Oszczędzanie na górskim sprzęcie
W internecie można znaleźć sporo informacji na temat górskiego sprzętu. Rzeczy niezbędnych, świetnych, pomysłowych, markowych, nowoczesnych ale i często – drogich.
Zanim jednak przejdę do rzeczy, poruszę dwie sprawy. Po pierwsze – wszystkie spostrzeżenia wynikają z mojego doświadczenia. Inna osoba może mieć zupełnie inne zdanie na poruszane przeze mnie tematy. Po drugie – uczynimy założenie, że całość dotyczy wypraw letnich w góry, nie wymagających sprzętu specjalistycznego. Mój wpis nijak się ma do trekingu po górach, gdzie trzeba używać lin, uprzęży, nijak się ma do wypraw speleologicznych, czy też do wycieczek zimowych.
O wyprawach słów kilka
Jak każdy wie, góry górom nierówne. Czasami wychodzimy na trudne szlaki jednodniowe, a czasami na wielodniową tułaczkę, która jest bardziej długa, niż trudna. Jedne z tras będą wymagać większych umiejętności, inne mniejszych, jedne większej ilości sprzętu, inne mniejszej.
Moje górskie doświadczenie dzieli się zarówno na ciężkie, krótkie trekingi, jak i długie wielodniowe wyprawy. Z jednej strony będzie Orla Perć, z drugiej Główny Szlak Beskidzki, z jednej – szczyty we francuskich Alpach, z drugiej wielodniowe wyprawy przez Kazachskie i Kirgiskie góry pasma niebiańskiego (Tien Szan).
Często znajdujemy informacje w internecie na temat niezbędnego sprzętu w góry. A jak wiadomo – sprzęt swoje kosztuje. Ktoś, kto przejrzy kilkanaście stron internetowych o górskich wyprawach, poczyta co jest absolutnie niezbędne, a następnie pojedzie do markowego sklepu, może nawet zrezygnować z wyprawy. Dlaczego? Dlatego, że przerażą go ceny.
O cenach sprzętu
Wchodzimy do sklepu górskiego XYZ i widzimy – buty za 1200 PLN, plecak za 1500, kijki trekingowe – 400, spodnie i koszulka termo – 500, softshell – 600. Przeciętnemu Kowalskiemu szczęka powoli zjeżdża w dół, a gdzie tu jeszcze niezbędny camelbak, kurtka z goretexu, zegarek z pulsomierzem, piesza nawigacja, czy porządny śpiwór.
Profesjonalny sprzęt jest drogi. Nie ma co ukrywać – jakość i sprawdzona marka zawsze będą w cenie. Nie będę wymieniał marek, ale wystarczy pooglądać sprzęt żeby łatwo zauważyć różnicę w cenach. I nie jest to różnica bezpodstawna, w końcu pomiędzy plecakiem za 1500 a takim za 150 zł musi być przepaść w jakości.
Wspomniany wcześniej przysłowiowy Kowalski może być przerażony cenami i zrezygnować ze swojej wyprawy w góry. Przeczytał o “niezbędności” całego sprzętu i teraz wydaje mu się, że jeśli tego nie kupi, to już po nim. Całe szczęście, że tylko WYDAJE mu się.
Poniżej przedstawiam swoje opinie na temat sprzętu NIEZBĘDNEGO.
Sprzęt w górach NIEZBĘDNY
To, co NIGDY nie może zawieść. Z tego typu podstawowym sprzętem miałem okazje mieć kiedyś problemy i wiem, że gdy któraś z część tego ekwipunku zawiedzie, to może być nieciekawie.
Buty trekingowe
To jest jeden z dwóch z twoich najważniejszych przyjaciół w górach. (zakładamy, że nie idziesz w sandałach na Morskie Oko, tylko jesteś na TREKINGU 🙂 ). Buty mają być wygodne, oddychające, wodoodporne i najlepiej niezbyt ciężkie. To one niosą cię i twój dobytek przez całą wyprawę, chronią przed poślizgami, kamieniami, skręceniem kostki. To one utrzymują twoje stopy suche, kiedy pada. Jeśli chcesz oszczędzać na górskim ekwipunku, nie rób tego oszczędzając na butach.
Pół biedy, jeśli zamierzasz zrobić jakiś nietrudny jednodniowy treking gdzieś na przykład w Beskidach. W najgorszym wypadku, gdy użyjesz supertaniego obuwia, to poobcierasz stopy, może się poślizgniesz… czego oczywiście nie życzę.
Będąc na Głównym Szlaku Beskidzkim spotkałem podróżnika, który miał ze sobą tylko dwie pary przysłowiowych “adidasów” z jednej z tanich sieciówek. Pierwsze zakończyły żywot już w Bieszczadach, przebite na wylot kamykami. Drugie dotrwały aż do Beskidu Niskiego i przegrały walkę z błotem – rozkleiły się. I był płacz – 10 km do najbliższego miasteczka bez jednego buta po mokrych kamieniach…
Kup buty jak najlepszej klasy, na jakie możesz sobie pozwolić przy swoim budżecie, jeśli wybierasz się na częstsze lub dłuższe górskie eskapady. Wygoda i bezpieczeństwo dobrego buta to podstawa udanego trekingu!
Plecak
Drugi z twoich najlepszych przyjaciół w górach. To w nim znajduje się cały twój dobytek, niezależnie od tego, czy jest to drożdżówka, woda i czapka, czy sprzęt na wielodniową wyprawę połączoną z noclegami w dziczy.
Plecak ma mieć odpowiednią do wyprawy pojemność. W przyszłości poruszę temat dobierania plecaka, teraz jednak to nie miejsce na to. Ma być wygodny w użyciu, dobrze wentylujący plecy, poprawnie leżący na ramionach, z pasem biodrowym (ułatwia to życie nawet w przypadku niewielkich plecaków) oraz nieprzemakalny, bądź wyposażony w pokrowiec.
Popsuty plecak podczas wędrówki z daleka od cywilizacji, to katastrofa. Wyobrażasz sobie, że mając sprzęt spakowany na dwa tygodnie, zaczynasz go gubić? Albo, że zerwały się ramiona? Plecak nie może być wykonany z byle czego, nie może pęknąć lub się przedziurawić, jeśli będzie trochę przeładowany, albo coś w środku będzie “niepoprawnie” spakowane.
Popsuty plecak może być powodem przedwczesnego zakończenia wyprawy, a tego raczej nikt nie chce. Nie oszczędzaj na plecaku, nie warto.
Namiot
Jeśli wędrujesz z namiotem, postaraj się, by był choć w miarę solidny. W znanych dyskontach, czy na popularnym serwisie do zamawiania tanich produktów ze wschodu, można znaleźć namioty w granicach stówki. Gwarantuję ci jednak, że taki namiot jest niewarty nawet swojej ceny. A nadaje się co najwyżej do nocowania w ogródku podczas grilla, a i to jeśli nie pada deszcz.
Na namiocie można jednak odrobinę oszczędzić. W tej chwili całkiem niezłej klasy namiot można kupić już za 300 zł w dużych sklepach sieciowych ze sprzętem turystycznym. Wiadomo, że będzie trzeba być przy nim trochę bardziej ostrożnym, np. kładąc go na kamienistym podłożu, czy też nie można się spodziewać, że w 100% uchroni przed deszczem w czasie oberwania chmury, ale jak najbardziej nada się na wiele wypraw..
Na czym oszczędzać ?
Wiem, że w tym punkcie prawdopodobnie wetknę kij w mrowisko. Ale kij z tym 😉
W ramach rozsądku – na wszystkim innym odrobinę. Jeśli ktoś ci mówi, że już od samego początku musisz mieć :
- pełną odzież termoaktywną, bo inaczej się zapocisz
- karbonowe kijki koniecznie z zakończeniami z karbidu (spiekane węgliki)
- camelbak, bo zwariujesz od sięgania po butelkę z wodą
- pieszą nawigację
- smartwatch z opcją wysokości npm
- etc etc
…wtedy patrz na jego (jej) rady z przymrużeniem oka.
Nie zrozum mnie źle. Nie jestem zwolennikiem “kiedyś to było, a teraz już nie jest”. Jestem za rozwojem sprzętu górskiego. Oczywiście, że camelbak jest wygodniejszy od butelki, trzyczęściowe kijki trekingowe są wygodniejsze do przenoszenia niż dwuczęściowe, a nawigacja jest łatwiejsza w użyciu niż mapa i kompas.
ALE! Naprawdę nie potrzebujesz tych dodatków na samym początku górskiej przygody. Nie daj sobie wmówić, że rzeczy, które służą by ułatwić ci życie, są ci niezbędne na JUŻ.
Mój pierwszy sprzęt to były buty, na które wydałem prawie całe pieniądze zarobione podczas wakacji szkolnych. I plecak z Fjorda Nansena (jakieś 25l), na który wydałem również górę kasy (w swoim mniemaniu). Zaoszczędziłem na początku na namiocie, kupiłem go w Auchanie. Podczas drugiego deszczu na wyspie Wolin dowiedziałem się jak to jest spać w basenie 😉 Wiatr rozerwał namiot o stelaż i momentalnie mnie zalało.
Później kupiłem wielki plecak “wojskowy” (najśmieszniejsze słowo do określania typu plecaka), który nie nadawał się do niczego. Plecy nie były wzmocnione, wszystkie krawędzie przedmiotów lądowały na plecach raniąc je. Poza tym dół nie był wzmocniony, wszystko “ciągnęło” do ziemi. Oszczędność na tym plecaku nie popłaciła.
Miałem też usterki innego sprzętu. Pęknięty kij trekingowy, dziury w ubraniach, pęknięty termos, dziura w śpiworze (do dziś nie wiem jak powstała). I powiem szczerze, że z każdym uszkodzonym dodatkowym akcesorium sobie łatwo poradziłem, bądź po prostu je zignorowałem.
Słowo podsumowania
Mój artykuł nie ma na celu zniechęcić cię do kupowania czegokolwiek. Ma jedynie pokazać ci, żebyś nie dał zrobić sobie wody z mózgu i wmówić, że wszystkie rzeczy z górnej półki są absolutnie niezbędne i konieczne już od samego początku. Kup rzeczy podstawowe, a resztę będziesz mógł dokupić lub ulepszyć z czasem. Jak mówi stare przysłowie – nie od razu Rzym zbudowano. Może z czasem przejdziesz we wspinaczkę i będziesz potrzebował zupełnie innego ekwipunku. A może okaże się, że góry to jednak nie to i cały zakupiony sprzęt nie jest ci potrzebny? (daj wtedy znać, chętnie kupię za pół ceny 😉 ).
Gorsze kije trekingowe na początku, bądź zupełny ich brak, nie jest wielkim problemem. Brak nawigacji – masz telefon, mapę, kompas. Zamiast pić z camelbaka- pij z butelki. Zamiast kupować od razu bardzo drogi śpiwór, kup zwyczajny, tańszy i spróbuj moich wskazówek Jak poprawnie spać w śpiworze. Zastąp rzeczy drugorzędne. Wtedy cena podstawowego wyposażenia znacząco spadnie! A jeśli poczujesz, że czegoś naprawdę brakuje, to wtedy się o to postaraj.
Słowem wyjaśnienia przypomnę, że mówimy o trekingu niewymagającym sprzętu specjalistycznego. Nie mam kompetencji w doradzaniu sprzętu wspinaczkowego. Nie wspominam o latarkach – jeśli idziesz nocą, wtedy wymagane jest dobre źródło światła i nie, telefon nie pomoże ;). Temat sprzętu zimowego to już zupełnie inna bajka.
Wiem też, że znajdzie się grono ludzi, którzy przeszli wszystko w jeansach i trampkach, i skoro oni mogli to każdy może. Ten typ ignoruje z zasady 😉
A co ma na celu ten artykuł? Ma na celu pokazać, że wbrew pozorom DA SIĘ wyjść w góry bez kosmicznego ekwipunku. Wystarczy chcieć i odrobinę pomyśleć, co jest tak naprawdę niezbędne i ruszyć. A w skrócie – nie dajcie się zwariować 🙂
Do zobaczenia na szlaku!
P.S. To był mój sprzęt jak miałem 19 lat!
Jeszcze do absolutnie niezbędnego sprzętu dodałabym jedną z dwóch rzeczy: dobrą kurtkę przeciwdeszczową na sprawdzonej membranie (niekoniecznie Gore, są inni równie dobrzy producenci) albo najlepszy i jednocześnie najlżejszy śpiwór na jaki Cię stać.
W tym ostatnim przypadku z pomocną dłonią przychodzą bracia z Chińskiej Republiki Ludowej. Puchowe śpiwory z Ali (bodajże NaturHike) święcą triumfy wśród moich górskich znajomych w wieku przedprodukcyjnym (studenci 😉 ) lub tych, którzy po prostu nie chcą wydawać fortuny na Cumulusa. To jest rada oczywiście dla tych ludzi, którzy tak jak ja, strasznie marzną w nocy nawet w lipcu. 🙂
W sumie kurtka nie jest złym pomysłem. A śpiwory sprawdzę, dzięki za cynę 🙂
Zastanawiałem się co mogę kupić, aby też za dużo nie wydać a mieć porządny sprzęt. Twój wpis mi bardzo pomógł 🙂
Wiadomo że czami nie da rady przyoszczędzić.