Nie chce mi się, czyli – rusz zadek leniu!
Ile razy w tygodniu mówisz, że czegoś ci się nie chce? Albo lepiej- ile razy dziennie mówisz “nie chce mi się”, ewentualnie – “jutro, później, nie teraz”.
Dlaczego “nie chce się”?
Jest wiele powodów “niechcenia”. Zmęczenie, stres, brak skupienia, słaba motywacja, pozostawanie w strefie komfortu.
Najczęściej używamy tych słów, kiedy rzekomo jesteśmy zmęczeni – pracą, życiem, bieżącą sytuacją. Jakakolwiek próba zrobienia czegokolwiek czeźnie na niczym, zderzając się ze ścianą zmęczenia. Każdy krok, każdy pomysł, wszystko rozbija się o “nie chce mi się”. Niestety, jest to błędne koło. Im bardziej “nie chce się”, tym mniej rzeczy się robi i tym bardziej “nie chce się”.
Strefa komfortu
To takie magiczne miejsce, które buduje twoja podświadomość. Twoja podświadomość w domyśle jest leniem. Skrajnym leniem. Dla niej najlepiej by było, gdybyś nic nie robił. Nie miej jej tego za złe – to jest mechanizm obronny. Im mniej robisz, tym mniejsze ryzyko, że zrobisz coś źle.
Niestety, póki nie weźmiesz się w garść, to nie zrobisz NIC!
Rozwój
Dojrzewamy, dorastamy, rozwijamy się. I najczęściej w pewnym momencie, po skończeniu szkoły, studiów, ewentualnie zrobieniu kilku kursów – zaczynamy życie zawodowe. Dla większości, zdecydowanej większości, ludzi, to jest miejsce, gdzie rozwój zatrzymuje się nieomal zupełnie. Bo teraz nastał czas pracy, nabywania doświadczenia, szacunku et cetera. Oczywiście nabywamy jakieś nowe umiejętności podpatrując kolegów z pracy, chodząc na szkolenia, czy obserwując ludzi. Ale jednak zazwyczaj skupiają się one na rzeczach stricte związanych z wykonywanym przez ciebie zajęciem.
Ale czy robimy coś absolutnie nowego? Nie, bo nie ma czasu, bo jesteśmy zmęczeni, bo…. nie chce się.
W zasięgu ręki…
…mamy całe mnóstwo rzeczy, które da się zrobić. Można się uczyć czegoś nowego, można zacząć ŻYĆ, a nie tylko wegetować. Można zacząć próbować robić zupełnie nowe rzeczy. Dla przykładu – ja w zeszłym roku nauczyłem się rosyjskiego. Sam, z samouczków. Oczywiście nie na poziomie akademickim, ale na pewno na komunikatywnym. Wcześniej był to niemiecki. Do tego trenuję, czytam, biegam, jeżdżę na rowerze, zacząłem prowadzić blog, podróżuję.
Często słyszę zarzuty i pretensje (sic!) że skąd ja mam na to wszystko czas, że “jak ci się tak chce”, albo “wziąłbyś w końcu wrzucił na luz, odpoczął”. W ogóle tego nie rozumiem. Przecież każdy z nas ma jakieś pozytywne cechy, które może w sobie rozwinąć. Jedyny problem, to chcieć.
Słomiany zapał
Wiele osób ma też chęci, i to jakie, jak wielkie! Zaczynają się odchudzać, wpadają w szał wszystkiego związanego z odchudzaniem – czytają książki, oglądają motywacyjne filmy na Youtube, kupują sportowe buty do biegania, strój termoaktywny, układają sobie dietę… i tak schodzi im masa czasu i energii na całą “około-odchudzającą” otoczkę, że zapomnieli, co w ogóle chcą osiągnąć. Często po tygodniu/miesiącu zapał mija, dieta zostaje zapomniana, a buty zalegają w szafie. Nawet nie zliczę ile znam takich przypadków.
Człowieku weź się w garść!
Otacza cię wspaniały świat wielkich i małych możliwości. A ty jako ten malkontent siedzisz na kanapie zajadając czipsy, zapijając dietetyczną colą i komentujesz to, co do twojej głowy wysłał obraz z telewizora. Przecież w tym kraju mamy kilkadziesiąt milionów speców od alpinizmu! Pamiętacie wypadek Tomasza Mackiewicza? Ja czytałem artykuły o Nanga Parbat, ale czytałem też pojawiające się pod nimi komentarze. Iluż tam było mądrych ludzi!
Co drugi wiedział, że helikopter mógł lecieć, że to wina ratowników, że Revol, że ambasady… Choć żaden z komentujących nie był wyżej, niż na Czantorii! A helikopter widzieli tylko w kinie.
Do tego pojawiały się tysiące komentarzy – dobrze mu tak, po co tam szedł, miał rodzinę, jak on mógł… Dla mnie to komentarze szarych, pozbawionych marzeń i pasji osób. Gdybyśmy wszyscy byli tymi siedzącymi przed telewizorami szarakami, to niestety nadal myślelibyśmy, że na Olimpie żyją bogowie, bo nikt by tam nie dotarł. Nikt nie wylądował by na księżycu, nikt nie wszedłby na K2 żeby powiedzieć nam, co tam jest.
Możesz!
Ty też możesz dokonać rzeczy wspaniałych. I nie mówię tutaj, że musisz przejść Amerykę na piechotę, wystarczy, że zaczniesz coś robić i będziesz się tego trzymał. Zobaczysz, że efekty twojej pracy w pewnym momencie zaczną cię motywować do dalszego działania, a pracowanie nad osiąganiem lepszego wyniku stanie się przyjemnością, a nie rodzajem przymusu. Zaczniesz chudnąć- będziesz chciał więcej, później może zbudujesz lepszą muskulaturę, albo wyrzeźbisz “kaloryfer”. Zaczniesz chodzić po górach? Może po Beskidach zapragniesz iść w Tatry, a za jakiś czas spotkamy się na kilkutysięcznikach w Azji? Bo kto powiedział, że ty nie możesz?
Epoka lenistwa
Żyjemy w czasach, gdzie wszystko jest “już” i, że tak brzydko pozwolę sobie powiedzieć, “podstawiane pod gębę”. Możemy kupić dowolne rzeczy przez internet, wygodnie zapłacić kartą online, a kurier przyniesie nam wszystko do domu. I to jest dobre! Ale również straszliwie rozleniwia. Człowiek, im mniej ma do roboty, tym mniej chce robić, staje się leniwy, wygodny, nie ma na nic ochoty.
Drugą rzeczą są internetowe głupoty, ja to nazywam epidemią-memów-wymówek. Pewna grupa leni, którą mam na Facebooku, codziennie zapycha swoje tablice mądrościami typu – “nic mi się nie chce, ale nikt nie będzie mi mówił, co powinienem robić”, “jestem dumny z tego że jestem puszysty”, “o kurde, jutro znowu poniedziałek” (tak jakby tydzień temu było inaczej!). To są brednie na resorach, tłumaczenie leniwych ludzi dla leniwych ludzi. Proszę cię, nie bądź jak oni. Wykorzystaj mądrze swój czas.
Rusz zadek
I zacznij działać. Nie jutro, nie teraz, nie dla innych, nie na facebooku, nie wrzucaj miliona zdjęć o tym jak to będziesz biegał po nowym roku na Instagram! Załóż stare trampki i biegnij, a pochwalisz się tym potem! Nie rób postanowień na nowy rok! Zacznij zmieniać życie już dzisiaj. Da się to zrobić, małymi krokami, wielkimi krokami, powoli lub gwałtownie – wszystko się da, ale musisz ROBIĆ zamiast GADAĆ albo NARZEKAĆ. No już, kończ to czytać i działaj! Nikt nie będzie cię nosił na rękach.
Ewentualnie przeczytaj “Jak zmarnować sobie życie“. Tam napisałem, co dzieje się z ludźmi, którym chronicznie nie chce się.
W sam raz na ten zimowy okres – wtedy nie chce się częściej 🙂
A to błąd, zimą jest wiele do zrobienia 🙂
Mnie się ostatnio nic nie chce, bo po prostu nie mam na nic czasu. Pracuję po kilkanaście godzin dziennie. I musi mi się chcieć ogarniać to, czego wymaga ode mnie praca. Na resztę rzeczy nie starcza motywacji.
Też pracuje po kilkanaście godzin i zawsze mam jeszcze moc coś zrobić. To daje motywację samą w sobie!
Coś niestety w tym naszym aktualnym świecie jest nie tak. Zbyt wielu osobom nic się nie chce. Ja większość weekendów spędzam poza domem, najchętniej w górach. Wracam, owszem fizycznie zmęczona, ale psychicznie zdecydowanie czuje się lepiej. Od paru tygodni pracuje po 10 godzin dziennie ale jakoś potrafię znaleźć jeszcze co któryś dzień na naukę angielskiego. To chyba charakter każdego z nas. Przyzwolenie na pozostanie w strefie komfortu… Tyle że ona u każdego jest inna 🙂
I tak trzymaj, ja uczę się chińskiego 🙂
Często mi się nie chce, ale i tak działam 🙂
Mnie się raczej za dużo chce i się ze wszystkim nie wyrabiam. Nawet jestem na etapie uczenia się odpuszczania, czyli można by powiedzieć, że nie chce mi się odpoczywać 😉
Szanuję 😀 bo mam podobnie 🙂
Bardzo ciekawy artykuł. Zgadzam się z tobą, że dzisiaj wszystko można łatwo dostać. A niewiele jest już rzeczy, które mają prawdziwą wartość. Zamiast pracować na coś swoimi siłami, wolimy dostać to od razu.
To powoduje lenistwo. Mało komu się chce osiągać coś, co wymaga więcej wysiłku. Pozdrawiam
I takie podejście do życia mi odpowiada, zamiast mówić działać, tak aby nie zwlekać, tylko od razu wprowadzać w czyn zamierzenia. A wówczas wszystko wydaje się jakby łatwiejsze, drobne kroki i sukcesy cieszą, napędzają do dalszego działania. 🙂
Nie chodzi o to by się nie chciało. Ale by robić mimo to 😉
“I hated every minute of training, but I said, ‘Don’t quit. Suffer now and live the rest of your life as a champion.” Muhhamad Ali 😉
Bardzo mądre słowa, nie znalem tego cytatu ale teraz pewnie go kiedyś wykorzystam! 🙂
Tylko nie mozna przesadzać z tą strefą komfortu.