiecko-słowackiej z czasów drugiej wojny światowej.
Jeszcze tylko pół godziny i docieramy na szczyt Babiej Góry, Diablak (1725m). Szczyt miał w swej historii kilka nazw, jak Diabli Zamek czy Diable Zamczysko. Nazwa wywodzi się z legendy, według której diabeł budował tutaj zamek dla zbójnika, jednakże gdy zapiał pierwszy kur, zamek zawalił się grzebiąc pod sobą owego zbójnika. Niemcy nazywali ten szczyt Teufelspitze (Góra Diabła).
Szczyt jest rozległy, a widok rozciągający się na cztery strony świata przy dobrej pogodzie wręcz powalający. Mamy stąd możliwość dojrzenia przepięknej panoramy Tatr, Zawoi oraz Małą Babią Górę. Jeśli akurat znajdujemy się powyżej linii chmur, krajobraz staje się wręcz księżycowy, ma się wrażenie jakby znajdowało się na innej planecie.
Na szczycie znajduje się kamienny obelisk upamiętniający wizytę księcia Józefa Habsburga w 1806 roku, obelisk poświęcony papieżowi Janowi Pawłowi II, statuetka Matki Bożej, polowy ołtarz (po słowackiej stronie) oraz kamienny mur. Przed laty znajdowały się tutaj również tablice upamiętniające wejście Lenina na Diablaka, jednakże nie przetrwały do naszych czasów (podobno zostały zniszczone przez turystów). Na szczycie mieści się również kamienna tablica z napisem „74 Górnośląski Pułk Piechoty dla uczczenia Czynu Legionowego i jego twórcy, pierwszego marszałka Polski Józefa Piłsudskiego”.
Babia Góra – Markowe Szczawiny
Gdy już nacieszymy się widokami i zdobytym szczytem, przychodzi czas by wracać. Można to zrobić idąc tą samą drogą, jednak jeśli mamy czas, warto pokusić się o rozszerzenie szlaku o schronisko Markowe Szczawiny. Schodząc ze szczytu Babiej Góry trzeba uważać, by przypadkiem nie wejść na żółty szlak, jest to Perć Akademików i szlak ten zimą jest zawsze zamknięty, niezależnie od tego, czy zalega na nim śnieg, czy też nie. My podążamy wzdłuż trzech szlaków – niebieskiego, czerwonego i zielonego, prowadzących w kierunku Małej Babiej Góry oraz Przełęczy Brona.
Uwaga – w tym miejscu, gdy załamuje się pogoda, często występuje nagle pojawiająca się mgła, która znacznie ogranicza widoczność. Bardzo łatwo jest tutaj zgubić szlak, o czym przekonało się wielu, nawet bardzo doświadczonych, turystów. Należy być ostrożnym.
Dochodząc do skrzyżowania na Przełęczy Brona, wybieramy dalej szlak czerwony i idziemy w kierunku Markowych Szczawin. Tutaj znajduje się kolejne newralgiczne miejsce – Rumowisko Babiej Góry, szlak jest stromy i zimą bez raków lub raczków często wręcz niemożliwy do pokonania.
Markowe Szczawiny (1180m) to pierwsze wybudowane w Beskidach Zachodnich polskie schronisko górskie. Po raz pierwszy oddane do użytku w 1906 roku, było kilkakrotnie przebudowywane. W tej chwili jest bazą noclegową oferującą schronienie dla 40 osób oraz świetnym miejscem na odpoczynek i zjedzenie ciepłego posiłku przy schodzeniu z Babiej Góry.
Z Markowych Szczawin kierujemy się niebieskim szlakiem w stronę Przełęczy Krowiarek. Szlak prowadzi łagodnie, głównie w dół i po pokonaniu lasu, co zajmuje około dwóch godzin, doprowadzi nas do parkingu na Przełęczy Krowiarek, czyli dokładnie tam, gdzie zaczęliśmy trekking.
O czym pamiętać wybierając się na Babią Górę zimą
Przede wszystkim nie wolno zapomnieć o sprawdzeniu prognozy pogody. Nie bez powodu przylgnął do tej góry przydomek Matka Niepogód. Niejednokrotnie sam doświadczyłem jej humorów, gdy zaczynając trekking miałem nad sobą błękitne niebo, a dochodząc do szczytu – nieomal zerową widoczność spowodowaną mgłą, bądź atakował mnie huraganowy wiatr, uniemożliwiający dalszą wędrówkę. Niejeden doświadczony turysta zgubił tutaj szlak z powodu niskiej widoczności, najlepiej świadczą o tym statystyki GOPRu.
Wybierając się zimą na tę górę, trzeba również sprawdzić zagrożenie lawinowe podawane codziennie na stronie GOPRu oraz Babiogórskiego Parku Narodowego. Z masywu Babiej Góry każdej zimy schodzi kilkanaście lawin. Przez większość trekkingu, dopóty, dopóki pozostajemy na szlaku, lawiny raczej nam nie grożą, jednak przy wysokim zagrożeniu lawinowym warto dwukrotnie się zastanowić, czy na pewno chcemy zdobywać w takich warunkach królową Beskidów.
Osobiście uważam, że Babia Góra nie jest trudnym szlakiem, ale dla osób ze słabą kondycją może być wymagająca, warto więc zostawić sobie zapas czasu by wrócić do samochodu przed zmrokiem. Zwłaszcza, jeśli wybieramy się na szczyt zimą, bowiem nie dość, że dni są krótsze, to szlak jest trudniejszy do pokonania. W przypadku nagłego załamania pogody należy zawrócić i zrezygnować z próby dostania się na szczyt.
Polecam Babią Górę każdemu miłośnikowi górskich wojaży oraz ludziom lubiącym weekendowe wypady z dala od miasta, by odetchnąć świeżym powietrzem i popodziwiać przepiękne widoki.
Czego nie zapomnieć wybierając się w góry, moja packlista na jeden dzień:
Sprzęt podstawowy:
- Plecak. Na jednodniowe wyprawy zabieram 30 litrowy plecak polskiej firmy Wisport, model Sparrow 30.Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Apteczka. W apteczce zawsze mam jałową gazę, wodę utlenioną, bandaż, środki przeciw biegunce, środki przeciwbólowe.
- W zależności od sezonu - latem zabieram ze sobą bukłak na wodę Mammooth Full Force 3l - jest to bardzo wygodny camelbak wyposażony w specjalną pompkę, umożliwiającą "wypompowanie" wody bez wyciągania camelbaga z plecaka. Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Zimą zabieram butelki Nalgene. Wybór padł na Nalgene, albowiem wykonane są z nietoksycznych materiałów oraz można napełniać je gorącą wodą i użyć jak termoforu. Sprawdź w serwisie Amazon. Sprawdź w serwisie Ceneo
- Okulary przeciwsłoneczne. Zabieram zawsze, niezależnie od sezonu, choć najważniejsze by mieć je ze sobą zimą, by uniknąć śnieżnej ślepoty.
- Zimą na szlaki zabieram ze sobą raki. Model którego używam to model z 12 zębami Petzl Vasak
Odzież:
- Buty. Przeszedłem już sporo par butów i ostatecznie uznałem, że jeden model jest najbardziej odpowiadający na wszelkie warunki. Buty te są praktycznie niezniszczalne, nadają się zarówno na błoto jak i na kamienie, nie przemakają i wspaniale chronią kostkę. Buty które polecam to Zamberlan Tofane. Sprawdź w serwisie amazon
- Koszulka. Zawierzam polskiej firmie Brubeck, bowiem ich produkty wykonane z wełny merynosów są naprawdę wysokiej jakości. Mimo przepocenia, nie utrzymują przykrego zapachu. Dodatkowo pomagają odprowadzać pot. Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Kurtka przeciwdeszczowa. Osobiście wybieram kurtkę, w której człowiek czuje się, jakby odciął się absolutnie od warunków zewnętrznych. Hardshell Arc'teryx Bera AR. Sprawdź w serwisie Amazon
- Druga warstwa a'la softshell. Ultralekka, ale ładnie trzymająca ciepło podczas wysiłku kurtka Art'teryx Atom. Osobiście używam modelu SL jednakże wiele osób poleca model LT. Sprawdź co spodoba się Tobie. Sprawdź w serwisie Ceneo
- Trzecia warstwa - kurtka puchowa (tylko zimą). Używam taniej puchówki z Decathlonu, model Trek 100. Sprawdź w serwisie Ceneo
- Spodnie. Używam spodni z odpinanymi nogawkami z Decathlonu, Forclaz. Wytrzymują około 2-3 lat intensywnego użytkowania. Sprawdź w serwisie ceneo
- Skarpety. Od kilku lat używam skarpet amerykańskiej firmy Darn Tough. Skarpety z wełny merynosów zapobiegają nadmiernemu poceniu, nie nabierają nieprzyjemnych zapachów a do tego forma Darn Tough oferuje dożywotnią gwarancję, czyli kiedy uda ci się je przetrzeć, dostaniesz nowe!
- Czapka. Niezależnie od pogody mam ze sobą czapkę, w górach nigdy nie wiadomo kiedy zacznie wiać i czasami kaptur może okazać się niewystarczający. Osobiście używam czapki Buff Merino Fisherman 20 - jest ciepła i chroni przed mocnymi podmuchami, a nawet gdy z zewnątrz zmoknie, to nadal zachowuje właściwości termoizolacyjne.
- Rękawice. Jeśli wybieram się na trekking zimą. Używam rękawic firmy Snow Travel.
- Stuptuty. Jeśli wychodzę w góry zimą bądź w czasie, gdy na szlaku jest dużo błota, nigdy nie zapominam ich zabrać. Chronią przed wpadaniem śniegu i błota do butów. Używam stuptutów firmy Outdoor Research.Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Pokrowiec przeciwdeszczowy na spodnie. W razie ulewy nic nie przemaka. Najtańsze pokrowce tego typu można dostać w Decathlonie.
Elektronika
- Latarka. Nawet gdy nie zamierzam wędrować po zmroku, zawsze mam ze sobą latarkę. Niejeden raz podczas trekingu napotkasz trudne warunki, które mogą uniemożliwić zejście z gór w zaplanowanym czasie. Bez latarki ani rusz. Korzystam z pancernej, wodoszczelnej czołówki Olight H2R. Sprawdź w serwisie Ceneo
- Powerbank. W dzisiejszych czasach wszyscy korzystamy z elektroniki na szlaku. Powerbank przyda się, gdy wysiądzie telefon, GPS lub trzeba będzie naładować latarkę (jeśli ma ona taką możliwość, wymieniona powyżej latarka - ma). Korzystam z Nitecore nb10000. To najmniejszy i najlżejszy powerbank w rozsądnej cenie jaki udało mi się znaleźć na rynku.
- Zegarek. Nie posiadam zegarka z nawigacją, ale mam taki by rysował mój ślad GPS a w razie czego mógł posłużyć jako awaryjny GPS, bowiem ma funkcję prowadzenia do punktu startu. Używam zegarka Garmin Instinct. Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Kamera. To już zupełnie osobiste preferencje, ale zabieram ze sobą kamerę GoPro 8. Głównie służy mi do robienia zdjęć. Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Okablowanie do powyższych urządzeń
Bardzo przydatny wpis. Na pewno przyda się na kolejne wyprawy 🙂 Pozdrawiamy!
Cieszy mnie to i zapraszam po kolejne dawki wpisów 🙂