Ayahuasca w Amazonii – cud czy ściema?
Każdy, kto kiedykolwiek zetknął się z dżunglą amazońską, albo czytał odrobinę o środkach psychoaktywnych, zetknął się z nazwą „ayahuasca”, tajemniczą, wywołującą halucynacje rośliną pochodzącą z dżungli amazońskiej. Czym jest ayahuasca, a przede wszystkim, czym nie jest, wyjaśniam w artykule.
Co to jest Ayahuasca?
Ayahuasca (czyt. ajałaska) to napój o właściwościach psychoaktywnych, przyrządzany przez Indian w gęstych lasach Ameryki Południowej. Ma wprowadzać w trans, sprawić, że spotkamy się z duchami przodków, doświadczymy pozacielesnej percepcji, mając wrażenie, że nasza dusza opuściła ciało.
Przygotowuje się ją z dwóch roślin – Caapi, znanej też jako Yage lub właśnie Ayahuasca oraz Virdis, znanej jako chacruna. Rośliny wkłada się naprzemiennie do garnka i gotuje przez długi, długi czas, czasami nawet 12 godzin. Po ugotowaniu powstaje czarna ciecz, będąca właśnie wspomnianą, psychoaktywną substancją.
Napój znany i używany był przez indiańskie plemiona jeszcze w odległych czasach prekolumbijskich, wykorzystywany był głównie podczas obrzędów religijnych i ceremonii leczniczych jako forma kontaktu ze światem duchów.
Jeśli chodzi o świat duchów, to nieformalna nazwa ayahuaski to pnącze dusz, bowiem sama nazwa pochodzi od dwóch słów – aya (ciało, dusza) oraz whaska (pnącze, sznur).
Na samym początku warto też zaznaczyć, że w Polsce jak i w wielu krajach, niektóre ze składników ayahuaski są uznawane za nielegalne substancje psychoaktywne, a tym samym, zabronione. W niektórych krajach Ameryki Południowej dopuszcza się jej spożycie w celach rytualnych. W Europie można jej legalnie spróbować w Czechach.
Ceremonia ayahuaski
Mnóstwo osób wybierających się do Ameryki Południowej, do dżungli amazońskiej, często przy okazji próbuje ayahuaski. Choć są i tacy, którzy wyruszają do lasu deszczowego tylko i wyłącznie w tym celu.
Przed spożyciem ludzie poddają się wielodniowemu postowi oraz seksualnej wstrzemięźliwości. Podczas ceremonii wypija się napój i zaczynają się wizje.
Spożycie ayahuaski wywołuje wielogodzinny stan transu, wizje, poczucie obcowania z duchami zmarłych, zmianę świadomości i percepcji, zmianę w postrzeganiu świata i emocji oraz halucynacje. Podczas transu ma się wrażenie oglądania kolorowych, geometrycznych, zmieniających się kształtów.
„…Psychoaktywne efekty wywoływane przez ayahuaskę… pojawiają się po trzydziestu, maksymalnie czterdziestu pięciu minutach od zażycia i przeważnie towarzyszą im nudności. Dźwięki zaczynają rozbrzmiewać echem, odległości pomiędzy przedmiotami stają się wypaczone, a temperatura ciała ulega gwałtownych wahaniom. Przed otwartymi lub zamkniętymi oczami często pojawiają się złożone wzory geometryczne. Wielu ludzi przypomina sobie wspomnienia z odległej przeszłości, a niektórzy po prostu zasypiają… W początkowej fazie działania ludzie często odczuwają strach, ale nieco później doświadczają zazwyczaj głębokiego spokoju, który przeważnie prowadzi do euforii, a także przemożnego poczucia samorealizacji i szczęścia…”
Benny Shanon – „A. Cognitive-Psyhological Study of Ayahuacka”, 1997
Stan, w którym znajduje się osoba zażywająca ayahuaskę, naukowcy porównują do stanu po zażyciu LSD. Utrzymuje się od 4 do 6 godzin, w zależności od spożytej ilości napoju oraz organizmu danej osoby.
Wybierasz się do dżungli amazońskiej? Sprawdź ten artykuł!
Ayahuasca a medycyna
Tak silna substancja psychoaktywna stała się tematem wielu badań naukowych.
Neurolożka Jessica l. Nielson z Uniwersytetu w Minnesocie prowadzi nad nią badania udowadniając, że posiada ona właściwości antydepresyjne i można ją stosować w leczeniu stresu pourazowego (PTSD). Na Uniwersytecie w Sao Paolo prowadzone są badania nad zastosowaniem ayahuaski w leczeniu Alzheimera oraz autyzmu.
Naukowcy jednak przestrzegają – substancja ta jest silnie uzależniająca.
Ayahuaska – hit z dżungli czy wielkie kłamstwo?
Przejdźmy do meritum, czyli do zażywania ayahuaski gdzieś w ostępach amazońskiej dżungli.
Choć misjonarze już w XVII wieku, przemierzając ostępu dżungli amazońskiej, spotkali się z ayahuaską, tak jej spożywanie stało się modne dopiero w latach 60-tych, 70-tych ubiegłego wieku. Wtedy też różnego rodzaju hippisi, ludzie z ruchu New Age oraz sporo osób poszukujących silnych przeżyć duchowych zaczęło podróżować do Ameryki Południowej, by poddać się tajemniczemu rytuałowi.
Z początku zamieszkujący dżunglę Indianie nie były chętni dzielić się swoją wiedzą z zagranicznymi turystami, jednak po czasie dostrzegli możliwość zarobku. Dżungla nie daje zarobić. Dżungla jest miejscem, gdzie warunki są bardzo surowe – nieomal nie da się uprawiać ziemi, więc ciężko znaleźć sposób, by zarobić pieniądze i kupić produkty pochodzące spoza lasu.
Rytuał ayahuaski stał się dla Indian jednym z najbardziej dochodowych biznesów. Osoby parające się prowadzeniem rytuału, stały się szybko elitami wśród swoich ludzi. Stali się kimś, kim dla nas jest odsetek procenta najbogatszych inwestorów i biznesmenów operujących niewyobrażalnym kapitałem.
Tutaj pragnę się na chwilę zatrzymać. Nie bez powodu napisałem „osoby parające się prowadzeniem rytuału” zamiast „szamani”. Zdaję sobie sprawę, że osoby zainteresowane ayahuaską z oczekiwały szamańskich rytuałów. Mam dla nich złą wiadomość. Szamani w dżungli amazońskiej nie istnieją. A przynajmniej – nigdy nie istnieli.
Nieomal wszystkie strony internetowe, na których znajdują się informacje o ayahuasce wspominają o szamanach. Prawda jest jednak zgoła inna – nazwę szaman przywieźli turyści ze Stanów Zjednoczonych i Europy, bowiem to słowo pasowało im do tajemniczego rytuału. Słowo szaman nie pochodzi w ogóle z Ameryki Południowej – szamanami określa się czarowników i znachorów z Syberii.
Poprawną nazwą osoby używającej lub odprawiającej rytuał ayahuaski jest curandero, którą to nazwę można dosłownie przetłumaczyć jako „uzdrowiciel”.
Rytuał ayahuaski – największe kłamstwo
Osoby decydujące się wziąć udział w rytuale ayahuaski wybierają się nań z nastawieniem, że będą brać udział w czymś wyjątkowym, mistycznym, praktykowanym od setek, jeśli nie tysięcy, lat.
Niestety, trzeba napisać, że jest to po prostu… bzdura.
Rytuał ayahuaski jest całkowicie skomponowany pod turystów – mistyczna otoczka, dziwny strój „szamana”, taniec, muzyka – to wszystko to, co zachodni świat przywiózł do dżungli i właśnie wyobrażenie zachodu na temat tego, jak taki rytuał powinien wyglądać. Wyobrażenie wykreowane nie w głębi lasu deszczowego, ale na planach filmowych Hollywoodu.
„Szamani” po prostu stworzyli otoczkę, której hipisi i poszukiwacze duchowych doznań oczekiwali, a następnie dali im gotowy produkt.
Jak więc wyglądał prawdziwy rytuał ayahuaski? W wierzeniach wielu Indian zamieszkujących dżunglę amazońską (wielu, lecz nie wszystkich – dzisiaj ujednolicamy mieszkańców tych terenów do jednego, wspólnego bytu, co jest absolutnie niezgodne z prawdą) każdy człowiek posiada coś w rodzaju swojej matrycy, zawieszonej gdzieś w kosmosie czy świecie duchów.
Matryca ta przedstawia naszą idealną konfigurację – zdrową, silną, bezproblemową. Napotkane trudności życiowe, choroby, rzucone na nas klątwy sprawiają, że nici matrycy plączą się, sprawiając, że nasza konfiguracja jest nieprawidłowa. Curandero, uzdrowiciel, sam zażywał ayahuaskę, by przenieść się do świata duchów i rozplątać węzły na matrycy i w ten sposób uzdrowić chorą osobę lub ściągnąć z niej urok. Chory, pacjent czy klient, jakkolwiek ich nazwać, NIE ZAŻYWAŁ AYAHUASKI.
To szaman miał się przenieść na inny wymiar świadomości, by walczyć ze złymi duchami, a nie pacjent, który i tak nie wiedziałby jak poruszać się „po drugiej stronie”.
Kolejnym niebezpieczeństwem jest sama komercjalizacja zażywania ayahuaski. Strony internetowe biur podróży oraz osób zachęcających do jej spróbowania przekonują, że substancja jest całkowicie bezpieczna, co nie jest prawdą. Osoba planująca wypić wywar powinna być poddana wywiadowi medycznemu, bowiem istnieje wiele przeciwwskazań w zażywaniu ayahuaski – znane są przypadki śmiertelne, spowodowane zażyciem tej substancji, znane też są psychozy, do których doprowadziła.
Prócz stricte medycznych przeciwwskazań, jednym ze skutków ubocznych jej zażywania mogą być stany psychotyczne, które wywołuje, mogące być niebezpieczne dla zażywającego.
Nie należy zapominać, że spożycie ayahuaski wywołuje również reakcje organizmu w postaci biegunek czy wymiotów, dlatego podczas przeprowadzania rytuału każdy z uczestników dostaje własne wiadro, gdyby mu się zachciało…
Ostatnim z niebezpieczeństw jest czynnik ludzki. Po pierwsze – często dochodzi do oszustw w postaci serwowania uczestnikom rytuału innych narkotyków. Klient przyjedzie, będzie miał swój „haj” lub „trip”, więc będzie zadowolony. A co spożył – kogo to interesuje? Po drugie – osoby odurzone nie są w stanie kontrolować własnego ciała, dlatego też podczas obrzędów dochodziło nawet do gwałtów dokonywanych na nieświadomych uczestniczkach narkotykowego haju.
Sprawdź artykuł “10 rzeczy które musisz wiedzieć przed wyprawą do dżungli“
Ayahuaska – jak to działa?
Różnego rodzaju hipisi, okultyści czy wyznawcy New Age wyobrażają sobie, że ayahuaska ma jakiegoś rodzaju mistyczną moc, która w magiczny sposób łączy nas ze światem duchów. W takie coś można było jednak wierzyć kilkaset lat temu.
Składniki takie jak tetrahydroharmina (THH), harmina i harmalina oraz dimetylotryptamina (DMT), znajdujące się w wywarze ayahuaski są po prostu silnymi środkami psychoaktywnymi i tak naprawdę „wizje” po zażyciu niewiele mają wspólnego ze światem duchów, a co najwyżej z działaniem wymienionych powyżej substancji na nasz mózg.
Osobiście uważam, że cały ten rytuał to jedynie szopka dla turystów, jest popyt to znajdzie się podaż i nie warto tracić kilkuset złotych na jego próbowanie, gdy już wybierzemy się do dżungli. Znacznie lepiej można spożytkować pieniądze, kupując indiańskie rękodzieło – w ten sposób przynajmniej można wynieść coś namacalnego z podróży do lasu deszczowego, a jednocześnie wesprzeć lokalnych sprzedawców.
Bardzo lubię Twoje “przyziemne” spojrzenie- może dlatego, że moje jest takie samo:)
Świetny artykuł. Cudownie jest patrzeć na świat Twoimi oczami 🙂
Dziękuję za pozytywną opinię 🙂 Ja piszę o tym, co uważam za prawdę i za słuszne, piszę na podstawie własnych doświadczeń i przemyśleń. Choć wiem, że na świecie nic nie jest czarne i białe i czyjaś prawda może być inna od mojej 🙂
Probowales tego specyfiku, czy jest to opinia kogos kto sie przyglada z boku? 🙂
Opinia kogoś kto widział sporo ludzi, którzy przyjechali tam tylko w tym celu plus rozmowy z Indianami, ale nie tymi co oferują szopkę dla turystów 🙂
Ayahuasca nie uzaleznia, to halucynogen a nie narkotyk.
Dziala na inne obszary mozgu niz opioidy ktore jak najbardziej uzalezniaja.
Porownywanie Ayahuaski i LSD jest zupelnie chybione, LSD to w zaleznosci jak sobie zrobisz setup dzikie rave albo ciekawa spokojna introspekcja.
Ahayuaca to zawsze dziki rolercoaster bez pasow bezpieczenstwa.
Chciałbym dodać do artykułu swoją perspektywę z pełnym poszanowaniem Pana opinii, z którą również poniekąd się zgadzam 🙂 Czuję, że muszę to zrobić, bo może ja się mylę i zwyczajnie popełnię jakiś błąd, a w innym wypadku możliwie spróbuję wzbudzić jakąś dyskusję, ponieważ artykuł naturalnie jest jednokierunkowy na stronie, gdzie autor podpisuje swoje myśli z imienia i nazwiska i jako czytelnik mogę wnieść jakąś wartość. Planuję pojechać do dżungli i spróbować tego specyfiku, jednak moje podejście jest bliższe racjonalnego niż gnostycznego. Nie wierzę w żadne rzeczy “duchowe” (choć nie jestem betonowym ateistą i dopuszczam szanse na istnienie czegoś poza naszym… Czytaj więcej »
Dziękuję za komentarz.
Bardzo chętnie dowiem się, jak było. Kiedy się Pan wybiera do Amazonii?