Tajwańskie niebieskie łzy
Są na świecie zjawiska naturalne, których istnienie może wydać się niemożliwe, a zobaczywszy je na zdjęciach można wręcz rzec, że to na pewno edytowane fotografie, bowiem wyglądają bardziej na coś wyjęte z filmu science-fiction niźli z realnego życia. Mimo wszystkich wątpliwości – zjawiska te istnieją. Jednymi z tych osobliwości są tak zwane niebieskie łzy.
Natura potrafi być fascynująca podczas swojego procesu tworzenia i czasami może nas zaskoczyć czymś, co rzeczywiście bardziej przypomina fikcję literacką bądź filmową, niż rzeczywiste zjawisko. Takimi fenomenami na pewno jest niesamowity „taniec nieba” czyli zorza polarna, pustynia Uyuni w Boliwii, gdzie pozbawieni punktów odniesienia możemy zrobić zadziwiające zdjęcia oszukujące ludzki umysł oraz wspomniane wcześniej niebieskie łzy.
Niebieskie łzy powstają na skutek kwitnienia alg, przenoszących wewnątrz siebie miliony miniaturowych bioluminescencyjnych bruzdnic, które świecą by odstraszać drapieżniki. Niektóre gatunki fitoplanktonu oraz nieliczne meduzy również mogą przenosić świecące bruzdnice, dziś jednak skupimy się na tych, które świecą wewnątrz alg.
Przyjeżdżając na Tajwan po raz pierwszy nie zdawałem sobie sprawy, że Tajwan to nie tylko jedna, znana z produkcji sprzętu komputerowego, światowej klasy rowerów oraz półprzewodników, wyspa. Prócz głównej wyspy do Tajwanu należy jeszcze 165 mniejszych wysp i wysepek, na niektórych żyją ludzie, niektóre są bezludne ale otwarte do zwiedzania, a na jednej… żyją tylko jelenie.
Najbardziej popularną do zwiedzania wyspą jest Kinmen, znana z produkcji noży kuchennych oraz słynnego tajwańskiego pięćdziesięcioośmioprocentowego likieru o nazwie Kaoliang. Wyspa położona jest zaledwie 5 kilometrów od wybrzeża Chin i w czasie wojny pomiędzy Tajwanem a Chinami stanowiła jeden z najważniejszych strategicznie wysuniętych punktów obronnych.
Zwiedzając Kinmen po raz pierwszy natknąłem się na wzmianki o niebieskich łzach, tajemniczym zjawisku widocznym tylko nocą, pojawiającym się o różnych porach w niektórych miejscach linii brzegowej wyspy. Udałem się nocą we wskazane miejsce, ale niewiele udało się zobaczyć, widok przypominał bardziej zanurzone w wodzie nieliczne świetliki niźli coś naprawdę fascynującego. Okazało się, że przybyłem po czasie, a zjawisko jest sezonowe i pod koniec lata zanika zupełnie.
Podczas kolejnej podróży na Tajwan udałem się na archipelag Mazu, również położony w bliskiej odległości od wybrzeża Chin, składający się z 19 małych wysepek z czego 4 cieszą się popularnością wśród turystów. Są to Beigan, Dongyin, Juguang i Nangan, największa z nich ma powierzchnię 10,8 km2, najmniejsza – 3,8km2. Na każdej z wysp pytając o miejsce, gdzie mogę obserwować niebieskie łzy, od razu dostawałem dokładne informacje, a nawet mapkę z zaznaczonymi punktami ich występowania.
Udałem się więc we wskazane miejsce wieczorem i… oniemiałem. Cała linia brzegowa świeciła się niczym podświetlana spod wody LEDowymi światłami. Zjawisko jest po prostu niesamowite i naprawdę sprawia, że obserwując je mamy pewne poczucie oderwania od rzeczywistości.
____________________
Wbijajcie na 8a, na wybrany sprzęt pojawiły się promocje do 70%!
Promocja nazywa się winter sale
Widzieliście już nową promkę na Sportano? Z kodem Spring rabaty do 20%
A na skalniku nawet do 30% taniej!
____________________
Chcąc obejrzeć niebieskie łzy na żywo trzeba dostosować się do kilku warunków. Pokazują się tylko w określonych miejscach, a z jakichś nieznanych przyczyn nie pojawiają się dookoła wysp. Można je zobaczyć tylko w nocy i to pod warunkiem, że wokół nie ma sztucznego oświetlenia. Wyspy Matsu nadają się do tego idealnie- populacja jest tutaj nieliczna i nocą oświetlone są jedynie miasteczka w których mieszkają ludzie, wybrzeże i plaże zaś nie posiadają żadnych latarń więc panuje tam nieprzenikniona ciemność. Sprawia to, że to właśnie tutaj niebieskie łzy są najlepiej widoczne.
Zakwit alg jest przepiękny, jest również jednak toksyczny i niebezpieczny dla organizmów morskich. Same bruzdnice nie są toksyczne, jednakże ich pokarm, tak. Wydalają z siebie amoniak który zatruwa wodę a dodatkowo wysysają z wody tlen.



W 2000 roku belgijski zespół badawczy odkrył, że czerwone N. scintillans (bruzdnice o których mowa powyżej, mimo że świecą na niebiesko nazywane są bruzdnicami czerwonymi) w przeciwieństwie do zielonej odmiany, rozpraszają więcej czerwonego światła niż jakikolwiek inny mikroorganizm w oceanie więc oprócz światła, które emitują, ich powstawanie i ruch może zmienić ogólny kolor wody oceanicznej. Naukowcy z National Taiwan Ocean University, University of South Florida i kilku uniwersytetów w Chinach szukali tych zmian za pomocą specjalnych czujników na dwóch satelitach NASA i Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Prawie 1000 obrazów wykonanych przez 17 lat zostało skrupulatnie zbadanych pod kątem wzorców kolorystycznych. Zespół badawczy był w stanie zidentyfikować wzorce kolorystyczne czerwonych zakwitów bruzdnic i odkrył, że mogą one występować dalej od brzegu i w cieplejszej wodzie niż wcześniej obserwowano.
Zdjęcia satelitarne ujawniły również, że zakwity te stają się coraz liczniejsze w regionie. Chuanmin Hu z University of South Florida uważa, że może to być bezpośrednim wynikiem rozwoju wzdłuż chińskiego wybrzeża, zwiększonego wykorzystania akwakultury i dużego spływu nieczystości rolnych do oceanu. Według badania, składniki odżywcze pochodzące ze zwiększonego stosowania nawozów w Chinach mogą powodować, że bruzdnice stają się liczniejsze, mówi Hu.

Chcąc obejrzeć to niesamowite zjawisko na żywo najlepiej wybrać się na tajwańskie wyspy Matsu pomiędzy końcem kwietnia a końcem lipca. Wtedy mamy największą szansę je zobaczyć. Warto dać sobie kilka dni, bowiem zdarza się, że po prostu się nie pojawią. Prócz podróży w odpowiednim terminie musi nam też dopisać szczęście – zjawisko jest dość nieprzewidywalne i losowe, więc jeśli nie uda się ich zobaczyć pozostaje cieszyć się zwiedzaniem pięknych wysp archipelagu Mazu.