Kioto- co zobaczyć?
Kioto to miejsce, które trzeba odwiedzić, by zobaczyć prawdziwą, klasyczną, znaną z obrazów Japonię. Jeśli interesują was wielkie miasta z drapaczami chmur z supernowoczesną infrastrukturą, jedźcie do Tokio. Natomiast jeśli chcecie poczuć klimat, historię i zobaczyć zabytkowe świątynie, wczuć się w japoński klimat i posmakować tradycyjnych potraw, a do tego spędzić dzień w historycznej dzielnicy gejsz, to powinniście wybrać właśnie Kioto!
To twoja pierwsza wizyta w Japonii, to koniecznie sprawdź – Japonia – informacje praktyczne!
Trochę historii Kioto
Kioto to dawna stolica Japonii. Nie do końca jest znana prawdziwa data założenia miasta, istnieją pogłoski o istnieniu w tym miejscu osad ludzkich już 10 000 lat p.n.e. ale trudno znaleźć jakieś ich potwierdzenie. Wiadomo natomiast, że cesarz Japonii przeniósł siedzibę dworu cesarskiego do Kioto w 794 roku.
Niemiecki podróżnik w XVII wieku tak opisał Kioto:
Miyako (pol. stolica) jest wielkim magazynem wszystkich japońskich wytwórców i produktów, jest głównym miastem kupieckim cesarstwa. W wielkiej stolicy nie ma prawie domu, w którym coś nie byłoby wytwarzane lub sprzedawane. Tutaj czyszczą miedź, wybijają monetę, drukują książki, tkają najbogatsze materiały w złote i srebrne kwiaty. Najlepsze i najrzadsze barwniki, najwykwintniejsze reliefy, wszystkie rodzaje instrumentów muzycznych, obrazy, japońskie meble, wszystkie rodzaje rzeczy wykute w złocie i innych metalach, szczególnie ze stali – jak najostrzejsze klingi oraz inna broń, wytwarzane są tutaj z największą doskonałością, podobnie jak najbogatsze suknie, najlepsza moda, wszystkie rodzaje zabawek, lalek poruszających głowami, jak również niezliczone inne rzeczy, których za wiele by wymieniać. Po prostu – nie ma nic, o czym by się pomyślało, czego by nie dało się znaleźć w Miyako; nie ma nic zagranicznego, jakkolwiek wspaniale zrobionego, czego by jakiś artysta w tej stolicy nie podjął się imitować
Cyt. za: John Dougill, Kyoto. A Cultural History, s. „Cityscapes”, Oxford University Press, 2006, s. 162-163.
W chwili obecnej Kioto uważa się za stolicę kulturalną Japonii i dlatego to miasto wybrałem jako pierwszy punkt do odwiedzenia. Nie mogłem sobie podarować klasycznej Japonii, szczególnie dlatego, że wielkie betonowe miasta mnie nie kręcą.
Atrakcje poukładałem w takiej kolejności, żeby obejrzeć jedna za drugą. Klikając ten link możesz podejrzeć mapę. Tak przygotowaną mapą możesz poruszać się po Kioto. Niestety nie udało mi się zobaczyć wszystkich z wymienionych na mapie punktów (za mało czasu, za trudna pogoda). Opiszę jednak te, do których dotarłem.
Fushimi Inari Taisha


Świątynia poświęcona najważniejszemu bóstwu religii Shinto, bóstwu ryżu i zbiorów. Zbudowana w VIII wieku u podnóża świętej góry Inari mniej więcej w tym czasie, kiedy przeniesiono stolicę do Kioto.
Odwiedzając świątynię Fushimi Inari przechodzimy przez słynną, wielką bramę Romon Gate. Wstęp jest całkowicie darmowy. Możemy podziwiać tradycyjne japońskie budownictwo, ozdoby oraz miejsca, gdzie ludzie na drewnianych tabliczkach piszą życzenia. Następnie wieszają tabliczki przed podobiznami bóstw, by te sprawiły, że życzenie się ziści.
____________________
Widzieliście już nową promkę na Sportano? Z kodem Spring rabaty do 20%
A na skalniku nawet do 30% taniej!
____________________

Wielopoziomowe dachy kojarzące się jednoznacznie z Japonią dosłownie mnie zahipnotyzowały. Ale to nie koniec atrakcji! Na górę Inari (wysokość 233m) możemy wejść idąc przez… bramy Tori! Cały szlak przebiega wewnątrz czerwonych bram Tori, co sprawia niesamowite wrażenie poruszania się w tunelu.




Podczas podchodzenia pod górę mamy okazję podziwiać kamienne lisy, posłańców bóstwa Inari, las oraz, bliżej szczytu, przepiękną panoramę rozciągającą się nad całe Kioto. Wejście na górę i zejście w dół z drugiej strony zajmie niewprawnemu turyście 2-3 godziny. Górołazowi 40 minut 🙂


Otani Hombyo mauzoleum w Kioto

Uwaga, to spot lokalny. Rzadko można spotkać go w przewodnikach po mieście. Znajduje się bardzo blisko wejścia do Kyiomizu Dera. Charakteryzuje się brązową, drewnianą zabudową. Mauzoleum poświęcone jest Shinran Shoninowi, założycielowi Jodo Shinshu, buddyjskiej szkoły.
Jeśli macie szczęście, to można tutaj podziwiać kwitnienie lotosów. Jeśli nie – sama zabudowa mauzoleum robi wielkie wrażenie- ciężko je przegapić idąc ulicą 😉

Kyiomizu Dera
Kolejna majestatyczna świątynia ulokowana w Kioto, tym razem u podnóża wodospadu Otowa. Datowana również na VIII wiek, w dosłownym tłumaczeniu oznaczająca “świątynię czystej wody”, jest bardzo ważnym miejscem dla japońskiego buddyzmu.



Wstęp na teren kompleksu świątynnego kosztuje 400 yen( 15zł), a musimy zań zapłacić gotówką. Wewnątrz pierwszego, największego budynku, możemy podejść do ołtarzy, ale obowiązuje zakaz wchodzenia w obuwiu.
Schodząc w dół kompleksu, nieopodal wodospadu Otowa, znajdują się oddalone od siebie o 18 metrów dwa kamienie. Legenda głosi, że kto przejdzie od jednego, do drugiego z zamkniętymi oczyma, ten będzie miał szczęście w miłości (sprawdziłem, działa 😉 ). Wodospad rozchodzi się na trzy źródełka z których możemy pić. Odpowiadają kolejno za – długowieczność, sukces lub szczęście w miłości. Jednakże picie z więcej niż jednego uważane jest za chciwe! Ja po krótkim namyśle, wybrałem trzecie źródełko 😉



Chion in Sanmon – kompleks buddyjski
Kolejny punkt często omijany w głównych atrakcjach. Zbudowany w 13 wieku kompleks buddyjski zajmuje powierzchnię 43 arów. Znajduje się na zachód od dzielnicy gejsz – Gionu.



Charakterystycznym punktem jest ogromna brama Sanmon. Największa tego typu brama w Japonii. Symbolizuje przejście ze świata profanum do świata sacrum, czyli na teren świątynnego kompleksu. Główny pawilon to Meido ze znajdującym się wewnątrz posągiem Honena, głównego obiektu czci w w tym miejscu.
Całość możemy odwiedzić za darmo, jednakże po godzinie 16 teren jest zamykany i zostaniemy poproszeni o wyjście. Największe wrażenie zrobiła na mnie sama brama, po prostu powala rozmiarami i potęgą. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, jak ktoś w zamierzchłych czasach, bez rozwiniętej technologii, był w stanie zbudować taką budowlę.
Gion – dzielnica gejsz w Kioto
Zbudowana w XV wieku w pobliżu świątyni Yasaka celem zapewnienia zakwaterowania podróżnym oraz odwiedzającym świątynie. Szybko stała się najbardziej znaną w Japonii dzielnicą gejsz (w lokalnym dialekcie nazywanymi Geiko).


Gion to podróż w czasie – próżno szukać tu nowoczesnej infrastruktury. Drewniane, niskie budynki (machiya), klimatyczne restauracje i herbaciarnie. W zamierzchłych czasach kupcy musieli płacić podatek od szerokości budynku w stosunku do drogi. Dlatego budowano bardzo wąsko (większość budowli nie przekracza 6 metrów szerokości!) za to bardzo daleko wgłąb (domy mają nawet 20 metrów licząc od ulicy do wnętrza).
Wstęp do Gionu jest całkowicie darmowy, jednakże skorzystanie z usług lokalnych restauracji może być bardzo drogie – w końcu to historyczna i najbardziej popularna dla odwiedzających miasto – dzielnica.


Jeśli liczycie, że w dzielnicy gejsz będziecie mieli okazję popodziwiać te wykształcone damy na każdym kroku – mylicie się. Wraz z dostępem do aparatu dla każdego i rozwojem fanatycznej chęci zrobienia sobie fajnego zdjęcia, turyści polują na gejsze jak paparazzi na celebrytów. Dlatego gejsze wjeżdżają do dzielnicy taksówkami, dosłownie wbiegają do miejsc, gdzie zostały zaproszone i w ten sam sposób opuszczają dzielnicę. W centralnej części Gionu widziałem ludzi z rozstawionymi statywami, stojących tam godzinami i czekającymi, żeby zrobić zdjęcie Gejszy. Że o ludziach ryczących “HERE HERE HERE” i biegnących otoczyć gejszę nie wspomnę. Smutne.

Arashiyama – bambusowy las w Kioto
Na pewno na wielu stronach w internecie odnajdziecie ten punkt jako taki, który trzeba zobaczyć. Nie przeczę – na początku robi wrażenie. Mimo wszystko mnie znudził już po 10 minutach. Fajnie zobaczyć rosnące bambusy, w Europie tego nie spotkamy, jednakże tak naprawdę jest to tylko niewielki park z betonowym deptakiem.


Ze stacji Saga Arashiyama możemy przejechać się widokowym, staroświeckim pociągiem w kierunku Torokko, wzdłuż rzeki Oi. Koszt w jedną stronę to około 20 zł. Podobno jest to bardzo popularne miejsce w okresie kwitnienia wiśni (kwiecień) oraz podczas złotej, kolorowej jesieni (listopad). Kiedy ja tam byłem w czerwcu, podziwiałem po prostu widok rzeki, skał, lasu oraz mijanej świątyni i przystani niewielkich łódek. Trasa pociągu kończy się nieopodal pól ryżowych, skąd możemy pojechać normalnym pociągiem z powrotem do Kioto.

Moja osobista uwaga – jeśli ktoś przedstawia bambusowy las w wielkich superlatywach, wczuwaniu się w niesamowity klimat etc etc. to najprawdopodobniej skopiował ten opis z jakiejś strony 😉 Mimo wszystko warto podjechać i zobaczyć.


Mapa a atrakcje
Link do mojego gotowego planu zwiedzania
Zauważyliście, że podlinkowana przeze mnie mapa zawiera jeszcze kilka punktów, których nie opisałem? Są to złoty pawilon, srebrny pawilon oraz świątynia To-ji. Miały się znaleźć w planie podróży, ale na Kioto miałem tylko trzy dni i nie chciałem biegać z miejsca na miejsce. A jako, że jestem zawsze szczery, to nie będę udawał, że zobaczyłem wszystko i pisał tekstu bazującego na wiedzy zaczerpniętej z internetu. Mimo wszystko linkuję wam gotową mapę zwiedzania zawierającą owe miejsca, żeby było wam łatwiej zaplanować wyjazd i chcielibyście, żeby cały plan miał “ręce i nogi”.
Kioto zachwyca w każdym calu, jest miejscem czystym, bezpiecznym, zapierającym dech w piersiach i na pewno wartym obejrzenia. To tutaj czuć zapach tradycyjnej Japonii, historii i religii. A gdyby tego wszystkiego było mało, to Kioto oferuje nam bardzo bogaty wachlarz lokalnych potraw – sushi, ramenu, takoyaki i wiele, wiele więcej. Kioto umieszczam na pierwszym miejscu w planie odwiedzenia Japonii dla każdego.
Bramy Tori są chyba jednym z częściej fotografowanych miejsc w Kioto. A w każdym razie widziałam tysiące zdjęć stamtąd 😉
Japonia nigdy nie była w orbicie moich podróżniczych zainteresowań, ale patrząc na te zdjęcia miałabym ochotę tam pojechać!
Wow, ale piękne widoki! Japonia jest fascynującym miejscem i mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję ją odwiedzić.
Połączenie nowoczesności z tradycją i kulturą w jednym miejscu stanowi jak dla mnie idealny kierunek podróżniczy. Zdjęcia, na których ukazujesz świątynie otoczone tą soczystą zielenią robią wrażenie. Zawsze marzyłam o odwiedzeniu dzielnicy gejsz, ale nie wiedziałam, że miejsce jest to tak oblegane, a na nie same trzeba niemal polować:)
Nigdy nie byłem w Japonii, ale to właśnie do Kioto najbardziej mnie ciągnie. Las bambusowy zawsze robi na mnie największe wrażenie. Gion za to mnie bardzo intryguje.
Ciekawa relacja z pięknego miejsca…
To tego właśnie szukam w podróżach ♥️ Na 90% zrobię wszystko aby Japonia była moim kolejnym celem, bo mam ich wiele. Ale po tym co wiem l Japonii mam przeczucie, że będę czuł się tu równie dobrze co w Tajlandii. Takie naprawdę kocham. Ukazujesz je w niesamowity sposób. Tak jakby jakaś niewidzialna ręka chwyciła mnie i próbowała zaciągnąć do Japonii.
Ja mam ten plus, że żona jest z Tajwanu, więc jak odwiedzamy tutaj rodzinkę, to bilety do Japonii można tanimi liniami kupić za grosze 🙂
Można tylko pozazdrościć pięknych widoków. Po ilości atrakcji wnioskuję, że trzeba tam spędzić z tydzień aby wszystko odwiedzić.
Z jednej strony paleta barw – z drugiej magiczna zieleń, przepięknie. Zazdroszczę 🙂
[…] ich historii. Chociażby urzekające Kioto, którym zafascynował mnie Michał Golla z bloga dalekowswiat.pl. Samą Japonią od dawna zaraził mnie już Krzysztof Gonciarz. Jest to jeden z moich […]
Kioto to nasze ulubione Japońskie miasto. Spędziliśmy tam 3 dni i jeszcze pozostał niedosyt 🙂
Ja miałem tylko dwa, krótki tygodniowy urlop w Japonii, ale za to bardzo intensywnie! 🙂
Jestem starszą kobietą , której prawie nic w życiu się nie udało. Natrafiłam dziś dzięki onet.pl na Twoje opowieści i zdjęcia z podróży. Zazdroszczę Ci taką zdrową zazdrością mądrości życiowej i odwagi sięgania po marzenia. To nie ważne, że nie przeżyję tego co Ty ale dzięki Tobie wspaniale się poczułam oglądając świat Twoimi oczami. Nie przestawaj i nie przejmuj się złymi , zazdrosnymi ludżmi. Jesteś wyjątkowy i wiesz o tym. Będę się starła czytać Twoje opowieści i oglądać Twoje zdjęcia chociaż nie jestem sprawna w internecie, nie korzystam ze stron społecznościowych. Dzięki takim ludziom jak Ty inni mogą oglądać ten… Czytaj więcej »
Jest mi niezmiernie miło usłyszeć tak pozytywną opinię na temat moim poczynań.
Właściwie to po to zacząłem 6 lat temu pisać tego bloga – chciałem podzielić się opowieściami z podróży, przemyśleniami i poradami. Zapraszam do obserwowania i serdecznie pozdrawiam, obecnie z upalnego Tajwanu