Jak zorganizować wyprawę na Antarktydę
Kiedy opublikowałem na Facebooku i Instagramie serię zdjęć z Antarktydy, otrzymałem setki pytań na temat organizacji wyprawy, cen, wymagań itd. By nie odpisywać każdemu z osobna, postanowiłem zgromadzić wszystkie informacje w jednym miejscu, tak, by każdy mógł się zapoznać.
Antarktyda to siódmy kontynent, najdłużej nieodkryty ze wszystkich. Ludzie od I-ego wieku wierzyli, że gdzieś na południu istnieje jeszcze jeden kontynent, ale rozwój cywilizacyjny nie pozwalał zbudować statków odpowiednich, by tam popłynąć. Antarktydę odkryto dopiero w XIX wieku, ale zdobycie bieguna południowego udało się w XX wieku. W 1958 roku dokonano pierwszego przejścia w poprzek kontynentu.
Poniżej podam wam wszystkie informacje, a na samym końcu opiszę naszą historię, która byłą odrobinę inna i raczej nikomu nie uda się jej powtórzyć 🙂
Jak dostać się na Antarktydę?
Nie opisuję opcji – prywatnym jachtem. Morze jest tam niespokojne, a dopłynięcie prywatnym, małym jachtem wymaga nie lada umiejętności. Jeśli nie jesteś żeglarzem z ogromnym doświadczeniem, to i tak nikt cię tam nie zabierze na tego typu wycieczkę. Jeśli nie masz żeglugą nic wspólnego, to i tak nie dałbyś rady wytrzymać na małym statku na morzu Weddela lub w cieśninie Drake’a, więc lepiej porzuć taki plan 🙂 I nie, jeśli twoje doświadczenie żeglarskie to prom do Szwecji lub żegluga po Mazurach, to nie masz nawet 3% doświadczenia potrzebnego do żeglugi na Antarktydę 🙂
Punkty startu
Komercyjne wyprawy na Antarktydę zaczynają się głównie w trzech punktach. W Ushuaia – najbardziej wysuniętym na południe mieście na Ziemi. W RPA – stamtąd na Antarktydę można polecieć prywatnym samolotem. W Australii – rejs z Australii jest bardzo, bardzo długi i kosztowny.
Jest jeszcze kilka innych opcji, są norweskie statki startujące z Europy, małe samolociki latające z Punta Arenas w Chile etc.
Nie chcę opisywać wyprawy, na której nie byłem, skupię się więc na opcji, z której skorzystałem, czyli na starcie z Ushuaia. Jest to najbardziej popularna opcja.
Wybieramy operatora
Operator to firma, z której usług skorzystamy. Firm jest mnóstwo, z czego w czołówce światowej na pewno znajdą się :
- Silversea Expeditions
- Lindblad Expeditions
- Quark Expeditions
- Hurtigruten
- Hapag-Lloyd Cruises
- Aurora Expeditions
- Ponant
- Seabourn
Ja skorzystałem z Quark Expeditions z trzech powodów. Po pierwsze – to bardzo stara i doświadczona w temacie wypraw Antarktycznych firma. Po drugie – są członkiem IATO (czyli dbają o środowisko naturalne, spełniając wszystkie normy). Po trzecie – trochę przypadkowo, o czym napiszę na końcu w mojej historii 😉
Kiedy można udać się na Antarktydę?
Tylko Antarktycznym latem. Czyli w czasie naszej zimy. Sezon zaczyna się w drugiej połowie października i kończy w połowie marca. Nie ma możliwości wyprawy w innym terminie – morze jest zbyt wzburzone, do tego w dużej części zamarza (a nikt nie chce zostać Ernestem Shackeltonem i utknąć w lodzie), a silne wiatry uniemożliwiają transport powietrzny. Temperatury spadają poniżej minus 50 stopni Celsjusza.
Jaka jest cena wyprawy na Antarktydę?
To pewnie większość osób interesuje najbardziej 😉 Otóż cena jest… zaporowa! Antarktyda należy do miejsc, w które podróż jest jedną z najdroższych na Ziemi (obok Arktyki czy Mount Everestu). Cena zależeć będzie od kilku czynników:
- Jakiego operatora wybierzemy (choć to ma mniejsze znaczenie, ceny wśród różnych operatorów nie różnią się aż tak bardzo)
- jaki będzie program wycieczki
- na ile dni
- skąd start
- co będziemy robić
Przeciętne ceny z Ushuaia wynoszą (stan na 2020 rok)
- 6000-7000 USD za 7-9 dni. Rejs z Ushuaia na Półwysep Antarktyczny, 3-4 lądowania na kontynencie, powrót. 5 dni z tej wycieczki to sam rejs w jedną i drugą stronę
- 13 000 – 18 000 USD za 18-20 dni. Rejs z Ushuaia na półwysep Antarktyczny, do tego Georgia Południowa oraz Falklandy w drodze powrotnej do Ushuaia
Są też inne programy. Program samolotem z Puenta Arenas na biegun południowy (cena to około 60 000 USD). trzeba wybrać coś, co pasuje do naszych preferencji.
Wszystkie ceny są za jedną osobę w dolarach amerykańskich.
Jakie są opłaty dodatkowe podczas wyprawy na Antarktydę?
- W cenie, którą podaje operator, nie ma ceny dotarcia do punktu startowego. W przypadku Quark Expeditions i rejsu z Ushuaia, musiałem się dostać do Ushuaia. Z Polski trzeba by lecieć na przykład do Monachium, stamtąd do Buenos Aires, a później do Ushuaia. Taki lot w dwie strony to koszt około 3000 PLN jeśli uda się niezły bilet upolować.
- Ubezpieczenia. A jest ono obowiązkowe i koniecznie musisz mieć jego wersję po angielsku, którą wysyłasz wraz z formularzem zgłoszeniowym. I tutaj rzecz bardzo, bardzo ważna! Niewiele firm oferuje ubezpieczenie, pokrywające Antarktydę, musisz dokładnie zapoznać się z ofertą ubezpieczyciela. W formularzach online często nawet nie ma takiej opcji do zaznaczenia w celu podróży, jak Antarktyda. Na Antarktydzie NIE MA ŻADNYCH PLACÓWEK MEDYCZNYCH. W razie wypadku twoje ubezpieczenie musi pokrywać przelot helikopterem na Falklandy lub do Argentyny! Koszt takiego ubezpieczenia to kilkaset zł za dwa tygodnie.
- Ubrań ochronnych. Te też są w twoim zakresie, nie licząc gumowców. O ubraniach napiszę poniżej w wymaganiach.
- Różni operatorzy oferują dodatkowe atrakcje, w zależności od pogody i są one dodatkowo płatne. Przykładowo – może to być nocleg w specjalnym namiocie na lądzie, albo pływanie kajakiem lub też wspinaczka na którąś z gór. W zależności od atrakcji, cena za jedną wynosi od kilkuset do nawet kilku tysięcy dolarów.
- Pranie na statku. Usługa taka kosztuje około 40 dolarów za komplet prania.
- Internet – jest dodatkowo płatny, o czym będzie pod koniec artykułu.
Co musisz wiedzieć przed wyprawą na Antarktydę
Nie zabierzesz małego dziecka
Zdecydowana większość operatorów określa minimalny wiek uczestników na 16 lat.
Musisz mieć swoje ubrania ochronne
Operator poda ci pełną listę. W skład obowiązkowego wyposażenia wchodzi ciepła kurtka i to przeciwdeszczowa (taka naprawdę przeciwdeszczowa!), czapka, rękawice i obowiązkowe wodoodporne spodnie. Ja używałem nakładek wodoodpornych na spodnie do trekingów górskich i dawały radę spokojnie.
Bardzo dużo będzie zależeć od pogody
To jest BARDZO WAŻNY PUNKT! Przed wejściem na pokład statku podpisujemy Terms & Conditions, czyli warunki skorzystania z usługi. I jest tam wyraźnie, wytłuszczonym drukiem napisane coś, co może być nieakceptowalne dla wielu osób, ale brak podpisu oznacza, że nie zostaniesz wpuszczony(a) na pokład. Punkt brzmi Najważniejsze jest słowo kapitana. I następnie jest rozwinięty
- Jeśli jesteście na lądzie i kapitan zdecyduje się włączyć sygnał alarmowy, bo np. gwałtownie zmieni się prognoza pogody, to masz obowiązek natychmiast udać się na Zodiaka (małe desantowe łodzie motorowe, służące do przewiezienia cię ze statku na ląd – na Antarktydzie brak jest portów, więc duży statek nie może podpłynąć do wybrzeża). I nikogo nie obchodzi, że dopiero co zacząłeś spacerować, że chcesz zrobić zdjęcia, wideo itd. W dobrym przypadku załoga wrzuci cię na zodiak, w gorszym – jeśli przez ciebie będzie jakieś spóźnienie, kapitan ma prawo zabronić ci późniejszych wyjść. W najgorszym (w przypadku skrajnego załamania pogody) kapitan ma prawo zostawić cię na lądzie, jeśli pozostanie statku w punkcie w którym jest zagraża reszcie załogi i pasażerów.
- To kapitan decyduje, czy można zejść bezpiecznie na ląd. Niejedna wyprawa miała pecha i wiał silny wiatr lub były burze (to Antarktyda, przy tamtejszych wiatrach nasz halny w Tatrach to najwyżej przyjemny zefirek). W takich przypadkach może zdarzyć się, że nigdy nie dotkniesz lądu, bo podróż małą łodzią motorową byłaby samobójstwem. Podpisując Terms & Conditions zgadzasz się na to i własnoręcznie składasz podpis po punktem – “nie będę dochodził żadnych roszczeń, pretensji i zwrotów, jeśli z przyczyn wyższych nie uda się wykonać wszystkich punktów wyprawy”.
Choroba morska
Najgorszą częścią wyprawy jest przeprawa przez cieśninę Drake’a. To właśnie z powodu szalonych warunków, jakie potrafią tam panować, Antarktyda pozostała tak długo nieodkryta. Największa fala w cieśninie Drake’a, wykryta przez stację meteorologiczną w Nowej Zelandii miała 24 metry wysokości! To tyle, co 8 piętrowy blok! Fale od 3 do 8 metrów to norma.
To nie mój filmik, ale tak wygląda cieśnina Drake’a kiedy jest umiarkowana pogoda.
I nie ma litości, nie ma – zabierzcie mnie stąd, nie ma – nie dam rady. Dwie i pół doby (w jedną stronę) będzie taka bujanka. Wygląda to tak, że idąc korytarzem na statku po każdym kroku czekamy na falę, trzymając się poręczy. Śpiąc turlamy się po łóżku z lewej na prawą. A ludzie ze słabym żołądkiem spędzają te dwie i pół doby w toalecie.
Kilka rodzajów tabletek zapobiegających chorobie morskiej można dostać zazwyczaj na statkach bez dodatkowych opłat. Jeśli ktoś chce jednak użyć mocniejszych środków (widziałem ludzi, którzy mieli specjalne plastry, podobno jest to bardzo mocne), to trzeba je przywieźć samemu.
I jeszcze jedno. Kac na statku w takiej bujance to zły pomysł. Sprawdziłem 😉
Osobiście – dla mnie nie była to pierwsza podróż statkiem, ale zdecydowanie najdłuższa i po najbardziej niebezpiecznych wodach. Mimo wszystko tylko w pierwszy dzień czułem się niedobrze, ale przeszło samo z siebie. Wystarczyło lekko jeść (ale broń boże – nie jeść wcale!) i pić sporo wody.
Bio-check
Antarktyda jest dziewiczym kontynentem. Organizacje zajmujące się ochroną środowiska uznają za priorytet, by żadne dodatkowe mikroorganizmy nie skaziły tego miejsca.
Jako przykład podam Georgię Południową, gdzie w latach 20-tych XX wieku na jednym ze statków wielorybniczych przywieziono szczury. Szczury rozmnożyły się, zjadając pingwinie jaja i polując na nowonarodzone foki. Do lat 80-tych nieomal całkowicie wybiły faunę tej pięknej wyspy. Dopiero na początku XX wieku udało się je wytępić i ekosystem zaczął się odbudowywać.
By nie przenieść żadnych niepożądanych rzeczy na ląd, zmuszeni będziemy do robienia Biosecurity za każdym razem przed wyjściem na ląd. Trzeba wziąć wszystkie swoje ubrania, w których będziemy szli na ląd i usunąć z nich wszelkie pozostałości i brud. I to nie tylko byle jak wytrzepać. Trzeba otworzyć każdy rzep i usunąć każdy brudek, szpilką wydłubać najmniejsze ziarno piasku z butów. Zajmuje to od godziny do dwóch i trzeba to robić codziennie przed wyjściem na ląd.
Załoga ma za zadanie bardzo skrupulatnie sprawdzić, przeszukać kieszenie itd. Każde ziarenko piasku skutkuje komunikatem – proszę wyczyścić jeszcze raz i wrócić.
Po przejściu kontroli wszystkie ubrania spryskiwane są środkiem biobójczym i dopiero wtedy można wsiąść na Zodiaka i płynąć na ląd.
Załoga nie pomoże i nie ma obowiązku czyścić naszych ubrań, trzeba to robić samemu.
Na ląd nie wolno zabierać żadnego jedzenia. Nie wypływa się na dłużej niż kilka godzin, więc każdy może wytrzymać bez kanapek.
O ubraniach i ich niszczeniu….
Ubrania w których będziemy wypływać mogą ulec lekkiej degradacji i czasami się zniszczyć, z dwóch powodów.
Po pierwsze – za każdym razem będą spryskiwane środkiem biobójczym. Nie jest on jednak aż tak szkodliwy jak:
Woda morska. W czasie podróży Zodiakiem na ląd zawsze się zmoknie. ZAWSZE. (Stąd obowiązek wodoodpornych spodni). A ubrania nie lubią tak zasolonej wody, dlatego u mnie po wyprawie na kurtce i rękawiczkach pojawiły się białe plamy od soli. I to mimo tego, że za każdym razem po powrocie dokładnie opłukiwałem ubrania pod ciepłą wodą, to pewne ślady sól tak czy siak wyżarła.
Co się robi w czasie rejsu na Antarktydę?
Zdecydowana większość czasu w podróży na Antarktydę jest na statku. Można w tym czasie robić sporo rzeczy, właściwie to nie pamiętam nawet minuty nudy.
- Słuchać wykładów załogi na różne tematy. W zależności od załogi. Na naszym statku mieliśmy sporo naukowców, więc można było słuchać ich wykładów o faunie i florze Antarktydy. Mieliśmy historyków, którzy bardzo ciekawie opowiadali o odkryciu siódmego kontynentu. Mieliśmy też łowców przygód, np. Rosjanina, który opowiadał nam o swoich przeżyciach na Arktyce.
- Poznawać nowych ludzi. Na statku będą pasażerowie z całego świata, warto wymienić poglądy, porozmawiać i zawrzeć nowe przyjaźnie!
- Jeść. Jedzenie jest jak w pięciogwiazdkowym hotelu, więc nikt nie będzie się nudził. Nieważne, czy jesteś mięsożercą, bezglutenowcem czy wegetarianinem – nie zabraknie dla ciebie smakołyków
- Trenować. Na statkach zazwyczaj są siłownie, ale nie ukrywam, że nie da się zrobić porządnego treningu. Bo tylko samobójca próbowałby wyciskania na ławeczce przy tych falach. Za to dość ciekawym doświadczeniem jest bieganie na bieżni przy falach. Uwaga – trzeba się mocno trzymać poręczy 😀
- Uczyć się nowych umiejętności. Załoga chętnie dzieli się wiedzą. Ja nauczyłem się sporo o nawigacji morskiej oraz jak robić węzły żeglarskie.
- Obserwować zwierzęta. Zwłaszcza w pobliżu lądu. Mnie udało się wybłagać załogę, by wpuścili mnie na mostek i użyczyli lornetki, więc kiedy byliśmy bliżej lądu, to mogłem z daleka obserwować ptaki, pingwiny, foki i wieloryby.
Język
Wszystkie wyprawy, jakie udało mi się znaleźć na Antarktydę operowały właściwie tylko w trzech językach. W norweskim, angielskim i chińskim. Być może są jacyś mniejsi, lokalni operatorzy, nie sprawdziłem tego tematu aż tak dogłębnie. Nigdy też nie spotkałem się z językiem polskim.
Co warto wiedzieć przed wyprawą na Antarktydę
Internet
Oczywiście o internecie mobilnym można zapomnieć, zarówno w czasie rejsu jak i po dotarciu na kontynent. Jeśli musisz korzystać z internetu, to pozostają tylko dwa sposoby. Albo masz swój internet satelitarny, który kosztuje KROCIE, albo wykupujesz dostęp do internetu na statku. Taki dostęp to koszt około 100 USD za 10 dni. Internet jest powolny i bardzo zależny od pogody.
Wielkość statku
Wybierając operatora warto zwrócić uwagę na wielkość statku jakim się popłynie. Jeśli jest to mały statek – 150-300 osób wraz z załogą, to bardzo dobrze. Jeśli zaś kilkutysięczny moloch, to bardzo źle. Na takich wielkich statkach nie da się podpłynąć bliżej kontynentu, bo są za ciężkie i zbyt wielkie, by ryzykować wymijanie gór lodowych. Takie statki oferują tylko wyprawy na wyspy Antarktyczne.
Mały statek jest bardziej zwinny, “wszędzie wpełznie” a do tego atmosfera na nim będzie zdecydowanie bardziej “przytulna”.
To nie jest wyprawa dla każdego…
I wcale nie chodzi tutaj o cenę, która stawia oczywistą barierę, ale o własne predyspozycje.
Mając już pewne doświadczenie i obycie ze statkami jestem w stanie stwierdzić, że to nie jest wyprawa dla ciebie, jeśli:
- nie umiesz samemu zorganizować sobie transportu do miejsca wypłynięcia. Nikt nie oferuje pomocy przy zakupie biletów lotniczych, jeśli ktoś nie jest w stanie być nawet na tyle niezależnym, by je kupić, to zdecydowanie się nie nadaje.
- Masz problemy zdrowotne – zwłaszcza, jeśli może być potrzebny natychmiastowo lekarz. Na statku będzie lekarz pierwszego kontaktu, ale jeśli możesz potrzebować natychmiastowej pomocy specjalisty to będziesz musiał na nią czekać nawet kilka dni
- Jesteś marudą. Wtedy proszę, nie rób przykrości innym i nie jedź. U nas na statku był jeden “polityk-maruda” który uprzykrzał życie swoimi wywodami i ciągłym narzekaniem. A że za bardzo buja, a że mokro na zodiakach, a że jedzenie nie takie, a co powiecie na politykę Trumpa etc etc. Dopiero ja i jeden inny pasażer w bardzo niekulturalny sposób wyjaśniliśmy mu, żeby sobie w kajucie do lustra gadał, bo nikogo nie interesują jego problemy.
- Nie jesteś gotowy na to, że coś się pochrzani. Zdarzało się, że nocą pojawił się nagły mróz, którego nie dało się przewidzieć i statek utknął w lodzie. I wtedy jest po wycieczce – trzeba czekać tydzień lub dwa na lodołamacz z Argentyny, a nikt po tym nie będzie kontynuował wycieczki. Takie są prawa Antarktydy i trzeba się z tym liczyć.
O naszej historii słów kilka i dlaczego nie uda się jej powtórzyć
Obiecałem wcześniej, że napiszę też krótko o naszej historii. Bo była ona, jakby nie patrzeć, wyjątkowa i najtańsza w historii wypraw na Antarktydę 🙂
Byliśmy z żoną w Chile, gdy dostaliśmy informację o wyprawie na Antarktydę typu “Last Minute”. Informacja brzmiała następująco:
Statek Ocean Diamond, należący do Kanadyjskiego operatora Quark Expeditions został wynajęty w całości przez Chińczyków. Statek już ruszył z Kanady do Ushuaia, by podjąć pasażerów. W tym samym czasie w Chinach w Wuhan wybuchł wirus Covid-19 i Chiny zamknęły granicę. Operator Quark Expeditions zaczął więc sprzedawać bilety typu Last Minute – za tydzień wyruszamy z Ushuaia. Załoga tak czy inaczej miała kontrakty, więc Quark wolał sprzedać bilety po kosztach niż zapłacić załodze “za darmo”.
Nie zastanawialiśmy się, ruszyliśmy z Chile z Puerto Montt czterema autobusami do Ushuaia. W sumie było to 2500 km i zajęło 60 godzin. Byliśmy wykończeni, ale szczęśliwi, że załapaliśmy się na wyprawę.
Ostatecznie zapłaciliśmy 4500 USD za osobę za 18 dniową wyprawę. Ta wycieczka w tej klasie, normalnie kosztowała 16 000 USD za osobę. Więc kiedy mówię, że nasza cena była nieporównywalnie niższa niż ktokolwiek może osiągnąć, to nie mówię tego bez powodu.
Na dodatek na dwa dni przed wyprawą poznaliśmy szefa firmy pośredniczącej w sprzedaży biletów w Ushuaia i za darmo ulepszył nam klasę pokoju na 6 pokład (widokowy).
Antarktyda jest fantastycznym miejscem i do dziś nie mogę nacieszyć się tym, że udało mi się ją zobaczyć. Jeśli jeszcze masz wątpliwości, czy warto, to je rozwieję – WARTO. Nie będziesz na pewno żałować!
Spoko opisane. Sam na Antarktydzie nie byłem ale jest to moje ciche marzenie, zrobić takiego tripa. Cóż na razie jaram się filmami 🙂 Łapcie https://tiny.pl/9363z
Wow! Bardzo fajny opis! Krótko, zwięźle i treściwie tak jak lubię najbardziej. Antarktyda to zdecydowanie miejsce, w które kiedyś się udam. Mam tylko nadzieję, że sytuacja na świecie tego nie zmieni! Pozdrawiam serdecznie!
Serdecznie polecam, to wyprawa, którą naprawdę warto odbyć!
Fajny opis, a możesz zdradzić jakie ubezpieczenie kupiłeś?
Bodajże Warta miała ubezpieczenie pokrywające terytoria bezpaństwowe
Świetny tekst i pożyteczne informacje, ale chyba nie przeżyję cieśniny Drake’a 🙁
Da się przeżyć na tabletkach 🙂