Treking nad jeziora Kolsai w Kazachstanie
Kazachstan to nieodkryta jeszcze turystycznie perełka. Nie jest oblężony przez turystów, stosunkowo tani, mamy z Europy dobre (i tanie!) połączenia lotnicze do Ałmaty i Astany (teraz Narsułtan) . Na dodatek dla Polaków nie ma obowiązku posiadania wizy, ot, karteczka migracyjna na lotnisku i… jesteśmy w Kazachstanie!
Kazachstan może kojarzyć się z Boratem lub samymi stepami, ale… nic bardziej mylnego! Kazachstan południowy to magia gór niebiańskich, pasma Tien Shan, krystalicznie czystych górskich rzek i jezior, wspaniałych ludzi, doskonałego jedzenia i drugiego największego kanionu świata! Oczywiście- stepy też są:)
Dziś skupimy się na jeziorach Kolsai, zwanej przez Kazachów “Perłą Tien Shanu”.
Są trzy jeziora Kolsai, pierwsze, położone na 1818 m, drugie na 2252 m i trzecie, na 2850 m. Miejscem wypadowym jest wieś Saty, położona kilkanaście kilometrów od pierwszego jeziora.
Jak dostać się do Saty?
Otóż z Ałmaty nie mamy żadnego “normalnego” połączenia. Nie ma autobusu, marszrutki czy jakiegokolwiek transportu publicznego. Jedną z opcji jest wykupienie wycieczek w Ałmaty. Można to zrobić w każdej agencji turystycznej, można zapytać jak to zrobić w punktach informacji turystycznej lub wejść do jakiegokolwiek hostelu i poprosić o wskazówki- wtedy dostaniemy namiary na localsów, którzy oferują tego typu usługi. Koszt to około 100-130 dolarów za trzydniową wyprawę. W jej skład wejdzie Kanion Szaryński, Jeziora Kolsay oraz jezioro Kaindy.
Można też wybrać trudniejszą, acz o wiele tańszą opcję. Ze stacji Saylat w Ałmaty łapiemy marszrutkę do Kegen i prosimy kierowcę, by zatrzymał się przy drodze prowadzącej do Saty. Stamtąd trzeba próbować autostopu. Kazachowie to miły naród i rozumieją, że brak im transportu publicznego, więc autostop nie jest niczym dziwnym. Z tym, że mogą prosić o jakieś pieniądze za przysługę, więc lepiej na początku ustalić szczegóły (przyda się rosyjski lub migowy;) ). Mnie koszt dostania się do jezior Kolsai wyniósł około 3000 Tenge (30 zł). 400 za marszrutkę do Shelek (zaspałem na marszrutkę do Kegen;) ), 500 za autobus wypchany poduszkami jadącymi do wsi w połowie drogi do Saty oraz około 2000, kiedy z innymi podróżnikami zrzuciliśmy się, żeby Kazachowie podrzucili nas bezpośrednio do Saty.
Będąc już w Saty na pewno będziemy często zaczepiani i ktoś będzie oferował podwózkę pod jezioro. Ja chciałem wybrać drogę pieszą, ale uparty Kazach z rodziną wsadzili mnie i innych towarzyszy podróży do samochodu i podrzucili nas za… darmo:)
Wejście do parku narodowego to około 700 Tenge za dobę (7 zł). Trzeba z góry wiedzieć, na jak długo zostajemy- podczas wycieczki bilety mogą być sprawdzone przez wojsko, jako że to strefa przygraniczna.
Jezioro Kolsai I
Ma około kilometra długości, 400 metrów szerokości oraz 80 metrów głębokości. Woda jest w nim zimna nawet latem, ale można wziąć orzeźwiający, acz szybki prysznic. Choć dobrze by było, by nie używać mydeł i innych detergentów- dbajmy o naturę. Kazachowie mówią, że wodę można pić nieprzegotowaną. Sprawdziłem- można! Schodząc z asfaltowego parkingu pod jezioro, skręcając w lewo i nie przekraczając rzeczki będziemy mieć wspaniałe miejsce na rozbicie namiotu. Cisza, spokój, las, gwiazdy. Odrobinę dalej znajduje się drewniana wiata, gdzie przy świetle latarki wspaniale się rozmawia z innymi podróżnymi (sprawdzone 😉 ).
By ruszyć nad drugie jezioro Kolsai, możemy wybrać dwie drogi – z prawej, lub lewej strony pierwszego. Od razu mówię – nie idźcie moim śladem i nie idźcie w lewo. Droga jest nieuczęszczana, zarośnięta, zapadnięta, a na koniec musimy przekroczyć rzeczkę, której temperatura i wartki nurt wcale nie zachęcają do jej przekraczania. Po prawej stronie jeziora jest szlak spacerowy i możemy spokojnie udać się wydeptaną ścieżką w górę.
Uwaga – w jurtach przy parkingu można też wynająć konie i cały szlak przebyć konno.
Szlak jest łatwy, nie ma bardzo stromych podejść, osuwisk czy rumowisk. W jednym miejscu trzeba tylko przejść po kilkudziesięciu metrach kamieni zalegających na ścieżce, ale nie jest to w żaden sposób wymagające. Dwa lub trzy razy po drodze napotkamy znaki mówiące o tym ile jeszcze zostało nam drogi do drugiego jeziora.
Jezioro Kolsai II
Docieramy nad jezioro. Widok jest zapierający dech w piersiach – sama natura! Góry, przejrzysta woda, rzeka Chilik wypływająca z jeziora. Kraina jak z bajki. Po przekroczeniu kładki możemy rozbić obóz, ale ja polecam pójść dalej wydeptaną ścieżką jakieś 300-400 metrów i zejść do polany – tam teren jest absolutnie prosty i aż prosi się, by rozbić namiot i rozpalić ognisko.
Woda w drugim jeziorze jest jeszcze zimniejsza niż w pierwszym. Dodatkowo na noc warto przygotować się na chłód- zewsząd otacza nas woda, rzeczka, jezioro i strumienie. Jeśli macie czyste niebo, to koniecznie w nocy wyjdźcie z namiotu i spojrzyjcie do góry. Ten widok zachowacie w pamięci na całe życie!
Dalej w zaroślach majaczy ścieżka i woła, by iść nad trzecie jezioro… niestety, nie można, wojsko zabroniło. Podobno czasami jest otwarte, ale nam się nie poszczęściło. No cóż, może kiedyś!
W dół schodzimy tą samą drogą, którą weszliśmy. W ten sposób obejrzeliśmy Perłę Tien Shanu!
Wszystkie potrzebne informacje znajdziesz w artykule Kazachstan Informacje Praktyczne, a opis przygód w Kazachstan w krzywym zwierciadle
Zdjęcia są takie, że aż wyglądają jak nie-prawdziwe!:) Przepiękne!
Wow, piękne widoki. Kazachstan to bardzo rzadka destynacja wśród znanych mi osób a właśnie tym postem udawadniasz, że warto się wybrać 🙂 również jestem mega podekscytowana na myśl o łapaniu autostopa, ponieważ nigdy żadnej poważnej trasy nim nie odbyłam. No i spanie w namiocie ❤ po tegorocznych Bieszczadach, nie mogę się doczekać kolejnej wyprawy