Jedzenie w podróży
Podróż podróży nie równa. Czasami wybieramy się na jednodniową wycieczkę, czasami na wielodniową wyprawę. Jeśli wyprawa, treking czy podróż przebiega przez miasta, lub miejsca, gdzie można uzupełnić zaopatrzenie, to nie ma żadnego problemu. Niestety (lub “stety”!) wiele szlaków prowadzi przez odludzia, miejsca nieprzyjazne, ubogie w naturalne źródła pożywienia, a dodatkowo oddalone od cywilizacji nieraz o wiele kilometrów.
Na plecach – plecak. W nim – ubrania, śpiwór, namiot, woda, apteczka, kuchenka, latarka, scyzoryk, menażka, niezbędnik, telefon, power bank, mapy… A nas czeka jeszcze wielodniowa wyprawa w miejsca, gdzie nie będzie się dało nic kupić. Jak sobie z tym poradzić?
Co jeść na wyprawie?
Jeśli jest to jedno-dwu dniowa wycieczka, to odpowiedź jest banalnie prosta – praktycznie cokolwiek. W jeden, czy dwa dni, jedzenie się nie zepsuje, dodatkowo, nie musi być go wiele. Jednakże podczas długich wędrówek, pojawia się problem. Postaram się pomóc bazując na własnym doświadczeniu.
Jakie warunki musi spełniać wyprawowe jedzenie?
Jest kilka rzeczy, które powinna mieć żywność na kilka dni. Im więcej tych cech łączy Twój prowiant – tym lepiej! Takie jedzenie powinno być:
– Małe
Trzeba zadbać, żeby nie zajmowało zbyt dużo miejsca w plecaku. Niektóre pakowane rzeczy dobrze jest przepakować, żeby pozbyć się pustej przestrzeni. Dzięki temu nie będziemy mieli w plecaku “powietrza w pudełkach”. Przykładem są czipsy (których nie polecam brać) – pudełko jest dwa razy większe, niż jego zawartość.
– Lekkie
Każdy dodatkowy kilogram to bardzo, bardzo dużo. Spakowanie rzeczy o dużej masie może całkowicie popsuć zabawę. trzeba zadbać, żeby wybrane produkty nie były ciężkie. Wspominałem o przeładowywaniu plecaka w “Jak się spakować”.
– Wysokoenergetyczne
Noszenie pustych kalorycznie produktów nie ma sensu. Może i są smaczne, ale mija się to z celem podczas długodystansowych wędrówek, gdzie zapotrzebowanie organizmu wynosi o wiele więcej, niż podczas codziennego funkcjonowania. Mierzyłem kiedyś spalanie organizmu za pomocą smartwatcha podczas górskiego trekingu. Wyszło, że w jeden dzień mój organizm potrzebował zużyć 8000 kCal. Dlatego, kiedy wędrujemy wiele dni, musimy zapewnić sobie dużą dawkę energii, żeby nie zasłabnąć.
– Smaczne
Ważne! Bierz produkty, które sprawdziłeś i lubisz! Branie produktów, które jedynie są odpowiednie, ale niesmaczne, może popsuć ci przyjemność z czynności, jaką jest jedzenie. A żywienie się kilka dni niesmacznymi posiłkami, może bardzo negatywnie wpłynąć na Twoje morale!
– Niepsujące
Prowiant musi mieć długa datę przydatności do spożycia i musi być odporny na warunki atmosferyczne. Branie np. jogurtów mija się z celem – latem zepsują się bardzo szybko. Twoje pożywienie musi wytrzymać warunki, w których będziesz wędrować, bez lodówki.
Jakie produkty nadają się do jedzenia w podróży?
Produkty podzieliłem na kilka kategorii, w zależności specyfiki danego posiłku.
Produkty suche
Wszystko to, co po prostu mamy w plecaku, ma dużo kalorii, jest w miarę lekkie, małe i można to jeść bez żadnej obróbki termicznej. Z rzeczy, za którymi ja przepadam na pewno trzeba wspomnieć – własnoręcznie robione musli (suszone daktyle i figi, orzechy włoskie, migdały łuskane, pestki z dyni, pestki słonecznika, wiórki kokosowe, płatki owsiane górskie). Takie musli można też wymieszać z jakimś owocem, np z malinami albo bananem. Wtedy nie jest takie “suche”.
Suszone owoce – morele, figi, daktyle, rodzynki, chipsy bananowe.
Orzechy – mają ogromną ilość kalorii. Ja uwielbiam orzechy włoskie, nerkowce i migdały.
Chleb – sporo osób zabiera. Ja nie używam, uważam, że jest za duży i za mało pożywny by zajmować nim plecak.
Słodycze – zwłaszcza czekolada z dużym procentem kakao. Ogromna ilość energii “w pigułce”, a dodatkowo poprawia humor. Wiadomo, że w lecie trzeba ją dobrze opakować pomiędzy rzeczami w plecaku, żeby nie zrobiła się czekoladą do picia;) Dodatkowo – wszelkiej maści batony energetyczne- są małe, łatwo je upchnąć w wolnych miejscach w plecaku, a są bardzo dobrą formą przekąsek pomiędzy posiłkami.
Konserwy – moim zdaniem są stosunkowo ciężkie, ale czasami biorę ze sobą jedną lub dwie, choć raczej nie zjadam ich samych – używam ich wraz z produktami wymagającymi przygotowania.
Kabanosy – zawsze mam je na pierwsze dni wędrówki. Nawet kilka dni słońca im nie zaszkodzi.
Produkty wymagające przygotowania
Poniższe produkty, to zwyczajne rzeczy sklepowe, do których przygotowania potrzebna będzie co najmniej gorąca woda lub możliwość podsmażenia.
– Płatki owsiane – pół kilograma płatków to pięć śniadań! Oczywiście dorzucamy do nich dodatki, bo same w sobie nie mają smaku, ale nie potrzeba wielkiej filozofii żeby je przygotować, wystarczy woda i kuchenka turystyczna, są pożywne i dają poczucie sytości.
– Ryż, kasza, makaron – niezbędnik obiadowy w moim wykonaniu. Bardzo pożywne, stosunkowo lekkie i proste w przygotowaniu.
– Sosy w proszku – wymagają tylko odrobiny wody do przygotowania, a nadadzą makaronowi czy ryżowi smaku. Zajmują bardzo mało miejsca i można powiedzieć, że nic nie ważą.
– Zupki chińskie – wiele osób traktuje je jako remedium na wszelkie problemy odżywiania się w podróży, ja absolutnie odradzam. Sama chemie, zero wartości odżywczych i tylko sztuczne zapełnienie żołądka. Nie używam i nie będę, podaję tylko jako jedną z możliwości wykorzystywaną przez innych.
Liofilizaty
Fantastyczny wynalazek. Jest to żywność, która w procesie produkcyjnym została całkowicie pozbawiona wody. Żeby je przygotować, potrzebujemy jedynie wrzątek. Praktycznie zawsze uzupełniamy gorącą wodą liofilizowane danie bezpośrednio w opakowaniu, mieszamy, odczekujemy 8-15 minut, mieszamy raz jeszcze i viola- można jeść. Niewątpliwym plusem takiej żywności jest rozmiar i waga – opakowanie 250g potrafi dostarczyć nawet 1500kcal. Na rynku znajdziemy całe dziesiątki smaków, od śniadań jak jajecznica, przez obiady – spaghetti, chilli, strogonow, po kolacje wszelkiego rodzaju.
Minusem żywności liofilizowanej jest jej cena- za opakowanie musimy zapłacić od 20 do 35 zł. Dlatego osobiście na długich wyprawach nie używam jej jako bazowej żywności, a zapasu na czarną godzinę. W tym roku (2018) na 23 dni wyprawy po Kazachstanie i Kirgistanie wziąłem ze sobą 6 opakowań. Zużyłem trzy.
Smaczne dodatki
Tutaj wymieniam kilka rzeczy, które można, ale nie trzeba, ze sobą posiadać. Nadadzą prostym potrawom wyrazistości i smaku, co na pewno podniesie na duchu przy dużym wysiłku fizycznym.
Mleko skondensowane w tubce, cukier lub cukier puder, przyprawy, ser żółty (nawet na słońcu potrafi przetrwać kilka dni). Generalnie wszystkie rzeczy, których chcemy użyć do mieszania z daniami właściwymi.
Przykładowe posiłki
Nie chcę tutaj robić wykładów z gotowania, ale oto kilka przykładowych posiłków, które przygotowywałem na wyprawie w tym roku.
Makaron z sosem i mięsem z konserwy.
Kasza jaglana z rozpuszczonym żółtym serem i majonezem.
Płatki owsiane z mlekiem skondensowanym i cukrem pudrem.
Płatki owsiane z kawałkami czipsów bananowych i rodzynkami.
Doskonale wiem, że tego typu potrawy mogą śmieszyć osoby, które nigdy nie były w długiej podróży, lub uprawiają jedynie turystykę jednodniową, ale gwarantuję, że każdy, kto przeżył wiele dni wędrówki w dziczy potwierdzi, że nie ma nic lepszego, niż nawet byle jaki, ale za to ciepły, posiłek po całym dniu marszu.
A co Ty polecasz?
Na długich szlakach północnoamerykańskich norma dzienna to ok. 15 mil, to jakieś 24 km. Strasznie mało. Ja planując GSB przyjąłem sobie ok. 42 km dziennie. Ale jak policzyłem sobie bilans energetyczny to zrozumiałem dlaczego. Przy 42 km dziennie potrzebować będę 6-7,5 tys kcal dziennie. Tyle nie zjem. A jak zjem to nie przejdę 42 km bo będę zbyt ociężały. GSB to krótki szlak. W moim tempie 12 dni. Będę chudł każdego dnia więc ok. 500-550 gram. W te 12 dni schudnę 6-6,6 kg. Startuję z 8 kg nadwagi więc jest z czego zrzucać. Ale na tych amerykańskich PCT, CDT, AT… Czytaj więcej »
Dokładnie, wszystko zależy od ukształtowania terenu. Mieszkam obecnie na Tajwanie i tutaj zrobić 10-12km dziennie graniczy z cudem, góry są bardzo strome, często na 10km jest 2000m pod górę