Tour Mont Blanc – wszystko o organizacji trekkingu
Tour Mont Blanc to jedna z najbardziej znanych tras do trekkingów długodystansowych w Europie. Do innych należą – Camino de Santiago, GR20 czy Kungsleden. W tym roku miałem przyjemność zrobienia Tour Mont Blanc w całości, a w tym artykule chciałbym podzielić się opisem trasy, organizacją, kosztami oraz tym – jak się spakować.
Tour Mont Blanc – odrobina historii i danych technicznych
Jak to ma często miejsce – wielkie idee rodzą się od szalonych pomysłów. W przypadku Tour Mont Blanc było podobnie. Cała historia zaczęła się od szwajcarskiego geologa, Horace Benedict-de-Saussure, który w 1760 roku zaczął przyjeżdżać do Chamonix we Francji, by zbierać próbki roślin. Wtedy góra ta pozostawała jeszcze niezdobyta. De Saussure nie poddał się, a 7 lat później obszedł cały masyw Mount Blanca w poszukiwaniu dogodnej drogi na szczyt. Mimo podjętych prób, nie udało mu się to. Jednak jego trasa to zarzewie pomysłu na trekking Tour Mont Blanc.
Trasa przebyta przez geologa jest mniej więcej tą samą, jaką poruszamy się dziś, obchodząc masyw tej ogromnej góry.
W standardowym wariancie, Tour Mont Blanc ma 170 kilometrów, podczas których robi się około 10 000 metrów pod górę i w dół. Mówię w standardowym, ponieważ w kilku miejscach trasa ta posiada dodatkowe warianty, pozwalające ją wydłużyć bądź przejść ciekawszymi ścieżkami.
Czy warto korzystać z wariantów? Zależy od naszej kondycji. Ja wybierałem je zawsze, kiedy to tylko było możliwe. Po pierwsze dlatego, że lubię wyzwania, po drugie – warianty są zazwyczaj ciekawsze niż oryginalna trasa.
Tour Mont Blanc – organizacja trekkingu
Wybierając się na ten trekking, przestudiowałem mnóstwo blogów, wideo itd. I prawie wszyscy piszą, że oficjalnym punktem startowym jest francuskie Chamonix. No cóż – jest, ale nie jest. Bo ciekawostką jest, że Tour Mont Blanc przez Chamonix nie przebiega 😀 Miejsce, w którym znajduje się “brama” oznaczając początek/koniec szlaku, znajduje się w Les Houches, odległym od Chamonix o 8 km.
Ja jako punkt startowy wybrałem włoskie Cormayeur ze względu na łatwy transport. Lot do Mediolanu, autobus prosto z dworca do Cormayeur, a na miejscu darmowe autobusy, które zawiozą nas na kemping. Większość osób robi trekking w 11-12 dni, ja postanowiłem ukończyć go w 8, co wiązało się z dość napiętym grafikiem – nie było czasu na wieczorne wylegiwanie się przy książce w namiocie, wszystkie dni miałem zapełnione od rana do wieczora, a po przejściu 30 km nie miałem siły na nic, poza kolacją, prysznicem i przepraniem odzieży.
Ostatecznie kończąc Tour Mont Blanc miałem na liczniku 190 km i pokonane ponad 11 000 metrów wzniosu oraz tyle samo zejść. Stało się to dlatego, że wybierałem dłuższe, ale ciekawsze warianty trasy.
Tour Mont Blanc – sposoby przejścia
Dziwny nagłówek, nieprawdaż? Już wyjaśniam o co chodzi.
Jest sporo sposobów na przejście tej przepięknej trasy. Można to zrobić po taniości, dźwigając cały ekwipunek na plecach. Albo można zrobić ekstra wygodnie, nocując w schroniskach. Można też kombinatorsko, nocując w przyległych do trasy wioskach, ale nadkładając trasy, dla każdego coś miłego.
Ja poszedłem spakowany jak na wojnę 😉 Postanowiłem zrobić tę trasę w całości “self-supported”, czyli niosąc plecak z namiotem, zestaw do gotowania itd. Nie korzystałem z żadnych kwater po drodze, korzystałem jednak z płatnych kempingów, gdy nie było możliwości dzikiego noclegu.
Jeśli wybierzesz opcję z nocowaniem w schroniskach, pamiętaj o rezerwacjach. Schroniska są w pełni zarezerwowane już na rok przed planowanym wyjściem. Pamiętaj też o cenach. Za noc we włoskim czy szwajcarskim schronisku zapłacisz ponad 100 euro.
Duże grupy turystyczne poruszające się po Tour Mont Blanc idą po prostu do jakiegoś punktu, z którego schodzą do pobliskich wsi, gdzie nocują, a następnego dnia wracają na szlak. Nadkładają w ten sposób kilometrów, ale łatwiej im znaleźć noclegi w rozsądnych cenach.
Czy było trudno iść z dużym plecakiem? No cóż, nie była to wycieczka z 20 litrowym maluszkiem, więc czasami trzeba się było spocić. Ale ciągłe trekkingi które robię, a do tego biegi górskie, przygotowały mnie kondycyjnie idealnie.
Na dole artykułu znajdziesz listę mojego sprzętu, który wziąłem ze sobą na Tour Mont Blanc i który wykorzystywałem w całości – nie miałem. ze sobą nawet jednego zbędnego przedmiotu.
I jeszcze jedno. Jakbyś się zastanawiał/zastanawiała – czy warto zrobić Tour Mont Blanc. Warto. Na 100%. I nie słuchaj żadnych bzdur, że taki sobie trekking, że dużo ludzi. Jeśli kiedykolwiek byłeś/aś choćby na Babiej Górze, że o Tatrach nie wspomnę, to w jeden dzień spotkasz tam znacznie więcej ludzi, niż przez cały Tour Mont Blanc w szczycie sezonu.
Miejsca noclegowe
Osoby wybierające się na ten długodystansowy trekking, zabierające własny namiot, zastanawiają się jak zarezerwować miejsca, gdzie najlepiej itd. Powiem ci prosto. Oprócz pierwszej nocy przed trekkingiem, nie miałem ani jednej rezerwacji. Kempingi są przygotowane na wędrowców, idziesz, płacisz, stawiasz namiot.
Biwakowanie na dziko jest możliwe we Francji w miejscach opisanych jako area du bivuac, ale należy pamiętać, że namiot można rozbić dopiero po 19-tej i trzeba się zebrać przed 9-tą rano. Widziałem policję wlepiającą mandaty 68 euro za rozbicie się o 18:30. W Szwajcarii jest absolutnie zabronione, we Włoszech legalne powyżej 2500m. Nie namawiam tutaj nikogo do robienia dziwnych rzeczy, ale jeśli się dobrze schowasz to… sam sobie dopowiedz 😉
Na Tej stronie internetowej możesz sprawdzić wszystkie schroniska i zarezerwować w nich miejsce
Oto lista dostępnych pól kempingowych:
Francja:
- Les Houches: Camping Bellevue.
- Les Contamines: Camping du Pontet, bivouac at Pont de la Rollaz oraz Balme bivouac (obok schroniska).
- Les Chapieux: Bivouac area
- Col de La Forclaz: Camping de l’Arpille.
- Trient: Communal Camping of Trient, Camping/bivouac of Peuty.
- Vallorcine: Camping des Montets.
- Argentière / Chamonix: Auberge La Boërne i wiele pól namiotowych w dolinie
Włochy:
- Val Veny: Camping Aiguille Noire, Campeggio Monte Bianco La Sorgente, Camping Hobo.
- Italian Val Ferret: Camping Grandes Jorasses, Camping Tronchey.
Szwajcaria:
- Swiss Val Ferret: Camping des Glaciers w La Fouly.
- Champex: Camping Les Rocailles, Camping Gîte Bon Abri, Camping du Relais d’Arpette.
Tour Mont Blanc – dzień po dniu
Dzień 1 – Courmayeur – granica Szwajcarska (col du Grand Feret)
Zaczęliśmy trasę w Courmayeur na kempingu La Sorgente. Można tam poczekać na darmowy autobus do Courmayeur, ale jako że pierwszy odjeżdża po 7 rano, zdecydowaliśmy się po prostu nadrobić 6 km asfaltem w dół i zejść samemu. Oficjalnie trasę zaczęliśmy w samym centrum Courmayeur, koło niewielkiej fontanny, gdzie na rogu znajduje się żółty znak, wskazujący na kierunek przebiegu Tour Mont Blanc.
Pierwsze kilometry to trasa po asfalcie. Mijamy zabudowania miasteczka, które powoli przechodzą w rzadsze, wiejskie budowle. Ostatecznie znikamy w lesie – tutaj zaczyna się trekking.
Pamiętam, że byłem bardzo podekscytowany, kiedy w końcu wyszliśmy z miasta i poczułem zapach lasu. Trasa jest tutaj dobrze oznakowana, ale nie ma na niej żadnych widoków, aż do miejsca, w którym kończy się linia lasu. Znajduje się tam dziki punkt widokowy na Courmayeur. A im podejdziemy wyżej, tym widok jest lepszy. Miniemy niewielkie schronisko, w którym można za darmo uzupełnić wodę i ruszamy dalej. Od dojścia do tego schroniska szlak jest dosyć płaski – idziemy granią na wysokości około 2000 metrów.
Widoki są spektakularne – ciągle widać masyw Mount Blanca, który naprawdę robi wrażenie. Zejście do doliny jest dość ostre, a podejście w kierunku szwajcarskiej granicy – jeszcze gorsze.
Mijając Refugio Elena czujemy się zmęczeni. Decydujemy się nie przekraczać granicy, tylko zbliżyć do Col du Grand Feret i zanocować na dziko. Po włoskiej stronie granicy jest to legalne na wysokości powyżej 2500 metrów. A wysokościomierz pokazuje 2503 metry 😀 Nic była zimna, ale piękna – rozgwieżdżone niebo nadawało temu miejscu romantyczny klimat.
Pokonany dystans – 27,46 km
Czas przejścia – 10h 42min
Podejścia – 1745m
Zejścia – 987m
Dzień 2 – Col du Grand Feret – Champex Lac
Szwajcaria wita nas… mrozem. Na granicy nadal zalega odrobina śniegu (spokojnie, nie trzeba raków ani raczków na jego pokonanie), a zamarzająca para mrozi nam twarze. To jedyny raz podczas Tour Mont Blanc kiedy używam kurtki puchowej w czasie, kiedy się poruszam, a nie na kempingu.
Odrobinę poniżej szczytu znajduje się schronisko. W jego pobliżu nie można rozbijać namiotu, więc cieszy mnie to, że nie zdecydowaliśmy się wczoraj dotrzeć na szwajcarską stronę. Ceny w schronisku są z kosmosu – jajecznica z, w zależności od ilości jajek bez chleba, bez niczego – 15-25 franków.
Szwajcaria jest mega zielona. Jest taka… szwajcarska. Schodzimy do doliny i idziemy asfaltem. Po jakimś czasie dochodzimy do wioski w której można uzupełnić zapasy – polecam szwajcarskie tradycyjne sery!
Dzień w porównaniu z poprzednim jest… nudny. Ze szwajcarskiej strony nieomal nie widać Mount Blanca, a trasa często przebiega po asfalcie lub w jego pobliżu. Mimo wszystko, cieszymy się niesamowitą pogodą – słońce świeci, ludzie się uśmiechają, jest wspaniale.
Dzisiejszy dzień jest długi, ale brak na nim jakichś ostrych podejść i zejść. Choć na koniec dnia mamy się przekonać, że jednak pokonaliśmy całkiem sporo przewyższeń, choć nie było ich czuć.
Champex Lac to miejscowość turystyczna – w dużym jeziorze kąpią się ludzie, pływają po nim łódki, a my trafiamy na porządny supermarket, w którym możemy zrobić niezłe zakupy na kolację i kolejny dzień.
Po minięciu zabudowań, jakiś kilometr dalej asfaltem, znajdujemy ogromny, wielopoziomowy kemping opisany jako Tour Mont Blanc stop – Camping Les Roccailles. Są tu prysznice, bieżąca woda, sklepik w którym można kupić zapasowy gaz do kuchenki itd.
Pokonany dystans – 31,06km
Czas przejścia – 10h 48min
Podejścia – 863m
Zejścia – 1650m
Dzień 3 – Champex Lac – Trient
Dzisiejszy dzień niewiele różnił się od poprzedniego, choć zdecydowanie większa część trasy przebiegała przez las, co uważam za niewątpliwy plus.
Słońce grzało naprawdę niemiłosiernie. Cieszy mnie to, że na trasie nie było wiele bardzo eksponowanych odcinków. W lesie cień robił robotę, choć drzewa zatrzymywały wiatr.
Muszę przyznać że na całej trasie Tour Mont Blanc najnudniejsze dwa dni to właśnie przejście przez Szwajcarię – mało widoków i najwięcej asfaltu znajduje się właśnie tutaj.
Po drodze minęliśmy kolejną wieś, ale o dziwo nie było w niej sklepów, tylko restauracja i bar. I znów mnóstwo asfaltu, odrobina lasu i asfalt przez cały Trient. Na końcu miasteczka jest ogromne pole namiotowe z nieźle zaopatrzonym sklepem, w którym można kupić w lekko zawyżonych cenach potrzebne produkty. Mają suszoną kiełbasę, ser, kartusze z gazem, chleb, jogurty itd. Na polu namiotowym znajdują się prysznice, ale są otwarte tylko od 16 do 19-tej i trzeba dodatkowo płacić 2 euro za 5 minut prysznica. Szwajcarzy to zdziercy 🙂
Obok pola namiotowego jest niezła restauracja w której można spróbować szwajcarskich przysmaków oraz wypić trochę lokalnego wina. Z pola namiotowego rozciąga się przepiekny widok – patrząc przez dolinę widzimy Mount Blanca.
Pokonany dystans – 17,46 km
Czas przejścia – 8h 02min
Podejścia – 847m
Zejścia – 1012m
Dzień 4 – Champex Lac – okolice Lac Blanc
Ten dzień zmienił wszystko. To, jaki widok rozpostarł się przed nami, kiedy dotarliśmy do położonej na grani granicy państwa, po prostu nas powaliło. Na szczycie znajdowało się niewielkie schronisko z tanią kawą, a gdy zbliżaliśmy się do niego, cały masym Blanca wyłonił się zza wzgórz. Widok był po prostu cudowny. Nie wiem czy da się tutaj nie zatrzymać na dłużej i po prostu nie wzdychać do tego widoku.
Na szczycie należy dokonać wyboru i to jedyny raz, kiedy dokonaliśmy błędnego… Tour Mont Blanc prowadzi tutaj dwiema drogami – jedna biegnie u góry i omija miasteczko, a my chcieliśmy zrobić zakupy i zeszliśmy wzdłuż wyciągu krzesełkowego do miasteczka. Niestety, nic tam nie ma poza kilkoma restauracjami. Za to na trasie wyciągu są tłumy – ludzie wchodzą tutaj na przełęcz podczas jednodniowych trekkingów. Widok jest przepiękny, jednak nie warto iść tą trasą – zdecydowanie lepiej zostać na górze i iść dalej granią, a następnie lasem zejść za miasteczkiem do następnej części szlaku.
Za miasteczkiem obydwie trasy Tour Mont Blanc spotykają się koło niewielkiego strumienia, gdzie zaczyna się dość męczące podejście.
Tuż po wyjściu z lasu zobaczymy przed sobą skały. Ta trasa z miasteczka to wariant dla osób nie bojących się ekspozycji, osoby wybierające łatwiejszy szlak idą dołem!
Warto jednak wspiąć się tutaj do góry. Do pokonania będziemy mieli trochę stopni i klamer, ale widok jest wręcz spektakularny! U góry są tereny oznaczone jako Area du Bivuac, gdzie można rozbijać namioty po 19-tej, jednak należy wcześniej dokonać darmowej rejestracji na stronie internetowej parku narodowego. Nie martw się jednak, jeśli miniesz schronisko Lac Blanc to jakiś kilometr dalej znajduje się spory staw i tam jest wielki teren biwakowy, na którym prawie nikt nie śpi. Będą tam pewnie z 2-3 namioty. Możesz tam spokojnie rozbić namiot.
Pokonany dystans – 17,88km
Czas przejścia – 11h 27min
Podejścia – 1924m
Zejścia – 1078m
Dzień 5 – Okolice Lac Blanc – Les Houches (Chamonix)
Przez cały dzień będzie nam towarzyszył przepiękny widok na Blanca. No, prawie przez cały dzień – zbliżając się do miasta na trochę zniknie.
Po opuszczeniu noclegu po jakimś czasie zbliżyliśmy się do miejsca, gdzie mimo wysokie temperatury nadal zalegało sporo śniegu. Musze przyznać, że to było jedyne miejsce, gdzie trzeba było zachować dodatkową ostrożność. Nic strasznego, ale lepiej się asekurować kijkiem trekkingowym.
Teraz po którym spacerujemy jest tak piękny, że chyba z dwie godziny łącznie tracimy na robienie zdjęć i nagrywanie filmików. Jest po prostu obłędnie, choć droga na szczyt trochę się dłuży. Za każdym razem, kiedy myślimy, że już zacznie się zejście… znów trzeba trochę podejść. Góry robią sobie z nas żarty 🙂
Z najwyższego punktu rozpościera się wspaniała panorama – widać Chamonix, a za nim Blanca, widać też górskie jeziora, a po przeciwnej stronie gór… góry. Ale jakby jakieś inne. Chyba bardziej na zachód zmienia się krajobraz i naprawdę da się to zauważyć gołym okiem.
Schodzimy do Les Houches. Miejscowość jest przepiękna. To tutaj znajduje się brama z oficjalnym startem/końcem Tour Mont Blanc. Po obu stronach bramy rozciąga się kolejka ludzi, którzy chcą sobie tutaj zrobić zdjęcie.
W miasteczku kupimy wszystko – niedaleko tej “bramy” znajduje się Carrefour, są też sklepy turystyczne ze sprzętem górskim. Jest też mnóstwo restauracji – w jednej z nich wybieramy się na randkę. Musimy zjeść coś normalnego, a nie tylko gotowane na turystycznej kuchence posiłki 😀
Kemping na końcu Les Houches jest wspaniały, posiada miejsce do zrobienia prania (ręcznie), uzupełnienia wody, ławki i miejsca gdzie można coś ugotować. Padamy z nóg.
Pokonany dystans – 22,51km
Czas przejścia – 10h 13min
Podejścia – 891m
Zejścia – 2077m
Dzień 6 – Les Houches (Chamonix) – Le Pontet (Contamines)
Ważna informacja! Wiem, że sklepy w Les Houches kuszą, by zrobić w nich większe zapasy, ale… nie rób tego! Kolejnego dnia czeka cię ciężkie podejście, a pod koniec dnia znów będzie Carrefour.
Dziś znów do wyboru masz normalną trasę lub wariant i powiem tak… wybierz wariant. Będzie kilkaset metrów więcej pod górę i w dół, ale naprawdę warto, bo miejsce w które wariant trasy cię zabierze, po prostu zwala z nóg.
Tour Mont Blanc na tym odcinku początkowo biegnie przez wioskę, pomiędzy domami, aż do miejsca w którym kończy się asfalt. Następnie strome podejście zabierze cię aż do stacji górskiej kolejki, którą można dojechać do Szwajcarii. Za stacją dokonujesz wyboru – standard lub wariant. Ja polecam wariant – ścieżkę tzw. mostem.
Biegnie ona wzdłuż torów aż do miejsca, gdzie zniknie w lesie. Później po delikatnym podejściu, czeka nas spacer przepiękną polaną. Z daleka będziemy widzieć ogromną rzekę, którą należy przekroczyć. Tam jest wiszący, ruszający się most linowy. Widok z niego, widok tego jak silna jest rzeka pod nami… naprawdę robi wrażenie.
Trasa do najwyższej dziś do pokonania przełęczy jest łagodna, ale długa. Będziesz widzieć dwa wejścia na szczyt, prosto albo w prawo, trawersując zbocze. Polecam tę drugą opcję – będziesz mieć ciągły widok na ośnieżony szczyty Mount Blanc. Wybierając ścieżkę prosto szybciej wejdziesz na przełęcz, ale widok będą z dwóch stron zasłaniać wzgórza.
Po pokonaniu przełęczy czeka cię ostre zejście w dół – naprawdę daje popalić kolanom. Na dole można uzupełnić wodę i ruszyć dalej w kierunku Le Pontet – jest to niewielkie, górskie miasteczko, posiadające również supermarket, więc możemy zrobić spokojnie zakupy.
W Le Pontet jest przeogromne pole namiotowe, na którym można zostać na noc. Ma całkiem nieźle wyposażony sklep, a do tego można tam zamówić śniadanie na kolejny dzień lub… świeże pieczywo, które o 7 rano przyjedzie wprost z piekarni.
Pokonany dystans – 23,88km
Czas przejścia – 10h 39min
Podejścia – 1646
Zejścia – 1347m
Dzień 7 – Le pontet (Contamines) – Les Mottets
Nie wychodź na ulicę 😀 Szlak wiedzie przy rzeczce, nie musisz patrzeć na samochody.
Najpierw idziemy pod górę, by wylądować w długiej na kilka kilometrów dolinie. Kończy się ona podejściem. Na podejściu warto zachować ostrożność – na szczycie, przy niewielkim mostku, szlak rozchodzi się na dwie części i tylko jedna z nich to Tour Mont Blanc. Druga to trasa prowadząca do jeziora i. nie łącząca się ponownie z naszą trasą.
Podczas stromego podejścia miniesz wystającą formację skalną – jest to naprawdę przepiękny, fotogeniczny punkt. I dalej pod górę, na przełęcz. Pamiętaj, że nie jest ona końcem dzisiejszego podejścia – skręcamy w lewo i dalej się wspinamy. A jak już wejdziemy na najwyższy punkt to… mamy znów do wyboru dwie trasy – albo wejście przez szczyt, albo zejście na dół do wioski. Jako że słyszałem, że w wiosce wędzą kiełbasę, to zdecydowałem się na trasę w dół. I to był błąd.
Co prawda w wiosce, po długim zejściu, znajduje się sklep z fantastyczną, wędzoną kiełbasą maczaną w ziołach, której nie omieszkałem kupić, ale… dalej trzeba iść opuszczoną, zamkniętą drogą asfaltem. A później przez otwartą przestrzeń, będąc ciągle narażonym na słońce, nie ma się tu gdzie schować. Dobrze, że widoki wynagradzają trud wędrówki.
Idziemy aż prawie dochodzimy do schroniska Les Mottets. Nie wolno biwakować w obrębie 150 metrów od schroniska, ale jakieś 200 m przed nim jest rzeka, a przed rzeką jakieś ruiny i stary budynek. Wewnątrz murów z ruin jest idealne miejsce na kilka namiotów – płaskie i osłonięte przed wiatrem. A rzeka jest idealnym źródłem wody pitnej. Noc spędzamy na tym dzikim kempingu, patrząc na pobliski lodowiec. Jest po prostu cudownie.
Pokonany dystans – 24,05 km
Czas przejścia – 10h 38min
Podejścia – 1761m
Zejścia – 1075
Dzień 8 – Les Mottets – Courmayeur
Mijamy schronisko i idziemy cały czas pod górę, mijając lodowiec. Na szczycie jest punkt graniczny – znów wkraczamy do Włoch. Schodzimy dość łagodną trasą w dół, a następnie idziemy wzdłuż rozlewisk. Widok jest jak z bajki. Kiedy miniemy schronisko i dojdziemy do szutrowej drogi, znów mamy do wyboru – standardowa trasa i wariant. Oj, kusi standard – to tylko zejście asfaltem w dół i koniec, Courmayeur. Ale nie po to wybraliśmy się na Tour Mont Blanc, żeby wymiękać na ostatnim odcinku – my wspinamy się na wariant.
Po ośmiu dniach kolejne podejście i to kilkaset metrów, daje się we znaki. Ale warto się tu wdrapać – widok na lodowiec z tyłu jest niesamowity. Po drodze mijamy również przepiękne jezioro i żeby sobie na koniec dowalić, obchodzimy je dookoła.
Okazuje się, że niepotrzebnie sobie dokładaliśmy. Najpierw schodzimy do wyciągu, a stamtąd, lasem do Courmayeur. Jest to jedno z najgorszych zejść, jakie pamiętam w swojej górskiej karierze. Nie wiem, czy to dlatego, że to już koniec, czy dlatego, że jest tak ostro w dół. Kolana bolą. Chyba pierwszy raz na trasie bolą naprawdę poważnie. Ale to już koniec. Jeszcze tylko trochę. Jeszcze asfalt. Most. Padamy, ale dochodzimy do końca, gdzie w nagrodę sam zjadam dwie pizze 😀
Koniec! Ukończyliśmy Tour Mont Blanc w 8 dni! Jesteśmy najszczęśliwszymi ludźmi na tej planecie. Może też najbardziej zmęczonymi 😀
Pokonany dystans – 24,77 km
Czas przejścia – 9h 45min
Podejścia – 1245m
Zejścia – 1882m
Tour Mont Blanc FAQ – pytania i odpowiedzi
Czy Tour Mont Blanc to trudna trasa?
Technicznie – nie. Nie licząc jednego odcinka, który można również w całości ominąć, prowadzącego do Lac Blanc, na TMB nie ma żadnych elementów technicznych. Oznacza to, że jest to trasa trekkingowa, nie wymagająca umiejętności wspinaczkowych. Nie ma tam też ekspozycji na teren, więc spokojnie mogą się na nią wybrać osoby z lękiem wysokości.
Ile trzeba mieć ze sobą wody na Tour Mont Blanc
Na szlaku jest mnóstwo źródeł i osobiście nigdy nie niosłem ze sobą więcej, niż jeden litr. Ze źródeł położonych na dużych wysokościach i fontann pitnych w wioskach wodę piłem bezpośrednio. W jednym miejscu po francuskiej stronie wodę nabierałem ze stojącego zbiornika i tam na pewno trzeba było ją przefiltrować. Woda z kranów na kempingach również nadaje się do picia bezpośrednio.
Czy na Tour Mont Blanc trzeba robić rezerwacje na kempingi?
Jeśli niesiesz swój własny namiot, to nie trzeba. Jedyne miejsce gdzie warto zrobić rezerwację, to jeśli chcesz zatrzymać się w strefie biwakowej przed Lac Blanc we francuskich górach. Ja planowałem zanocować przy jeziorku przed Lac Blanc, nazywa się Lac du Cheserys, ale strażnicy parku narodowego powiedzieli, że trzeba tutaj zrobić rezerwację. Dlatego zgodnie z powyższym opisem, poszedłem dalej i nocowałem za Lac Blanc.
Kiedy najlepiej wybrać się na Tour Mont Blanc?
Jako najlepsze miesiące podaje się okres od maja do września, jednak w maju w górach może jeszcze zalegać sporo śniegu, z kolei we wrześniu na szczytach będzie zimno.
Czy z Tour Mont Blanc można zejść w dowolnym momencie i się ewakuować?
Chodzi mi o to, czy można skończyć szlak w dowolnym momencie. W Les Houches, Chamonix, Courmayeur, Trient oraz Champex Lac masz dostęp do transportu publicznego. Jeśli poczujesz zbyt duże zmęczenie, albo będziesz mieć otarcia na nogach, sprzęt zawiedzie albo będzie załamanie pogody, to możesz tam spokojnie zrezygnować z podróży.
Czy na Tour Mont Blanc jest dostęp do internetu?
Na szczytach i w miasteczkach nie ma problemu z zasięgiem. Na całej trasie korzystałem z E-SIM firmy HOLAFLY. Działał bez zarzutu, często łapiąc sygnał o sile 5g.
Masz jakieś dodatkowe pytania? Chętnie dowiem się co jeszcze chcesz wiedzieć na temat Tour Mont Blanc i wpiszę tutaj odpowiedzi. Skontaktuj się ze mną przez e-mail (znajdziesz go w zakładce kontakt) lub wpisując komentarz pod spodem.
Czego nie zapomnieć wybierając się w góry na dłużej, moja packlista:
Sprzęt podstawowy:
- Plecak. Plecak który stosuję na długie wyprawy, to Fjallraven Kajka 75L. Jest niezniszczalny i niezawodny, przetrwa dosłownie wszystko. Zobacz na stronie 8a || Sprawdź w serwisie Ceneo Wcześniej używałem plecaka Deuter Aircontact 70+10. To również świetna inwestycja na lata .Zobacz na stronie 8a || Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Namiot.W tej chwili używam namiotu Big Agnes Copper Spur HV UL2 - Sprawdź na stronie 8a
Jeśli wybieram się na trekking z kimś i mogę podzielić się noszeniem namiotu, to uwielbiam wygodny i bardzo wytrzymały MSR Elixir 3. Zobacz w serwisie 8a || Sprawdź w serwisie Ceneo
Wcześniej towarzyszył mi Nature Hike Cloud up 2 . Sprawdź w serwisie ceneo
- Śpiwór. Stosuję śpiwór ręcznie robiony na zamówienie. Parametry - temperatura komfortu minus 2 stopnie, wypełnienie puch gęsi 945
- Materac dmuchany Forclaz 700. Mimo niskiej ceny, sprawdza się znakomicie, nawet, gdy temperatura spada nieznacznie poniżej zera. Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Apteczka. W apteczce zawsze mam jałową gazę, wodę utlenioną, bandaż, środki przeciw biegunce, środki przeciwbólowe.
- W zależności od sezonu - latem zabieram ze sobą bukłak na wodę Mammooth Full Force 3l - jest to bardzo wygodny camelbak wyposażony w specjalną pompkę, umożliwiającą "wypompowanie" wody bez wyciągania camelbaga z plecaka. Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Zimą zabieram butelki Nalgene. Wybór padł na Nalgene, albowiem wykonane są z nietoksycznych materiałów oraz można napełniać je gorącą wodą i użyć jak termoforu. Zobacz na stronie 8a || Sprawdź w serwisie Ceneo
- Kuchenka turystyczna Gosystem GS 2013 - tania, niezawodna, mała i lekka. Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Latarka czołowa Olight h2r. Wytrzymała, wodo i wstrząsoodporna, bateria trzyma bardzo długo i można ją ładować z power banku. Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Filtr do wody pitnej Sawyer Mini. Niejeden raz ratował mnie, kiedy zmuszony byłem pić niezbyt czystą wodę pozyskiwaną ze stojących źródeł wody gdzieś na szlaku.Zobacz na stronie 8a || Sprawdź w serwisie Ceneo
- Worki na wodę. Ultralekkie, służą mi do przenoszenia większej ilości wody, jeśli obawiam się, że nie będzie jej na szlaku. Bądź też do przyniesienia większej ilości do obozu. Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Garnek z zestawu primus. Lekki, bardzo wytrzymały. Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Kije trekkingowe Black Diamond Trail. Niesamowicie wytrzymałe kijki pomagające w marszu. Zobacz na stronie 8a || Sprawdź w serwisie Ceneo
- Scyzoryk Victorinox Camper. Najlepszy przyjaciel podróżniczy, służący zarówno do przygotowywania jedzenia jak i do naprawy sprzętu. Zobacz na stronie 8a || Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Spork. Lepiej mieć jeden sztuciec niż dwa, oszczędzamy wagę. Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Okulary przeciwsłoneczne. Zabieram zawsze, niezależnie od sezonu, choć najważniejsze by mieć je ze sobą zimą, by uniknąć śnieżnej ślepoty.
- Dry bagi. Zabieram dwa lub trzy - pakuję w nie ubrania, elektronikę, jedzenie. Nie dość, że dzięki temu mam rzeczy w plecaku posegregowane, to jeszcze dodatkowo zabezpieczone przed przemoknięciem. Sprawdź w serwisie Ceneo
- Zimą na szlaki zabieram ze sobą raki. Model którego używam to model z 12 zębami Petzl Vasak. Zobacz na stronie 8a || Sprawdź w serwisie Ceneo
Odzież:
- Buty. Przeszedłem już sporo par butów i ostatecznie uznałem, że jeden model jest najbardziej odpowiadający na wszelkie warunki. Buty te są praktycznie niezniszczalne, nadają się zarówno na błoto jak i na kamienie, nie przemakają i wspaniale chronią kostkę. Buty które polecam to Zamberlan Tofane.
- Latem, gdy jestem absolutnie pewien, że nie będzie padało, wybieram buty do biegania trailowego, Altra Olympus. Klasa sama w sobie. Przeszedłem w nich cały Tour Mont Blanc czy wielodniowe trekkingi w Norwegii Zobacz w sklepie 8a || Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Koszulka. Zawierzam polskiej firmie Brubeck, bowiem ich produkty wykonane z wełny merynosów są naprawdę wysokiej jakości. Mimo przepocenia, nie utrzymują przykrego zapachu. Dodatkowo pomagają odprowadzać pot.Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Kurtka przeciwdeszczowa. Osobiście wybieram kurtkę, w której człowiek czuje się, jakby odciął się absolutnie od warunków zewnętrznych. Hardshell Arc'teryx Bera AR. Sprawdź na stronie 8a
- Druga warstwa a'la softshell. Ultralekka, ale ładnie trzymająca ciepło podczas wysiłku kurtka Art'teryx Atom. Osobiście używam modelu SL jednakże wiele osób poleca model LT. Sprawdź co spodoba się Tobie. Zobacz na stronie 8a || Sprawdź w serwisie Ceneo
- Trzecia warstwa - kurtka puchowa (tylko zimą). Używam taniej puchówki z Decathlonu, model Trek 100. Sprawdź w serwisie Ceneo
- Spodnie. Używam spodni z odpinanymi nogawkami z Decathlonu, Forclaz. Wytrzymują około 2-3 lat intensywnego użytkowania. Sprawdź w serwisie ceneo
- Skarpety. Od kilku lat używam skarpet amerykańskiej firmy Darn Tough. Skarpety z wełny merynosów zapobiegają nadmiernemu poceniu, nie nabierają nieprzyjemnych zapachów a do tego forma Darn Tough oferuje dożywotnią gwarancję, czyli kiedy uda ci się je przetrzeć, dostaniesz nowe!
- Czapka. Niezależnie od pogody mam ze sobą czapkę, w górach nigdy nie wiadomo kiedy zacznie wiać i czasami kaptur może okazać się niewystarczający. Osobiście używam czapki Buff Merino Fisherman 20 - jest ciepła i chroni przed mocnymi podmuchami, a nawet gdy z zewnątrz zmoknie, to nadal zachowuje właściwości termoizolacyjne.Sprawdź w serwisie Ceneo
- Rękawice. Jeśli wybieram się na trekking zimą. Używam rękawic firmy Snow Travel.
- Stuptuty. Jeśli wychodzę w góry zimą bądź w czasie, gdy na szlaku jest dużo błota, nigdy nie zapominam ich zabrać. Chronią przed wpadaniem śniegu i błota do butów. Używam stuptutów firmy Outdoor Research.Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Pokrowiec przeciwdeszczowy na spodnie. W razie ulewy nic nie przemaka. Najtańsze pokrowce tego typu można dostać w Decathlonie.
Elektronika
- Latarka. Nawet gdy nie zamierzam wędrować po zmroku, zawsze mam ze sobą latarkę. Niejeden raz podczas trekingu napotkasz trudne warunki, które mogą uniemożliwić zejście z gór w zaplanowanym czasie. Bez latarki ani rusz. Korzystam z pancernej, wodoszczelnej czołówki Olight H2R. Sprawdź w serwisie Ceneo
- Powerbank. W dzisiejszych czasach wszyscy korzystamy z elektroniki na szlaku. Powerbank przyda się, gdy wysiądzie telefon, GPS lub trzeba będzie naładować latarkę (jeśli ma ona taką możliwość, wymieniona powyżej latarka - ma). Korzystam z Nitecore nb10000. To najmniejszy i najlżejszy powerbank w rozsądnej cenie jaki udało mi się znaleźć na rynku. Sprawdź w serwisie Ceneo
- Zegarek. Nie posiadam zegarka z nawigacją, ale mam taki by rysował mój ślad GPS a w razie czego mógł posłużyć jako awaryjny GPS, bowiem ma funkcję prowadzenia do punktu startu. Używam zegarka Garmin Instinct Solar 2. Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Kamera. To już zupełnie osobiste preferencje, ale zabieram ze sobą kamerę GoPro 8. Głównie służy mi do robienia zdjęć.Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Okablowanie do powyższych urządzeń