Jotunheimen- 5 dniowy trekking w Norwegii w krainie olbrzymów
Jotunheimen to park narodowy położony w centralnej Norwegii. Z mitologii nordyckiej – Jotunheimen to świat olbrzymów, wrogów bogów. Nazwa parku została zaczerpnięta jednak z tego powodu, że to tutaj znajdują się najwyższe góry Norwegii. Galdhopiggen czy Glittertind mieszczą się właśnie tutaj.
Mimo tego, nie jest to park zalany turystami. Jest raczej opustoszały. Osoby wybierające się do Norwegii zdecydowanie częściej wybierają się na Trolltungę czy Prikestolen, albo Lofoty, pomijając Jotunheimen, a to błąd. A może i nie? Ludzie szukający spokoju i trekkingu w całkowitej dziczy znajdą tutaj łakomy kąsek dla siebie. Trekking w Jotunheimen to po prostu idealny pomysł!
Ja wybrałem się do Jotunheimen robiąc 5 dniowy trekking. Można go wydłużyć nawet do 8 dni – tras jest tam wystarczająco dużo, można też skrócić. Ja po prostu chciałem zatoczyć pętlę. Poniżej prezentuję wszystkie wskazówki, zarówno związane z dojazdem jak i trekkingiem. Na dole artykułu wymieniam listę potrzebnego sprzętu, by zorganizować taki trekking w Jotunheimen i by niczego nam nie brakowało.
Jotunheimen – wskazówki dojazdu
Trekking zaczynamy w Gjendesheim – malowniczym miejscu położonym nad górskim jeziorem, w którym mieści się niewielki port, przystanek autobusowy i schronisko górskie. Jest tam też sklep z pamiątkami. I nic więcej. Poza dojazdu własnym samochodem i pozostawienia go tam na płatnym parkingu, istnieje możliwość dojazdu do Gjendesheim prosto z Oslo. Firma NOR-WAY Bussekspress oferuje bezpośrednie połączenie z terminala autobusowego codziennie o godzinie 8:30 rano (dojazd po 13-tej).
Drugą opcją jest dojazd pociągiem do miejscowości Otta, położonej na trasie pomiędzy Lillehammer i Trondheim, a następnie przejazd lokalnym autobusem do Gjendesheim. Autobus odjeżdża o 7:00 rano z Otta Skysstasjon. Aktualne rozkłady znajdziesz w aplikacji Entur (zmieniają się w zależności od pory roku). Po drodze trzeba się przesiąść, jednak nie ma zmartwienia – autobusy na siebie czekają. Ostatni przystanek autobusu to Gjendesheim, tam wysiadamy i zaczynamy trekking.
Trekking Jotunheimen Dzień 1
Szlak zaczyna się dokładnie w miejscu, gdzie zatrzymuje się autobus, naprzeciw schroniska należącego do DNT. Prowadzi po kamiennych blokach do góry i jest dobrze oznaczony. W tym miejscu nie posiada żadnych rozwidleń. Kieruj się przed siebie zgodnie z czerwonymi znakami T symbolizującymi drogę lub kamiennymi kopczykami, ustawionymi co kilkaset metrów.
Trasa powoli wejdzie na wzniesienie – kiedy spojrzysz w tył, dostrzeżesz przepiękny widok. Później musisz wspiąć się na kamienie – są tam łańcuchy, ale nie ma potrzeby z nich korzystać. U góry zaczniesz trasę po w miarę płaskim terenie – mnie udało się tam spotkać dwa wędrujące renifery. A trochę dalej… zaczną się tłumy.
Wejdziesz na Bessegen Ridge – najbardziej popularny odcinek parku Jotunheimen. Ludzie wchodzą tutaj od strony innego portu – Memurubu, na jednodniową wycieczkę. Zejście z grani jest najbardziej skomplikowanym technicznie i najostrzejszym odcinkiem na całym trekkingu – trzeba naprawdę uważać. Za to widok jest taki, że co minutę zatrzymujesz się zrobić kilka zdjęć. Gjende lake jest przepięknym jeziorem.
Zejdź niżej – zobaczysz po prawej drugie jezioro Lake Bessvatnet. W niecce koło jeziora jest idealne miejsce na namiot. Jeśli miejscówki będą zajęte, idź dalej tak, by mieć jezioro po prawej stronie – po drugiej stronie jest mnóstwo miejsc noclegowych.
Trekking Jotunheimen Dzień 2
Następnego dnia ruszaj szlakiem w stronę Memurubu, prowadzącym granią do góry. Wchodząc czesto się odwracaj – najlepszy widok jest z tyłu. Kiedy dojdziesz do najwyższego punktu, skręć w prawo na rozwidleniu, w kierunku Glitterheim. Czekać cię tam będzie zejście w dół i długi spacer doliną, wzdłuż rzeki.
Dopiero w tym miejscu poznałem jak mokre są norweskie szlaki. Wszędzie leje się woda i zalega mokre błoto. Dobrze mieć wodoodporne buty.
Będziesz też musiał przekroczyć rzekę. Nad rzeką postawiono coś, co dumnie chyba można by nazwać mostem – dwie cieniutkie kładki. Wyginają się i ruszają podczas przechodzenia. Za drugim mostem (porządnym) skręć w lewo i zacznij iść stromo pod górę.
W pewnym momencie dojdziesz do miejsca, gdzie krajobraz przypomina zdjęcia z marsa – same kamienie dookoła. Ja dotarłem do punktu, gdzie przepływa strumień i tam zatrzymałem się na noc, znajdując dogodne miejsce na namiot. Strumień zapewnił wodę, a wielkie kamienie – schronienie przed wiatrem.
Trekking Jotunheimen dzień 3
Dzień zaczyna się od podejścia na przełęcz – nie jest ono ani skomplikowane ani specjalnie wymagające, ale długie. Gdy tylko dotarłem na szczyt, zaczęła się ulewa i wichura. Wiało na tyle mocno, że trudno było iść. Minąłem schronisko Glitterheim, prosząc o podanie prognozy pogody – codzienny deszcz, czyli norweska norma. Za to miało tak mocno padać tylko dziś. Ruszyłem dalej szlakiem w kierunki Spitterstulen.
Droga prowadzi wzdłuż rzeki i wygląda, jakby ciągnęła się w nieskończoność. Ma się wrażenie nie przesuwania się do przodu, nawet mino szybkiego tempa marszu. Po bokach można dostrzec lodowce – kiedy zaświeci słońce, zmieniają kolor na turkusowy i są po prostu przepiękne. Miejsce nazywa się Skauflye Valley.
Biega tu też sporo reniferów, zazwyczaj w stadach po 5-10 sztuk.
Przyjdzie ci przekroczyć rzekę i tu nie obejdzie się bez zmoczenia butów – lub ściągnięcia i przejścia boso (ja tak zrobiłem). Wrażenia niesamowite – to woda spływająca z lodowca – jest strasznie zimna.
Dalej trasa prowadzi po wielkich kamieniach – idzie się po prostu trudno. Mijamy kilka mniejszych jeziorek i schodzimy wzdłuż Visdalen Valley do drogi do schroniska Spitterstulen. Namiot rozbiłem na terenie schroniska, płacąc 200 koron, bowiem było to jedyne osłonięte od wiatru miejsce. Jeśli dopisze ci pogoda, możesz pójść trochę dalej i rozbić się poza terenem schroniska – wtedy nie trzeba płacić.
Trekking Jotunheimen dzień 4
Dziś kieruj się za znakami prowadzącymi do Leirvassbu. Dzisiejszy dzień jest długi, ale bardzo łagodny – to tylko około 400 metrów pod górę i 200 w dół na 16 kilometrach.
Teren którym się poruszasz jest po prostu pustkowiem – pełnym szumu wiatru, reniferów i pozbawionym śladów działalności człowieka. No, może nie licząc kilka małych mostków. W Polsce nie spotka się takiego terenu nigdy, by przez tyle kilometrów wędrować w całkowitym pustkowiu.
Taki treking dał mi sporo czasu do myślenia – o sobie, przyszłości, przeszłości. Norwegia jest melancholijna.
Błoto i woda dadzą ci się we znaki. Nie da się iść zbyt szybko właśnie z powodu wszechobecnego błota. Spływające z góry strumienie lodowcowe sprawiają, że woda jest wszędzie. Nawet, jeśli przez kilka dni nie padało, tutaj i tak będzie mokro.
Leirvassbu to ogromne schronisko, pełne turystów którzy przyjechali na jednodniową wycieczkę. Można je minąć i rozbić osób kilkaset metrów dalej. Znajduje się tam malutkie jeziorko, położone w niecce chroniącej przed wiatrem. Można też pójść odrobinę dalej, do miejsca gdzie kończy się szutrowa droga – tam też jest sporo miejsc na namiot.
Trekking Jotunheimen dzień 5
Dzień zaczyna się od podejścia do góry na przełęcz Hogvalen. Następnie będziesz szedł męczącą drogą, polegającą na skakaniu z kamienia na kamień wzdłuż jeziora Langvatnet. Za jeziorem zaczniesz długi spacer w dół do Gjendebu. Trudno się zgubić – wiedzie tutaj tylko jedna droga. Ale na szczęście – lepsza niż w poprzednie dni, nie jest tak męcząca. A gdy zobaczysz krowy, to znaczy że zbliżasz się do końca wycieczki.
Kiedy będziesz mijał schronisko Gjendebu, zobaczysz że wszystkie miejsca namiotowe na drodze oznaczone są jako teren należące do schroniska. Trzeba za nie płacić. Możesz jednak pójść dalej, minąć molo do którego przybija prom i skierować się w stronę Memurubu. Po przejściu około 500 metrów lasem zobaczysz kilka pięknych miejsc na namiot przy jeziorze – są darmowe. Przynieś tutaj jednak wcześniej wodę – brak źródeł w tym miejscu, a woda z jeziora raczej nie nadaje się do spożycia.
Powrót z Jotunheimen
Możesz wrócić na piechotę do Gjendesheim – zajmie to kolejny dzień. Możesz też wsiąść na prom, który cię tam zabierze – ja tak zrobiłem. Bilety są dostępne na stronie https://gjende.no/en/ . Można je kupić z wyprzedzeniem albo na miejscu, u załogi. Linia promowa jest połączoną z autobusową – autobus czeka aż pasażerowie promu zejdą na ląd i wsiądą do autobusu do Otta. Nie ma więc ryzyka, że autobus nam ucieknie.
Czego nie zapomnieć wybierając się w góry na dłużej, moja packlista:
Sprzęt podstawowy:
- Plecak. Plecak który stosuję na długie wyprawy, to Fjallraven Kajka 75L. Jest niezniszczalny i niezawodny, przetrwa dosłownie wszystko. Zobacz na stronie 8a || Sprawdź w serwisie Ceneo Wcześniej używałem plecaka Deuter Aircontact 70+10. To również świetna inwestycja na lata .Zobacz na stronie 8a || Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Namiot.W tej chwili używam namiotu Big Agnes Copper Spur HV UL2 - Sprawdź na stronie 8a
Jeśli wybieram się na trekking z kimś i mogę podzielić się noszeniem namiotu, to uwielbiam wygodny i bardzo wytrzymały MSR Elixir 3. Zobacz w serwisie 8a || Sprawdź w serwisie Ceneo
Wcześniej towarzyszył mi Nature Hike Cloud up 2 . Sprawdź w serwisie ceneo
- Śpiwór. Stosuję śpiwór ręcznie robiony na zamówienie. Parametry - temperatura komfortu minus 2 stopnie, wypełnienie puch gęsi 945
- Materac dmuchany Forclaz 700. Mimo niskiej ceny, sprawdza się znakomicie, nawet, gdy temperatura spada nieznacznie poniżej zera. Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Apteczka. W apteczce zawsze mam jałową gazę, wodę utlenioną, bandaż, środki przeciw biegunce, środki przeciwbólowe.
- W zależności od sezonu - latem zabieram ze sobą bukłak na wodę Mammooth Full Force 3l - jest to bardzo wygodny camelbak wyposażony w specjalną pompkę, umożliwiającą "wypompowanie" wody bez wyciągania camelbaga z plecaka. Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Zimą zabieram butelki Nalgene. Wybór padł na Nalgene, albowiem wykonane są z nietoksycznych materiałów oraz można napełniać je gorącą wodą i użyć jak termoforu. Zobacz na stronie 8a || Sprawdź w serwisie Ceneo
- Kuchenka turystyczna Gosystem GS 2013 - tania, niezawodna, mała i lekka. Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Latarka czołowa Olight h2r. Wytrzymała, wodo i wstrząsoodporna, bateria trzyma bardzo długo i można ją ładować z power banku. Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Filtr do wody pitnej Sawyer Mini. Niejeden raz ratował mnie, kiedy zmuszony byłem pić niezbyt czystą wodę pozyskiwaną ze stojących źródeł wody gdzieś na szlaku.Zobacz na stronie 8a || Sprawdź w serwisie Ceneo
- Worki na wodę. Ultralekkie, służą mi do przenoszenia większej ilości wody, jeśli obawiam się, że nie będzie jej na szlaku. Bądź też do przyniesienia większej ilości do obozu. Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Garnek z zestawu primus. Lekki, bardzo wytrzymały. Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Kije trekkingowe Black Diamond Trail. Niesamowicie wytrzymałe kijki pomagające w marszu. Zobacz na stronie 8a || Sprawdź w serwisie Ceneo
- Scyzoryk Victorinox Camper. Najlepszy przyjaciel podróżniczy, służący zarówno do przygotowywania jedzenia jak i do naprawy sprzętu. Zobacz na stronie 8a || Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Spork. Lepiej mieć jeden sztuciec niż dwa, oszczędzamy wagę. Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Okulary przeciwsłoneczne. Zabieram zawsze, niezależnie od sezonu, choć najważniejsze by mieć je ze sobą zimą, by uniknąć śnieżnej ślepoty.
- Dry bagi. Zabieram dwa lub trzy - pakuję w nie ubrania, elektronikę, jedzenie. Nie dość, że dzięki temu mam rzeczy w plecaku posegregowane, to jeszcze dodatkowo zabezpieczone przed przemoknięciem. Sprawdź w serwisie Ceneo
- Zimą na szlaki zabieram ze sobą raki. Model którego używam to model z 12 zębami Petzl Vasak. Zobacz na stronie 8a || Sprawdź w serwisie Ceneo
Odzież:
- Buty. Przeszedłem już sporo par butów i ostatecznie uznałem, że jeden model jest najbardziej odpowiadający na wszelkie warunki. Buty te są praktycznie niezniszczalne, nadają się zarówno na błoto jak i na kamienie, nie przemakają i wspaniale chronią kostkę. Buty które polecam to Zamberlan Tofane.
- Latem, gdy jestem absolutnie pewien, że nie będzie padało, wybieram buty do biegania trailowego, Altra Olympus. Klasa sama w sobie. Przeszedłem w nich cały Tour Mont Blanc czy wielodniowe trekkingi w Norwegii Zobacz w sklepie 8a || Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Koszulka. Zawierzam polskiej firmie Brubeck, bowiem ich produkty wykonane z wełny merynosów są naprawdę wysokiej jakości. Mimo przepocenia, nie utrzymują przykrego zapachu. Dodatkowo pomagają odprowadzać pot.Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Kurtka przeciwdeszczowa. Osobiście wybieram kurtkę, w której człowiek czuje się, jakby odciął się absolutnie od warunków zewnętrznych. Hardshell Arc'teryx Bera AR. Sprawdź na stronie 8a
- Druga warstwa a'la softshell. Ultralekka, ale ładnie trzymająca ciepło podczas wysiłku kurtka Art'teryx Atom. Osobiście używam modelu SL jednakże wiele osób poleca model LT. Sprawdź co spodoba się Tobie. Zobacz na stronie 8a || Sprawdź w serwisie Ceneo
- Trzecia warstwa - kurtka puchowa (tylko zimą). Używam taniej puchówki z Decathlonu, model Trek 100. Sprawdź w serwisie Ceneo
- Spodnie. Używam spodni z odpinanymi nogawkami z Decathlonu, Forclaz. Wytrzymują około 2-3 lat intensywnego użytkowania. Sprawdź w serwisie ceneo
- Skarpety. Od kilku lat używam skarpet amerykańskiej firmy Darn Tough. Skarpety z wełny merynosów zapobiegają nadmiernemu poceniu, nie nabierają nieprzyjemnych zapachów a do tego forma Darn Tough oferuje dożywotnią gwarancję, czyli kiedy uda ci się je przetrzeć, dostaniesz nowe!
- Czapka. Niezależnie od pogody mam ze sobą czapkę, w górach nigdy nie wiadomo kiedy zacznie wiać i czasami kaptur może okazać się niewystarczający. Osobiście używam czapki Buff Merino Fisherman 20 - jest ciepła i chroni przed mocnymi podmuchami, a nawet gdy z zewnątrz zmoknie, to nadal zachowuje właściwości termoizolacyjne.Sprawdź w serwisie Ceneo
- Rękawice. Jeśli wybieram się na trekking zimą. Używam rękawic firmy Snow Travel.
- Stuptuty. Jeśli wychodzę w góry zimą bądź w czasie, gdy na szlaku jest dużo błota, nigdy nie zapominam ich zabrać. Chronią przed wpadaniem śniegu i błota do butów. Używam stuptutów firmy Outdoor Research.Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Pokrowiec przeciwdeszczowy na spodnie. W razie ulewy nic nie przemaka. Najtańsze pokrowce tego typu można dostać w Decathlonie.
Elektronika
- Latarka. Nawet gdy nie zamierzam wędrować po zmroku, zawsze mam ze sobą latarkę. Niejeden raz podczas trekingu napotkasz trudne warunki, które mogą uniemożliwić zejście z gór w zaplanowanym czasie. Bez latarki ani rusz. Korzystam z pancernej, wodoszczelnej czołówki Olight H2R. Sprawdź w serwisie Ceneo
- Powerbank. W dzisiejszych czasach wszyscy korzystamy z elektroniki na szlaku. Powerbank przyda się, gdy wysiądzie telefon, GPS lub trzeba będzie naładować latarkę (jeśli ma ona taką możliwość, wymieniona powyżej latarka - ma). Korzystam z Nitecore nb10000. To najmniejszy i najlżejszy powerbank w rozsądnej cenie jaki udało mi się znaleźć na rynku. Sprawdź w serwisie Ceneo
- Zegarek. Nie posiadam zegarka z nawigacją, ale mam taki by rysował mój ślad GPS a w razie czego mógł posłużyć jako awaryjny GPS, bowiem ma funkcję prowadzenia do punktu startu. Używam zegarka Garmin Instinct Solar 2. Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Kamera. To już zupełnie osobiste preferencje, ale zabieram ze sobą kamerę GoPro 8. Głównie służy mi do robienia zdjęć.Sprawdź w serwisie Ceneo.
- Okablowanie do powyższych urządzeń