W góry – samemu czy z kimś? Jak powinno się chodzić?
Pytanie nieomal odwieczne, a obie odpowiedzi mające jednakową liczbę zwolenników, co przeciwników. Obie opcje mają zarówno wady, jak i zalety. Zanim przejdę do analizy, postaram się po prostu stworzyć listę wad i zalet obu sposobów chodzenia po górach.
Samotny trekking zalety:
– Sam dostosowujesz tempo marszu i nie martwisz się tym, że musisz za kimś nadążyć, że kogoś spowalniasz i nie denerwuje cię, że musisz na kogoś czekać.
– Nie musisz z nikim konsultować zmian planów.
– Masz swobodę wyboru tego, co robić. Osobiście zdarzyło mi się zatrzymać, nieplanowanie, w jakimś miejscu na dodatkowy dzień, bo po prostu mi się tam podobało.
– Czasami łatwiej o transport, jeśli dojazd na szlak wymaga autostopu (w wielu miejscach świata nie ma żadnego zorganizowanego transportu do odludnych, górskich miejsc i trzeba liczyć tylko i wyłącznie na dobrą wolę lokalnych kierowców).
Samotny trekking wady:
– Często nie ma z kim porozmawiać.
– W razie wypadku możliwe, że nie będziesz miał jak wezwać pomocy.
– Nie możesz podzielić sprzętu, który niesiesz, pomiędzy kilka osób (jeśli np. 3 osoby korzystają z namiotu, to dobrą opcją jest podzielenie się – jeden niesie stelaż, drugi tropik, trzeci płachtę namiotu).
– Jeśli zapomniałeś czegoś zabrać, to nie masz co liczyć na dobrą pamięć kolegi, który mógłby ci to pożyczyć.
– Jesteś zdany tylko na siebie, jak zgubisz szlak, to nie możesz liczyć na niczyją pomoc.

Trekking w grupie, zalety:
– Można podzielić się sprzętem.
– Jest bezpieczniej.
– Jest większa szansa, że nie przeoczycie skrętu na szlaku, bo więcej osób zwraca uwagę na znaki.
– Można porozmawiać, pośmiać się, a wieczorem razem miło biwakować.
Trekking w grupie, wady:
– Trzeba dostosować tempo marszu do innych grupowiczów.
– Nie można samodzielnie podejmować decyzji, trzeba je konsultować zresztą grupy.
– Czasami pojawiają się konflikty – jeden chce iść, drugi odpoczywać, trzeci jeść, a czwarty robić zdjęcia.

Sprawdź koniecznie – jak się nie męczyć chodząc po górach
Trekking – samotnie czy w grupie?
Jak widzisz, nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to, która opcja jest lepsza, a zdecydowanie żadna z nich nie jest doskonała.
Początkujący górołaz powinien zdecydowanie poruszać się w grupie, przy czym dwie osoby to już grupa, więc po prostu powinien iść „z kimś”. W dwie osoby jest raźniej i bezpieczniej, trudniej się zgubić, a jeśli już zgubi się szlak, to w niewielkiej grupie, gdzie wszyscy się znają, ciężej wpaść w panikę. Fajnie, jeśli w tej grupie jest przynajmniej jedna osoba jako tako obyta z górami, będzie ona naprawdę pomocna przy doborze pakowanego sprzętu, pokaże nam jak nie zgubić szukać szlaku i jak odczytywać oznaczenia.
Jeśli zaczniesz praktykować wielodniowe trekkingi, to również fajnie jest iść w grupie. Dzielicie się wtedy sprzętem do wspólnego użytku, by ulżyć plecom i kręgosłupowi. Na przykład jedna osoba niesie namiot, druga kuchenkę i przybory do gotowania, a trzecia- jedzenie. Początkowe biwaki w grupie również wydają mi się zdecydowanie lepszym pomysłem, niż pierwszy samotny nocleg w lesie. W grupie czujesz się po prostu bezpieczniej, choć, jak przekonam cię w późniejszych rozdziałach, wcale nie ma się czego bać w samotnym biwakowaniu.
Z kolei jeśli wypracujesz pewną kondycję, zaczniesz po górach chodzić naprawdę dużo, to w pewnym momencie możesz poczuć, że podróżowanie w grupie nie jest dla ciebie.
Hejt na samotne wędrówki
W Polsce jest sporo osób, które uparcie twierdzą, że po górach powinno chodzić się powoli, tylko i wyłącznie w grupie i zawsze dostosowując prędkość do najbardziej powolnych uczestników wycieczki. Ja się z tym absolutnie nie zgadzam. Uważam, że po górach powinno chodzić się w takim tempie, w jakim tobie to sprawia przyjemność, więc jeśli masz na tyle kondycji i siły, by biegać po szlakach, to biegaj jeśli to cię uszczęśliwia.
Mało tego. Pisałem w artykule “Jak się nie męczyć chodząc po górach” o tym, że jedną z najważniejszych rzeczy, by zachować w górach siły, jest chodzenie własnym tempem. Wielokrotnie to sprawdziłem, na sobie i innych i potwierdzam, że chodzenie powoli tylko dlatego, by się do kogoś dostosować, jest znacznie bardziej męczące, niż utrzymywanie wygodnego dla nas tempa. Oczywiście, gonienie za kimś i przyspieszanie powyżej własnej prędkości jest jeszcze bardziej męczące.
Samotnie po górach
Osobiście preferuję wycieczki samotne, bo mój styl chodzenia jest naprawdę szybki i niewiele osób za mną nadąża, bardzo często kończę szlaki dosłownie przepoławiając czasy przejść podane przez PTTK na mapach i takie tempo sprawia mi przyjemność. Przez wiele lat słuchałem na ten temat mnóstwa negatywnych komentarzy, że gonię, że pospieszam et cetera et cetera, czasami czując się podle, a czasami będąc niezadowolonym, bo przez innych uczestników wyprawy i ich mozolne tempo nie zdobywaliśmy tego, co zaplanowaliśmy wcześniej. Spotkałem się również z zabawną opinią, że po górach „powinno” się chodzić powoli. Nie mam pojęcia skąd ta teoria się wzięła, ale nie ma ani krzty sensu.
Zmieniłem więc styl i przestałem chodzić w góry w grupie. Pozwala mi to na utrzymywanie komfortowego dla mnie tempa marszu i, paradoksalnie, mniej się męczę (o tym również będzie w jednym z następnych rozdziałów, a póki co możecie przeczytać podlinkowany powyżej artykuł na ten temat).
Czy to oznacza, że nie lubię powolnych osób w górach? W żadnym wypadku! Po prostu nie lubię razem z nimi wychodzić na szlak. Uważam, że wychodząc w grupie na szlak powinniśmy tak dobrać towarzyszy, by byli zbliżeni do nas kondycyjnie, tak, by wzajemnie na siebie negatywnie nie wpływać.
Jeśli jednak wybierzesz się w góry wraz ze znacznie powolniejszymi znajomymi, to nie zostawiaj ich daleko za sobą! Jeśli zdecydujesz się na wyjście z kimś słabszym, to dotrzymaj mu towarzystwa i nie poganiaj go, zwłaszcza, jeśli jesteś znacznie szybszy. Po prostu, jeśli taki typ podróży nie sprawia ci przyjemności, to następnym razem wybierz się w góry samemu.