W góry – samemu czy z kimś? Jak powinno się chodzić?
Pytanie nieomal odwieczne, a obie odpowiedzi mające jednakową liczbę zwolenników, co przeciwników. Obie opcje mają zarówno wady, jak i zalety. Zanim przejdę do analizy, postaram się po prostu stworzyć listę wad i zalet obu sposobów chodzenia po górach.
Samotny trekking zalety:
– Sam dostosowujesz tempo marszu i nie martwisz się tym, że musisz za kimś nadążyć, że kogoś spowalniasz i nie denerwuje cię, że musisz na kogoś czekać.
– Nie musisz z nikim konsultować zmian planów.
– Masz swobodę wyboru tego, co robić. Osobiście zdarzyło mi się zatrzymać, nieplanowanie, w jakimś miejscu na dodatkowy dzień, bo po prostu mi się tam podobało.
– Czasami łatwiej o transport, jeśli dojazd na szlak wymaga autostopu (w wielu miejscach świata nie ma żadnego zorganizowanego transportu do odludnych, górskich miejsc i trzeba liczyć tylko i wyłącznie na dobrą wolę lokalnych kierowców).
Samotny trekking wady:
– Często nie ma z kim porozmawiać.
– W razie wypadku możliwe, że nie będziesz miał jak wezwać pomocy.
– Nie możesz podzielić sprzętu, który niesiesz, pomiędzy kilka osób (jeśli np. 3 osoby korzystają z namiotu, to dobrą opcją jest podzielenie się – jeden niesie stelaż, drugi tropik, trzeci płachtę namiotu).
____________________
Wbijajcie na 8a, na wybrany sprzęt pojawiły się promocje do 70%!
Promocja nazywa się winter sale
Widzieliście już nową promkę na Sportano? Z kodem Spring rabaty do 20%
A na skalniku nawet do 30% taniej!
____________________
– Jeśli zapomniałeś czegoś zabrać, to nie masz co liczyć na dobrą pamięć kolegi, który mógłby ci to pożyczyć.
– Jesteś zdany tylko na siebie, jak zgubisz szlak, to nie możesz liczyć na niczyją pomoc.

Trekking w grupie, zalety:
– Można podzielić się sprzętem.
– Jest bezpieczniej.

– Jest większa szansa, że nie przeoczycie skrętu na szlaku, bo więcej osób zwraca uwagę na znaki.
– Można porozmawiać, pośmiać się, a wieczorem razem miło biwakować.
Trekking w grupie, wady:
– Trzeba dostosować tempo marszu do innych grupowiczów.
– Nie można samodzielnie podejmować decyzji, trzeba je konsultować zresztą grupy.
– Czasami pojawiają się konflikty – jeden chce iść, drugi odpoczywać, trzeci jeść, a czwarty robić zdjęcia.

Sprawdź koniecznie – jak się nie męczyć chodząc po górach
Trekking – samotnie czy w grupie?
Jak widzisz, nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to, która opcja jest lepsza, a zdecydowanie żadna z nich nie jest doskonała.
Początkujący górołaz powinien zdecydowanie poruszać się w grupie, przy czym dwie osoby to już grupa, więc po prostu powinien iść „z kimś”. W dwie osoby jest raźniej i bezpieczniej, trudniej się zgubić, a jeśli już zgubi się szlak, to w niewielkiej grupie, gdzie wszyscy się znają, ciężej wpaść w panikę. Fajnie, jeśli w tej grupie jest przynajmniej jedna osoba jako tako obyta z górami, będzie ona naprawdę pomocna przy doborze pakowanego sprzętu, pokaże nam jak nie zgubić szukać szlaku i jak odczytywać oznaczenia.
Jeśli zaczniesz praktykować wielodniowe trekkingi, to również fajnie jest iść w grupie. Dzielicie się wtedy sprzętem do wspólnego użytku, by ulżyć plecom i kręgosłupowi. Na przykład jedna osoba niesie namiot, druga kuchenkę i przybory do gotowania, a trzecia- jedzenie. Początkowe biwaki w grupie również wydają mi się zdecydowanie lepszym pomysłem, niż pierwszy samotny nocleg w lesie. W grupie czujesz się po prostu bezpieczniej, choć, jak przekonam cię w późniejszych rozdziałach, wcale nie ma się czego bać w samotnym biwakowaniu.
Z kolei jeśli wypracujesz pewną kondycję, zaczniesz po górach chodzić naprawdę dużo, to w pewnym momencie możesz poczuć, że podróżowanie w grupie nie jest dla ciebie.
Hejt na samotne wędrówki
W Polsce jest sporo osób, które uparcie twierdzą, że po górach powinno chodzić się powoli, tylko i wyłącznie w grupie i zawsze dostosowując prędkość do najbardziej powolnych uczestników wycieczki. Ja się z tym absolutnie nie zgadzam. Uważam, że po górach powinno chodzić się w takim tempie, w jakim tobie to sprawia przyjemność, więc jeśli masz na tyle kondycji i siły, by biegać po szlakach, to biegaj jeśli to cię uszczęśliwia.
Mało tego. Pisałem w artykule “Jak się nie męczyć chodząc po górach” o tym, że jedną z najważniejszych rzeczy, by zachować w górach siły, jest chodzenie własnym tempem. Wielokrotnie to sprawdziłem, na sobie i innych i potwierdzam, że chodzenie powoli tylko dlatego, by się do kogoś dostosować, jest znacznie bardziej męczące, niż utrzymywanie wygodnego dla nas tempa. Oczywiście, gonienie za kimś i przyspieszanie powyżej własnej prędkości jest jeszcze bardziej męczące.
Samotnie po górach
Osobiście preferuję wycieczki samotne, bo mój styl chodzenia jest naprawdę szybki i niewiele osób za mną nadąża, bardzo często kończę szlaki dosłownie przepoławiając czasy przejść podane przez PTTK na mapach i takie tempo sprawia mi przyjemność. Przez wiele lat słuchałem na ten temat mnóstwa negatywnych komentarzy, że gonię, że pospieszam et cetera et cetera, czasami czując się podle, a czasami będąc niezadowolonym, bo przez innych uczestników wyprawy i ich mozolne tempo nie zdobywaliśmy tego, co zaplanowaliśmy wcześniej. Spotkałem się również z zabawną opinią, że po górach „powinno” się chodzić powoli. Nie mam pojęcia skąd ta teoria się wzięła, ale nie ma ani krzty sensu.
Zmieniłem więc styl i przestałem chodzić w góry w grupie. Pozwala mi to na utrzymywanie komfortowego dla mnie tempa marszu i, paradoksalnie, mniej się męczę (o tym również będzie w jednym z następnych rozdziałów, a póki co możecie przeczytać podlinkowany powyżej artykuł na ten temat).
Czy to oznacza, że nie lubię powolnych osób w górach? W żadnym wypadku! Po prostu nie lubię razem z nimi wychodzić na szlak. Uważam, że wychodząc w grupie na szlak powinniśmy tak dobrać towarzyszy, by byli zbliżeni do nas kondycyjnie, tak, by wzajemnie na siebie negatywnie nie wpływać.
Jeśli jednak wybierzesz się w góry wraz ze znacznie powolniejszymi znajomymi, to nie zostawiaj ich daleko za sobą! Jeśli zdecydujesz się na wyjście z kimś słabszym, to dotrzymaj mu towarzystwa i nie poganiaj go, zwłaszcza, jeśli jesteś znacznie szybszy. Po prostu, jeśli taki typ podróży nie sprawia ci przyjemności, to następnym razem wybierz się w góry samemu.
Na długie, szybkie wyprawy piesze – samotnie. Nie przypadkowo trasy te robi się prawie zawsze samotnie. Dwie osoby nigdy się tak dobrze nie zgrają.
Kiedy trasa nie jest długa, odcinki dobowe krótkie albo bardziej zwracamy uwagę na walory krajobrazowe to oczywiście w grupie.
Tak. Ale osobom początkującym nadal polecam wyprawy w parze lub małej grupie – to kwestia bezpieczeństwa i nabrania doświadczenia
Zawsze chodzę sama. W Tatrach towarzystwa i tak nie brakuje. Gorzej w Alpach. 4 osoby na krzyż.
Ale przynajmniej spokój na szlaku 😉