10 lekcji wyciągniętych z podróży
Wiele lat podróży, prawie 40 odwiedzonych krajów i sporo wyciągniętej z tego nauki. Mnóstwo rzeczy zupełnie niezgodnych z ogólnie przyjętym nurtem, a niektóre wyglądają jak z pamiętnika socjopaty. Zobaczcie sami.
Lekcja 1- Nieznajomi często okażą się być bardziej pomocni niż kompani podróży, czy przyjaciele
Dlatego nie mam żadnych oporów przed powiedzeniem, że nie ma się zupełnie czego bać w samotnym podróżowaniu – zawsze można poznać nowych ludzi i często liczyć na ich nieocenioną pomoc. Znajomi często czegoś chcą, traktują cię jak przewodnika, albo zwalają na ciebie obowiązki planowania podróży, zakwaterowania, dnia. Nieznajomi są ciebie ciekawi i chętnie pomogą, bo chcą zrobić dobre wrażenie na obcokrajowcu.
Nie jest to reguła, ale powiedziałbym, że zdecydowana większość przypadków. Dodam, że należy zachować ostrożność wobec intencji niektórych osób, ale tylko taką zwykłą i oczywistą ostrożność, bez popadania w paranoję.
Lekcja 2 – oczekuj, że nie zawsze będzie różowo
(najpierw nazwałem ten punkt – nie oczekuj, że zawsze będzie różowo, ale myślę, że w tej formie w której teraz jest, ma większą moc, a to ważne w tym przypadku)
To nie jest tak, jak niektórzy opisują, że cała podróż to tylko ochy i achy, dookoła uśmiechnięci ludzie, a cały świat ci sprzyja. Często będzie tak, że ktoś nie sprzeda ci ostatniego biletu na autobus, bo woli wziąć krajana niż obcokrajowca. Zdarzy się, że będzie się ludziom wydawało, że jesteś milionerem z Europy, więc będą bardzo, ale to bardzo nachalni. Pot będzie się z ciebie lał strumieniami, a na koniec ktoś ukradnie ci portfel.
To jest normalne życie w podróży. Musisz być gotowy na słabe momenty, nie tylko na te dobre. Życie to nie tylko zwycięstwa, wygrana wojna nie oznacza wszystkich wygranych bitew.
Lekcja 3 – Wiele osób się od ciebie odwróci.
To jest bolesny punkt. Mnóstwo znajomych z poprzednich prac, z życia codziennego, nawet ze szkoły, odwróciło się i urwało kontakt, kiedy zacząłem wiele podróżować. Wcześniej normalnie dzwonili, pisali, spotykali się – poruszaliśmy wtedy tematy o życiu, codzienności, pracy etc. Teraz, zdarzyło mi się już kilkakrotnie, że nawet nie podnoszą słuchawki, nie odpisują na wiadomości. Dwie z takich osób powiedziały mi, że, cytuję, “ja to mam życie” i nie mają już o czym ze mną rozmawiać.
Nie ma się czym przejmować, w podróży poznaje się nowych znajomych i doświadczenie nauczyło mnie, że oni zostają na o wieeeeeeele dłużej. I są to znajomi, z którymi połączyło mnie to, że mamy wspólną pasję i wspólne tematy, a nie przypadek, że mieliśmy tę samą klasę w szkole lub tego samego szefa.
Lekcja 4 – ludzie będą zazdrośni
Punkt stricte powiązany z punktem poprzednim. Nikt nie patrzy na to, że ty zaryzykowałeś wszystko, rzuciłeś stabilną pracę na etacie i ruszyłeś robić to, co kochasz. Nikt nie patrzy, że to TY się odważyłeś. Sporo ludzi widzi to tak – temu to się udało, a teraz się jeszcze chwali w internecie. Nawet sobie nie wyobrażacie ile hejtu we mnie uderzyło, od kiedy zacząłem podróżować. Mimo, że nigdy nic od nikogo nie chciałem, nikomu nic nie zarzuciłem i nikogo do niczego na siłę nie przekonywałem.
Wydaje mi się, że niektóre osoby zżera zazdrość i mają takie przeświadczenie, że jestem na niekończących się wakacjach, a kasa spływa gdzieś z nieba, żebym mógł opalać się na plaży gdzieś na Karaibach. Niewiele osób zapytało, więc i niewiele wie, że na wszystko sam zapracowałem, że tak jak i ja, oni też mogli, ale… bali się. Tak, to strach przed podróżą paraliżuje niektóre osoby, które później potrafią jedynie zazdrościć. A przecież nieomal żaden podróżnik to nie jakiś milioner, który wygrał w lotka. To taki sam człowiek jak Ty i Ja, tyle, że w pewnym momencie wygrał ze strachem i zaczął robić to, co kocha.
Lekcja 5 – przywieź mi coś
Ten punkt też pozwolił mi stracić trochę znajomych. Dostałem mnóstwo próśb o przywożenie (oczywiście za darmo, w formie prezentu) pamiątek z podróży. Dostawałem prośby o przywiezienie, od rzeczy małych, jak magnesy na lodówkę, przez ręczniki, rękodzieło, a skończywszy na zwierzętach z dżungli (serio). Poparte groźbami typu “a spróbuj nie przywieźć”. I niby uśmiechnięta twarz czy ikonka, ale wyraźny sygnał – jak nie przywieziesz, to nie mamy o czym rozmawiać.
Nie mam nic przeciwko, jeśli ktoś chce, żebym mu coś kupił i chce później zapłacić za to, zazwyczaj wtedy tłumaczę, że w plecaku nie mam miejsca ani ochoty tego dźwigać. Ale za darmo…. umarło już dawno. Przywożę tylko rzeczy, które uznam za stosowne przywieźć.
Lekcja 6 – nie da się utrzymać pełnej ekscytacji przez wiele miesięcy
Gdy podróżowałem po 2-4 tygodnie, to potrafiłem mieć ogromne ilości energii każdego dnia. Nie zwalniałem ani na sekundę. Ale czytałem od czasu do czasu syndrom “zmęczenia podróżą” i zastanawiałem się – jak to jest możliwe? Jesteś w podróży, robisz, co chcesz, to czym masz być zmęczony? Okazuje się, że po około trzech miesiącach bezustannego podróżowania – w 3 miesiące byliśmy na Kubie, w Meksyku, w Kolumbii i Ekwadorze, zaczął się proces zwalniania tempa.
Wcześniej nawet przez głowę by mi nie przyszło, żeby zrobić sobie dzień, czy dwa wolnego i nic nie robić – przecież to straszne marnotrawstwo czasu! A tu masz… nie da się żyć na pełnej adrenalinie w każdy dzień. Trzeba zwolnić. Dlatego przy długiej podróży warto co jakiś czas zostawić sobie miejsce na jakiś spot tylko i wyłącznie do relaksu. Np. po ponad trzech miesiącach zrobiliśmy nieomal tydzień postoju w Puerto Lopez w Ekwadorze, gdzie nie ma nic do roboty oprócz plażowania się. I to pomogło – dalej można było znów ruszyć z pełnymi siłami!
Lekcja 7 – nie idź za tłumem
To, że wszyscy idą w jakieś miejsce i robią tą samą rzecz, nie znaczy, że ty musisz. Słuchaj siebie. Jeśli coś ci się spodoba w małej wiosce przez którą przejeżdżasz i nie ma jej na żadnym przewodniku, to się tam zatrzymaj. Czasami w miejscach, o których nikt nie słyszał, można poznać ludzi i historie, o których nie masz pojęcia!
Na dodatek spotkania z tubylcami niekoniecznie w miejscach, o których mówi każdy przewodnik, są o wiele ciekawsze. Dlaczego? Bo taka osoba jest tobą zainteresowana i chętnie po prostu porozmawia, a z takiej rozmowy można wyciągnąć znacznie więcej, niż z rozmów z osobą, która na co dzień rozmawia z tysiącem takich jak ty.
Dodatkowo takie miejsca, gdzie “każdy musi zobaczyć” są często niesamowicie zatłoczone. Jest takie jedno miejsce na przykład w Maccu Picchu, gdzie każdy robi sobie zdjęcie powyżej miasta. Kolejka poza sezonem, żeby strzelić tam fotkę, to godzina stania. Jak się do tego dołoży, że w obiekcie nie ma toalet (tak, w Maccu Picchu NIE MA TOALET), to czy warto? Warto marnować czas, żeby zrobić to jedno zdjęcie “gdzie-przecież-wszyscy-je-robią-i-tylko-ten-punkt-jest-najlepszy”?
Lekcja 8 – prywatność
Wiele osób mówi, że tylko hostele w wieloosobowych pokojach są dobrym zakwaterowaniem, bo wtedy można poznać mnóstwo nowych osób. Jest to prawda, ale czasami trzeba też dać sobie czas na odrobinę prywatności. I wtedy nie pozostaje nic innego, jak wynajęcie pokoju prywatnego.
Od innych podróżników można się wiele nauczyć, posłuchać ciekawych opowieści, ale gdybym miał ich słuchać przez całą podróż co wieczór, to chyba bym zwariował 🙂 Czasami lubię mieć swoją ciszę i spokój i odpocząć przed kolejnym dniem.
Lekcja 9 – rutyna czy spontan?
Zanim osiągnąłem wiek 25 lat, to pewnie bym od razu wykrzyczał – SPONTAN! Ale teraz skłaniam się bardziej ku rutynie. Pokażę to na przykładzie Bieszczad.
Pojechałem nad Solinę jako młodzik, oczywiście spaliśmy na polu namiotowym w wiele osób, wieczorem naprawdę bardzo się integrowaliśmy, a cały wyjazd to właściwie była jedna wielka impreza, połączona ze zwiedzaniem zapory w Solinie, wycieczki łódką itp. Relaksacyjne, niezbyt podróżnicze doświadczenie.
Pojechałem raz jeszcze w to samo miejsce, grzecznie odmówiłem wieczornej balangi poznanym ludziom, poszedłem spać o dziesiątej, wstałem o piątej i ruszyłem na szlak.
Po latach doświadczeń i różnych podróży muszę powiedzieć, że pewna rutyna – pójść wcześniej spać, bardzo wcześnie wstać, poczytać książkę, pouczyć się czegoś(zazwyczaj języka) w czasie wolnym w podróży daje mi znacznie lepsze efekty, niż spontaniczne wypady na miasto z nowo poznanymi ludźmi.
Lekcja 10 – zrób to!
Przestań zastanawiać się, analizować, samemu robić sobie problemy. Jeśli czujesz, że chcesz coś zrobić, to to zrób i nie próbuj odpowiadać sobie na pytanie – dlaczego to robię. Robię, bo chcę, bo mogę, bo się nie boję.
Ciągłe odwlekanie spełnienia marzeń nie prowadzi do niczego, prócz nerwicy, uwierz mi. Jeśli całe twoje ciało i dusza krzyczy, że czegoś chce, to czegoś chce!
Podróż jest jak głód, który trzeba zaspokajać. Każdy podróżnik się z tym zgodzi, że przychodzi na nas coś takiego jak głód podróży. I wtedy często po prostu spakujemy plecak i ruszamy, nieważne, czy będzie to spontaniczne rzucenie pracy i trzyletnia podróż rowerem przez Ameryki (co znajdziecie w zalinkowanym u góry wywiadzie z Marią Garus), czy weekendowy wypad na dziko w polskie góry. Głód musi zostać zaspokojony, bo inaczej będzie zbyt silnie dawał o sobie znać i nie pozwoli żyć normalnie.